30 października 2010

Rozdział 53

Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Przez chwilę obserwowałam śpiącego Toma, ale na jego widok robiło mi się niedobrze, więc powróciłam do wpatrywania się w ścianę. Miałam zupełną pustkę w głowie. Nie chciałam w to uwierzyć, ale dowody były jednoznaczne. Nie było mowy, żebym mu to wybaczyła. Tylko co ze sobą zrobię, kiedy się rozstaniemy? Całe moje życie było na nim oparte. Jakoś sobie nie wyobrażałam, żeby żyć z nim tak, jak żyłam dotąd.
Około siódmej rano Tom poruszył się. Gdy zaczął się budzić, wstałam i wyciągnęłam różdżkę.
- Wyspałeś się? – zapytałam nienaturalnie wysokim głosem.
Tom westchnął ciężko i podciągnął się na łokciu. Wyglądał okropnie. Włosy miał rozczochrane, twarz szarą i podkowy pod oczami. Zamrugał szybko, żeby skupić na mnie rozbiegany wzrok.
- No… - mruknął, siadając na łóżku.
- To cudownie. A teraz racz wstać. Czas na naszą rozmowę. Ale najpierw – machnęłam różdżką, a z szafy wystrzelił ręcznik i opadł prosto na twarz Riddle’a. – Idź się umyć. Nadal śmierdzisz alkoholem i perfumami tej dziwki.
Tom posłusznie, nie mówiąc ani słowa, wziął ręcznik i wyszedł z pokoju. Nie było mu spieszno do naszej rozmowy, bo wrócił dopiero po dwudziestu minutach. Wyglądał trochę lepiej, ale na twarzy wciąż malował mu się wyraz głębokiej skruchy. Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- No? Czekam – odezwałam się suchym jak trzask pułapki na myszy głosem.
- Wczoraj, kiedy mnie zdenerwowałaś…
- Świetnie. A więc to moja wina, tak? – przerwałam mu.
- Nie, to tylko moja wina, proszę, daj mi wyjaśnić – powiedział szybko. – Pomyślałem sobie, że kiedy pójdę do Czarnego Nokturna i się trochę napiję, to zrobię ci na złość, ale ta prostytutka się do mnie dosiadła i upiła mnie, bo nie chciałem z nią pójść. A później już byłem tak pijany, że nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Położyła mnie gdzieś, zaczęła rozbierać… Ja wcale tego nie chciałem, czułem do niej obrzydzenie…
- Ale mimo wszystko zrobiłeś mi to! Najpierw ją zerżnąłeś, a potem wróciłeś do mnie! – przerwałam mu znów, a łzy popłynęły mi po twarzy. – Nic dziwnego, że brakuje nam złota, skoro tracisz je na alkohol i dziwki!
Usiadłam na krześle, ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Czułam się tak nieszczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu. Zwykle, kiedy byłam załamana, Tom zawsze był ze mną. Był moją opoką. Nie mogło mi się pomieścić w głowie, że stał się powodem moich łez.
- Źle to zrozumiałaś, ta dziewczyna była obrzydliwa, jej dotyk mnie palił, nie pozwoliłem się jej nawet pocałować. Ledwo na mnie usiadła, strąciłem ją i odszedłem. Wiem, że nigdy byś mi nie wybaczyła zdrady, i ja nie spojrzałbym też na inną kobietę, bo tylko ty się dla mnie liczysz – powiedział to tak szybko, jakby się bał, że znowu mu przerwę. Usłyszałam skrzypienie podłogi, a później poczułam jego rękę na ramieniu. Zareagowałam natychmiast, zanim zdążył się cofnąć. Cios padł w chwili, kiedy mnie dotknął.
- Odejdź. I nawet nie waż się mnie dotykać – wysyczałam, mrużąc oczy. Wstałam, wycelowałam różdżką w szafę, której drzwi się rozwarły, a moje ubrania zaczęły z niej wyskakiwać i układać się na łóżku. Wtaszczyłam kufer na środek pokoju i zaczęłam do niego byle jak wrzucać swoje rzeczy.
- Teraz sobie możesz żyć, jak ci się tylko podoba – oświadczyłam i zatrzasnęłam wieko walizki. – Ja nie chcę się w tym z tobą babrać.
- Nie odejdziesz, nie dasz sobie rady…
- Co ty nie powiesz! – zadrwiłam, rozkładając ręce w teatralny sposób. – A niedawno jeszcze chciałeś, żebym wróciła do domu. Tak będzie dla ciebie najlepiej, Dżahmes, mówiłeś mi. W takim razie ja odchodzę, zgodnie z twoją złotą radą.
Chwyciłam rączkę kufra i ruszyłam w stronę drzwi. Naprawdę chciałam wyjść. Riddle, kiedy już wytrzeźwiał, mógł mnie bez problemu przytrzymać, co też bezzwłocznie uczynił. Bez kłopotu oderwał moją rękę od kufra i przycisnął do ściany, żebym mu nie mogła zwiać.
- Popełniasz największy błąd w życiu. Nie poradzisz sobie sama, pomyśl. Ja nigdy bym cię nie okłamał – nie krzyczał już, wręcz przeciwnie, ledwo go usłyszałam. Nagle przyszło mi coś do głowy. Oczywiście, Tom mógł mnie łatwo oszukać, przecież był mistrzem legilimencji. Ale to już będzie kwestia jego sumienia. Przynajmniej ja będę miała jakąś nadzieję.
- Tak? W takim razie pokaż mi to wspomnienie. Potrafię użyć tego zaklęcia – zaproponowałam ze złośliwym uśmiechem.
- Dobrze. Nie mam nic do ukrycia.
Zamrugałam szybko.
- Ty naprawdę to powiedziałeś? – zapytałam, pozbywszy się drwiącego tonu.
- Tak. No, śmiało, popatrz sobie, jeśli cię to ma przekonać – oświadczył.
Z lekkim zaskoczeniem uniosłam różdżkę i wypowiedziałam formułkę zaklęcia. Głos mocno mi zadrżał. Nie byłam pewna, co zobaczę. Gdyby nawet nic się tam nie wydarzyło, sam widok tej prostytutki będzie dla mnie ciężkim przeżyciem.
Źrenice Toma rozszerzyły się, a może tylko mi się tak znalazło? Zdawało mi się, że jego oczy wciągają mnie do środka.

Znalazłam się w zatłoczonej karczmie. Wyzywająca dziewczyna opierała się o brzeg brudnego stołu, wciąż nalewała Riddle’owi do maleńkiego kieliszka ognistej whisky. W końcu pochyliła się w jego stronę, a jej biust zafalował tuż przed jego nosem. Wzrok miał jednak tak rozbiegany, że nie mógł się na nim skupić.
- Idziemy na górę? – spytała.
Tom nic nie odpowiedział, ba, nawet na nią nie spojrzał, tylko pokręcił gwałtownie głową. Prostytutka westchnęła ciężko, ale wzięła go pod ramię, podźwignęła i wyprowadziła z sali pełnej ludzi i dziwacznych stworów. Potknął się, kiedy wchodził z nią po schodach, Carmen, jak wyczytałam w jego myślach mogła uważać, że zdoła się z nim przespać. Ledwo się trzymał na nogach, choć oczywiście go nie bronię. Zasłużył na karę i otrzyma ją.
Carmen zaprowadziła Toma ze wspomnienia do małego, niechlujnego pokoiku, gdzie prawdopodobnie mieszkała i przyjmowała klientów. Riddle osunął się na łóżko, a ta natychmiast się nim zajęła. Nie trwało to długo, bo ten zrzucił ją z siebie tak gwałtownie, że wpadła na szafkę nocną. Próbowała jakoś go zatrzymać, ale on zagroził jej różdżką i wyszedł.

Z trudem wydobyłam się z otchłani jego wspomnień. Jeszcze nigdy nie zaszłam z moją legilimencji tak daleko.
- I widzisz? Mówiłem prawdę – usłyszałam jego szept. To mnie przywróciło z powrotem na ziemię.
- Ta Carmen… Zabiję ją – wyrzuciłam z siebie na wydechu i zanim Tom zdążył zareagować, odepchnęłam go i wypadłam z pokoju.
Zbiegłam na dół, nawet nie zatrzymując się, kiedy zawołał za mną Burkes. Riddle biegł tuż za mną. Ale nie po to, by mnie powstrzymać. Ciekawy był, co zrobię, ale nie dziwię mu się. Planowałam na tę dziwkę coś super. Zdyszana, dotarłam do pubu. Było tu ciemno jak w nocy, bo w całym budynku nie było okien. Tylko w czterech maleńkich pomieszczeniach na strychu znajdowały się cztery brudne okienka.
Wbiegłam po schodach na samą górę i wpadłam do wskazanego przez Toma pokoju. Ledwo zdążyłam coś zrobić, ten machnął ze świstem różdżką, a zielony płomień ugodził w coś, co okazało się później ciałem obrzydliwego podstarzałego mężczyzny, które opadło bezwładnie na kobietę, która wrzasnęła przeraźliwie i wygrzebała się spod niego. Riddle zamknął drzwi różdżką, podczas gdy ja podeszłam powoli do prostytutki z płonącymi chęcią mordu oczami i twarzą zarumienioną od szaleństwa. Od razu ją poznałam. Była na wpół naga. Wydało mi się, że była ode mnie o wiele masywniejsza, nie tylko pod względem tuszy i wzrostu. Tym razem jednak żadna waga i centymetry jej nie pomogą. Wręcz czułam, jak moje ręce przepełnia wibrująca siła, jakby wiedziały, że za chwilę zacisną się na gardle tej nieszczęsnej.
Drżąc ze złości na widok wymalowanej, ohydnie spaskudzonej twarzy, spieczonej na słońcu niczym skwarka, chwyciłam ją za włosy na czubku głowy i podciągnęłam do góry. Nie zdziwiło mnie, że posłusznie wstała, z wyrazem przerażenia na twarzy.
- Co? – krzyknęła. – Jeśli chodzi o złoto, rozmawiajcie z moim sponsorem!
- Nie chodzi o złoto, ty tania kurwo – wysyczałam jej prosto q twarz, a moje oczy zmieniły się w szparki. – Tylko o to, co wczoraj zrobiłaś. Albo raczej usiłowałaś zrobić.
Odwróciłam ją na moment w stronę Toma, opierającego się plecami o zamknięte drzwi, po czym znów przywróciłam ją na dawną pozycję.
- Przysięgam, myślałam, że jest wolny… Poza tym sam był chętny! – zaszlochała Carmen, teraz już przerażona nie na żarty.
- Nie kłam! – krzyknęłam i potrząsnęłam nią tak, że wyrwałam jej część włosów, za które ją trzymałam. Obrzydliwe łzy ciekły jej po twarzy. Uchwyciłam te kudły jeszcze raz, tym razem mocniej. – Dobrze wiem, że upiłaś, go, żeby go tu przyprowadzić! Nie liczyło się dla ciebie, czy rozbijesz czyjś związek! Nie zaprzeczaj, widzę to w twoim bezwartościowym umyśle…
Z całej siły chwyciłam ją za ubranie, która na sobie jeszcze miała i uderzyłam nią o ścianę, aż zatrząsł się zakurzony żyrandol. Nawet nie zdążyła osłonić głowy, kiedy błyskawicznie do niej doskoczyłam, chwyciłam za włosy, żeby wywlec ją na środek pokoju i potraktowałam Cruciatusem. Riddle cały czas przyglądał się temu, nie mówiąc ani słowa, jak nauczyciel egzaminujący ucznia. Cofnęłam zaklęcie i znów szarpnęłam ją za włosy, by zmusić do powstania.
- Ale ci się to nie udało, bo ja wciąż go kocham, a do ciebie przyszłam po zemstę. Mam nadzieję, że to pragnienie zaspokoisz tak dobrze jak zwariowane żądze mężczyzn – dodałam i znów cisnęłam nią w stronę ściany. Carmen uderzyła w nią plecami, po drodze roztrzaskując lustro. Odłamki szkła trysnęły na boki. Zaklęciem tarczy odbiłam je, ale dziwka nie miała już tyle szczęścia. Kiedy chwyciłam ją za ramię, by postawić pod ścianą, gdyż sama nie mogła już ustać na nogach, zobaczyłam na jej ciele i twarzy czerwone, głębokie zadrapania. Wyczarowałam krótki srebrny nóż.
- I wiesz, co? Chyba pokroję cię na kawałki. Co ty na to, suko? Hmm? – spytałam z przesadną zadumą w głosie.
Carmen uniosła obie ręce, by osłonić twarz, ale bez trudu odciągnęłam je i wymierzyłam jej cios w policzek.
- Nie zasłaniaj się! – krzyknęłam w tym całym szale, który mną ogarnął. – Zasze robisz to, co ci klienci każą. Potraktuj to jako moją wyjątkowo dziwną fantazję.
Przyłożyłam czubek noża do jej gardła. Wycięłam na jej skórze kilka podłużnych kresek. Zawahałam się. Miałam tyle możliwości, by go wbić, ale sama nie mogłam się zdecydować, gdzie. Dlatego odrzuciłam nóż na bok.
- Albo nie. Umrzesz, słuchając, jaka jesteś bezwartościowa – powiedziałam. – Bo tak jest.
Chwyciłam ją za włosy i odrzuciłam od siebie. Carmen przeleciała przez pokój i uderzyła głową o łóżko. Wciąż się jednak poruszała, a ja chciałam to zakończyć w widowiskowy sposób.
- Teraz umrzesz – poinformowałam ją radosnym tonem.
Bez ostrzeżenia wbiłam paznokcie w jej ramiona i rozerwałam Carmen na kawałki. Targnęła mną ogromna siła, bez której bym tego nie dokonała. Kiedy jej ciało rozpadło się na kawałki, pociemniało mi w oczach. Dopiero gdy usłyszałam głuche tąpnięcia kolejnych części ciała, gniew powoli we mnie opadł i odzyskałam ostrość widzenia. Ręce miałam obficie zbroczone jej brudną krwią. Rozejrzałam się po pokoju. Nie udało mi się jej całkowicie rozerwać, ale jedno było pewne: nie żyła.

Całe ramię z wystającą, połamaną, całą we krwi kością leżało zaczepione o szafkę nocną, cały prawy bok, mocno krwawiąc i jeszcze dygocąc lekko przez pośmiertne skurcze mięśni, walał się tuż pod drzwiami. Głowa wraz z szyją potoczyła się w stronę łóżka. Krew tryskała jak szalona. Zalała mi cały przód szaty, reszta ciała upadła mi do stóp, czerwona substancja lała się jak woda z kranu, tak że teraz stałam w kałuży krwi. Czułam ją nawet w butach. Z obrzydliwego kawałka ciała wystawało kawałek jelita cienkiego, z którego wyciekała dziwna, kleista substancja przypominająca zsiadłe mleko. Odwróciłam głowę, żeby na to nie patrzeć. Kiedy zabiłam Holly, żeby stworzyć horkruksa, czułam nie wyrzuty sumienia, lecz coś na kształt niepokoju. Teraz jednak byłam spokojna, to ponure zadowolenie przerażało mnie.
Tom, z uśmiechem na twarzy podszedł do mnie i objął, mówiąc:
- To zadziwiające, w jaki potrafisz wpaść szał, kiedy jakaś kobieta próbuje mnie tknąć. A to, co zrobiłaś… było niesamowicie seksowne.
Spróbował mnie pocałować, ale wymierzyłam mu siarczysty policzek. Krew, którą wciąż miałam na rękach, odbiła się na jego skórze. Riddle wzdrygnął się i odsunął się ode mnie.
- Nie dotykaj mnie. Jestem cierpliwa, zwłaszcza dla ciebie. Ale karę otrzymasz. Mogłeś nie dopuścić do tej całej sytuacji, to twoja wina – warknęłam.
- Dżahmes…
- Koniec dyskusji – przerwałam mu stanowczo.
Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie i ruszyłam w stronę okna. Różdżką usunęłam z siebie całą krew, otworzyłam okiennice, weszłam na parapet i wyskoczyłam. Wylądowałam lekko na krawężniku. Riddle pojawił się obok mnie. Bez słowa ruszyłam w stronę sklepu.

*

Cały ten dzień spędziłam u Marcusa. On doskonale mnie rozumiał, może dlatego, że wciąż milczał, bo był po prostu martwy, a ja mówiłam do grobu. Ale już w samej mogile było coś, co mi zawsze pomagało. Zwłaszcza w trudnych chwilach.
Decyzja, którą miałam podjąć po powrocie z cmentarza była chyba najtrudniejszą decyzją, jaka mi się dotąd przytrafiła. Bardzo chciałam, żeby Marcus mi podpowiedział, co robić, ale on milczał. Dlatego wróciłam do sklepu Borgina i Burkesa, mając jeszcze większą pustkę w głowie. Tom, który skończył tego dnia pracę o piątej po południu, czekał na mnie posłusznie w pokoju z Midnight’em na kolanach, drapiąc go za uszami. Jego łatwiej było przeprosić. Ze mną już nie pójdzie mu tak prosto.
Obrzuciłam Riddle’a lekceważącym spojrzeniem i powiesiłam płaszcz na haku. Ten obserwował mnie uważnie. Wiedziałam, że ma ochotę zajrzeć mi do umysłu, ale pewnie się obawiał, że to wyczuję i znów na niego naskoczę. I słusznie. Powinnam częściej wpadać w taką furię.

Wyciągnęłam z szafki stojącej w kącie kartonik mleka i wlałam resztkę do miski Midnight’a. Ten zeskoczył z kolan Toma, podbiegł truchtem w jej stronę i zajął się mlekiem. Przykucnęłam, żeby pogłaskać go po grzbiecie.
- I co w związku z tym? – zapytał nagle Tom, najwyraźniej już zniecierpliwiony moim milczeniem.
- Z czym? – warknęłam, nie patrząc na niego.
- No… skoro nic się takiego nie stało, chyba zostajesz?
Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie.
- Nic się nie nauczyłeś? Dla ciebie ważne jest tylko to, czy do czegoś doszło. A skoro nie doszło, to jesteś czysty. Niestety, moje obrzydzenie do ciebie jest tylko odrobinę mniejsze – oświadczyłam.
- Ale pomyśl przez chwilę racjonalnie. Wyobrażasz sobie, że Lord Voldemort korzysta z usług… prostytutki? – uśmiechnął się, ale widząc moją kamienną twarz, dodał już poważniejszym tonem. – Ona by nigdy nie sprawiła, że byłbym zdolny do przespania się z nią, choćby nie wiem co wyprawiała. Bo tak działasz na mnie tylko ty.
Wstał, podszedł do mnie, żeby mnie objąć, ale ledwo się do mnie zbliżył, odepchnęłam go.
- Już ci coś powiedziałam. Nie dotykaj mnie. Zrozumiałeś, czy może wolisz, żebym ci to jakoś zobrazowała? – wysyczałam.
Tom zaśmiał się cicho.
- Ty chyba żartujesz.
- A wyglądam, jakbym żartowała? Nie dotkniesz mnie, dopóki sama ci na to nie zezwolę. To będzie taka kara. A życie w celibacie dobrze ci zrobi – stwierdziłam, po czym uśmiechnęłam się w bardzo złośliwy sposób. – Księża mają tak przez całe życie, więc ty nie masz najgorzej.

Nurtował mnie tylko problem spania, ale rozwiązałam go godzinę później. Udało mi się za pomocą czarów rozciągnąć łóżko tak, by pomieściło co najmniej trzy osoby. A kiedy kładliśmy się na nim, różdżką dodałam magiczną zaporę między nami. Oczywiście, o wiele łatwiej byłoby zrobić duplikat łóżka, ale jeśli Tom będzie leżał ze mną na jednym, kara będzie dla niego gorsza.
Odwróciłam się na bok, twarzą do ściany i zamknęłam oczy.
- Dżahmes – usłyszałam jego głośny szept. – Kocham cię.
- Cieszę się – odpowiedziałam bez większego zainteresowania.
Ten dzień był naprawdę bardzo męczący, a ja nie spałam poprzedniej nowy, więc sen przyszedł natychmiast. Bardzo szybko coś mnie jednak obudziło. Gdybym nie była tak wściekła na Riddle’a, byłabym zachwycona, ale teraz zirytowałam się jeszcze bardziej. Musiał jakoś zlikwidować moją zaporę, bo nagle poczułam jego usta na swoich. Kiedy wyczuł, że się obudziłam, pogłębił pocałunek. Pozwoliłam mu się nacieszyć tą krótką chwilą, ale tylko po to, żeby gwałtownie go od siebie odepchnąć i uderzyć w twarz. Ten aż spadł z łóżka na zakurzoną podłogę.
- Co?! Chciałem się tylko zrehabilitować, a ty mnie znów bijesz – wyjaśnił, kładąc się z powrotem na łóżku.
- Ty się ciesz, że cię nie zostawiłam. I to na razie ci powinno wystarczyć. Gdybym sobie poszła, to nie wiem, co byś beze mnie zrobił – mruknęłam.
- To może jesteśmy oboje trochę od siebie uzależnieni?
- Może – odwróciłam się do niego plecami.
Coś mi się nagle przypomniało. No tak, zapora. Sięgnęłam po różdżkę, ale Tom chwycił mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego ze zgorszeniem.
- Nie ustawiaj tej przegrody – powiedział tylko.
Ze złością odrzuciłam różdżkę i odwróciłam się od niego. Znów skrzypnął materac, ale okazało się, że to tylko Midnight. Położył się na poduszce przy mojej twarzy i przez chwilę kokosił się, żeby ułożyć się w dogodny sposób. Mimo że był zwykłym kotem, widziałam w nim pełniejszego człowieka niż w Tomie.

*

Riddle, dzięki tej całej sytuacji z Carmen, bardzo spokorniał. Ja nadal traktowałam go chłodno i zwracałam się do niego z przesadną wręcz uprzejmością. Zwykle to ja musiałam się dostosowywać do humoru Toma, ale teraz role się zamieniły, co bardzo mi zaczęło odpowiadać. Zrobiło się ciepło, nic dziwnego, zaczął się kwiecień, przez co spędzałam każdą wolną chwilę na cmentarzu. Czasami przychodzili tam ludzie, ale nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi. W końcu byłam tam tylko dla Marcusa. Kiedy zrobiło się już ciepło, a zielona trawa zastąpiła pożółkłe zielska, mogiła wyglądała naprawdę uroczo. O wiele bardziej było mu „do twarzy” w takim grobie, jaki teraz miał, niż w przesadnym marmurowym grobowcu ze sztucznymi kwiatami i wieńcami. W tej jego starości było coś urzekającego. Pod koniec kwietnia obrosły ją fiołki. To był chyba najpiękniejszy widok, jaki mi było dane widzieć w życiu. Nabrałam nawyku przytulania się do obelisku. Było to o wiele przyjemniejsze, niż przytulanie się do Toma, bo wiedziałam, że on nigdy, przenigdy mnie nie zdradzi ani nie sprawi mi przykrości. Ale to nie tak, że Riddle’a już nie kochałam. Po prostu zawiódł mnie już tyle razy, że mogłam się po nim wszystkiego spodziewać.

*

Siedziałam w fotelu w zagraconym pokoiku. Wzrok utkwiony miał w wyłączonym telewizorze. Już powoli panował nad tymi mugolskimi sprzętami. Ostatnio dużo pił, wziął sobie urlop w pracy. Całkowicie się załamał, nawet nie dlatego, że stracił żonę, ale dlatego, że odebrała mu majątek, znajomych. Był przekonany, że wina leży po stronie Earth. Zdradzał ją już wiele razy, ale ona jakoś nigdy tego nie zauważyła. Czuł gniew, kiedy myślał o ostatniej rozmowie kilka tygodni wcześniej. Powiedziała mu o wszystkim. Że Victoria nigdy nie była jest córką, kim naprawdę była jego była żona… I że jego córka, właściwie już Dżahmes ma siostrę bliźniaczkę, Zivit. Spotkał się też z jej byłym i teraźniejszym partnerem. Znów poczuł się poirytowany. Ona nie miała prawa go zdradzać. Nie miała prawa spojrzeć na innego mężczyznę. Ale on… on to co innego. Był ważniejszy od żony, dlatego był coraz bardziej wściekły, że zabrała mu wszystko.

Wstał. Ten dom Holly-Dolly go dołował. Mało go interesowało, że nie żyje. Była tylko mugolką, maszyną do zaspokajania jego potrzeb. Nawet mu ulżyło, że nie urodzi tego dziecka. Odrzucił od siebie puszkę mugolskiego piwa i zaczął się ubierać. Było już późno, ale nie przejmował się tym. Zamknął dom na klucz i teleportował się. Był trochę pijany, ale aportował się dokładnie na szczycie schodów. Załomotał w drzwi wejściowe. W oknach paliło się światło, musiał ktoś tam być. Dlatego dobijał się do drzwi tak długo, aż ktoś mu otworzył.
- Ty! – ryknął, rzucając się jej z łapami do gardła. Earth zaczęła krzyczeć.
- Puszczaj ją, ty łachudro!
Jakiś mężczyzna odepchnął go, po czym uderzył z pięści w twarz. Poznał, że to partner Earth. Wypluwając krew i bluzgając potokiem przekleństw, podniósł się z ziemi.
- Czego ty tu chciał? – zapytał słabą angielszczyzną Lock-Nah.
- Naucz się mówić po ludzku, idioto – warknął Henryk, wygrażając mu pięścią. – A teraz wynoś się stąd, oddaj mi żonę i złoto!
Z głębi domu rozległy się kroki, a w drzwiach pojawiła się trzecia osoba.
- Mamo, co to za hałasy? – zapytała dziewczyna, ale zanim Earth zdążyła odpowiedzieć, Hortus zawołał:
- Victoria! To ty mnie zdradziłaś! Zapłacisz mi za to!
Dziewczyna odskoczyła z przerażoną miną do tyłu.
- Ja nie jestem Victoria! Jestem Zivit, Dżahmes to moja siostra! – udało się jej wykrztusić.
Jej ojciec wyciągnął różdżkę, huknęło, błysnęło, a Henryka odrzuciło kilkanaście stóp od drzwi. Hortus podźwignął się na nogi, obrzucając Lock-Naha wyzwiskami. Ale ten już ich nie usłyszał, bo zatrzasnął drzwi i zamknął je zaklęciem.
- Ja już się z nim rozprawię – powiedział do Earth.

~*~

Pobyt Dżahmes i Toma u Borgina i Burkesa jest już ograniczony. W ogóle bardzo szybko możecie się spodziewać przemiany Riddle’a w Voldemorta, no i jego upadku. Prawdziwa akcja zacznie się od jego odrodzenia. Nie będę się jednak ściśle trzymać „Harry’ego Pottera”, będę z tego brała tylko te podstawy. Motywem przewodnim będzie Egipt i religia starożytna. Ale to później, trzymajmy się teraźniejszości.

Dedykacja dla mojego Housika, który dzisiaj ma urodziny xD Sto lat :* 

48 komentarzy:

  1. ~House
    30 października 2010 o 12:46

    1!! No i dedykacja dla mnie, prawie się popłakałam xD Dzińkuję barz, teraz lecę czytać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2010 o 12:49
      No to gratuluję xD I sto lat xD

      Usuń
  2. ~House
    30 października 2010 o 13:10

    O.o, ta Dżahmes to kobietka z pazurkiem! I trochę w tym Ciebie przypomina, oj tak! Nareszcie scena walki, krwi, śmierci! Yeah! To jest to! Zaskoczyło mnie jednak, że nie miała żadnych wyrzutów sumienia. Żadnych. Zero. Urządziła tam masakrę ala zespół transplantologów, i nawet tego kapkę nie żałowała. Muszę zmienić wyobrażenie o Dżahmes, ot co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2010 o 10:47
      Whahaha, to dopiero początek krwi, morderstw i tortur ;>

      Usuń
  3. ~Atramentowa
    30 października 2010 o 13:40

    Dżahmes mnie przeraża. :D Jest strasznie chłodna, obojętna, wszystko ją wku.r.wia, ma napady wściekłości jak baba w ciąży. xD I jest zbyt wredna i złośliwa dla Toma. Co tam, że się na nim zawiodła, Tom to Tom! Tom to Voldemort, a taki facet to marzenie każdej kobiety! xDMówiłam Ci już, że uwielbiam mitologię egipską? Nie? No to Ci mówię. :D Dlatego tak lubię Twoje opowiadanie. :P Zresztą ja lubie wszystkie Twoje opowiadania. xD A najbardziej lubiłam Selene :( [*] ;DI gitara gra, dodaj mi rozdział na SCP, to już wgl będę mogła góry przenosić. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Atramentowa
    30 października 2010 o 13:41

    Dżahmes mnie przeraża. :D Jest strasznie chłodna, obojętna, wszystko ją wku.r.wia, ma napady wściekłości jak baba w ciąży. xD I jest zbyt wredna i złośliwa dla Toma. Co tam, że się na nim zawiodła, Tom to Tom! Tom to Voldemort, a taki facet to marzenie każdej kobiety! xDMówiłam Ci już, że uwielbiam mitologię egipską? Nie? No to Ci mówię. :D Dlatego tak lubię Twoje opowiadanie. :P Zresztą ja lubie wszystkie Twoje opowiadania. xD A najbardziej lubiłam Selene :( [*] ;DI gitara gra, dodaj mi rozdział na SCP, to już wgl będę mogła góry przenosić. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2010 o 10:46
      Ano, ja też uwielbiam mitologię Egiptu xD I w ogóle Egipt xD Kiedyś, jak młodsza byłam, to miałam straszną schizę na jego punkcie xD

      Usuń
    2. ~Atramentowa
      31 października 2010 o 16:54

      Ja zawsze uwielbiałam Anubisa, koleś mnie fascynował. ;D

      Usuń
    3. 31 października 2010 o 22:09
      Ja też, ale Setha też uwielbiałam. Za to Horus mnie irytował.

      Usuń
    4. lady_i@op.pl
      2 listopada 2010 o 01:01

      Mnie z kolei zawsze irytowała Izyda.

      Usuń
    5. 2 listopada 2010 o 16:38
      No, jeszcze nie lubiłam Amona. Ale lubiłam zawsze też Bastet xD

      Usuń
  5. ~PauLina
    30 października 2010 o 20:40

    Cudownie długie…Biedny Tomuś :( Mam nadzieję że nasz drogi Henry sobie zginie w dość brutalny sposób hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2010 o 10:45
      Niestety, Hortus musi przeżyć przynajmniej do 7 części Pottera, później się dowiecie, dlaczego xD

      Usuń
  6. wiwien@amorki.pl
    30 października 2010 o 21:23

    Wow… Ile Dżahmes musi mieć siły, żeby rozerwać tak człowieka bez pomocy różdżki? No widać, że dziewczya ma charakter, jest trochę jak kot. Już nie mogę się doczekać odrodzenia Toma;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2010 o 10:42
      Whahaha, Tom najpierw musi się ciała pozbyć xD

      Usuń
  7. ~Sheirana
    30 października 2010 o 22:55

    No, nieźle się Dżahmes wkurzyła… I dobrze xD. A Tom rzeczywiście powinien to odpokutować xD.Jak miło, taki długi rozdział… A od kiedy to się mnie nie informuje o nn, hę? ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2010 o 10:42
      Nie informowałam? Jak to? Przecież info wysłałam! Może się nie opublikowało?

      Usuń
    2. ~Sheirana
      31 października 2010 o 21:19

      Tak? Hmm… Czyli pewnie kochany Onet daje o sobie znać.

      Usuń
    3. 31 października 2010 o 22:09
      Ano, onet + mój komputer = wielka masakra.

      Usuń
    4. ~Sheirana
      1 listopada 2010 o 00:18

      Ano, Onet ma to do siebie, że lubi robić na złość. Znam to wredne stworzenie dość dobrze i zdążyłam zauważyć, że nawet najwierniejszym wyznawcom wykręca urocze numery.

      Usuń
    5. 1 listopada 2010 o 08:09
      A mnie to już zwłaszcza lubi wkurzać.

      Usuń
  8. ~olka
    30 października 2010 o 23:34

    Ale Dżahmes potraktowała tą dziewczynę,ale przynajmniej nie odeszła od Toma……………Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2010 o 10:35
      Ano, Tomowi to dobrze zrobi, kiedy trochę porządzi nim dziewczyna.

      Usuń
  9. ~,,Marina,,
    3 listopada 2010 o 07:36

    Hej!Tom sobie zasłużył na tą karę.Mi się ta oziębłość Victori podoba.Pzdr;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 listopada 2010 o 13:41
      Ktoś musi w końcu nim pokierować xD

      Usuń
  10. ~Nats
    3 listopada 2010 o 22:01

    Jak kolejny komentarz się nie doda to kogoś zabiję -.- … Dżahmes bardzo brutalna ;] To w niej lubię. Już nie mogę się doczekać jak będzie potęga Lorda Voldemorta. Co na to jej rodzina i tak dalej. A Henryk ma w mordę… No bez jaj. Nigdy nie lubiłam tego pedała ;/ Wybacz za wyrażenie. Jedyny sposób na ujarzmienie Toma? Kobieta, którą kocha ^^ Wspaniały rozdział. [rude-potter]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 listopada 2010 o 13:41
      Ano, też lubię ten rozdział, ta scena mordu mi wyszła świetnie. Wiem, bardzo skromna jestem xD

      Usuń
  11. ~,,Marina,,
    4 listopada 2010 o 15:49

    Śmierć i to jaka brutalna to jest to!A swoją drogą, Tom mógłby się dużo od Dżahmes nauczyć.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 listopada 2010 o 16:17
      Ano, zobaczysz, jak oboje wyrosną xD

      Usuń
  12. ~Allelek
    5 listopada 2010 o 00:09

    rozkręcasz się z czego się bardzo ciesze ! :) I to opowiadanie coraz bardziej mi się podoba bo na początku to tak średnio mnie zachwycało a teraz to je pokochałam, zaglądam kilka razy dziennie sprawdzać czy aby się coś nowego nie pojawiło aż tak się uzależniłam XD Pozdrawiam najcudowniejszą pisarkę opowiadań ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 listopada 2010 o 16:18
      O, merci bien xD Notka będzie dopiero 10 listopada, bo to rocznica bloga xD

      Usuń
  13. ~,,Marina,,
    5 listopada 2010 o 18:15

    Nie mogę się już doczekać!!;):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 listopada 2010 o 19:39
      Ano, to będzie rocznica, więc planuję coś super (zboczonego) xD

      Usuń
  14. ~,,Marina,,
    5 listopada 2010 o 21:54

    Mhm…..Umieram z ciekawości.;)xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 listopada 2010 o 22:03
      Ano, nie dziwię się xD

      Usuń
  15. ~,,Marina,,
    6 listopada 2010 o 11:31

    Sądząc po Twoich słowach, będzie gorąco!!Super.!!xxD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 listopada 2010 o 15:28
      Gorąco i obrzydliwie ;>

      Usuń
    2. ~Allelek
      8 listopada 2010 o 19:50

      oho, no to ja się już doczekać nie mogę XD

      Usuń
  16. ~,,Marina,,
    6 listopada 2010 o 17:09

    Zapowiada się wspaniale.xD

    OdpowiedzUsuń
  17. ~Shori
    7 listopada 2010 o 13:25

    Zapraszam na HIDOI-HANASHI.BLOG.ONET.PL Pojawiła się NN i KONKURS. przepraszan za spam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. palac_ocen@onet.pl
    9 listopada 2010 o 18:28

    „Mądry człowiek nie opłakuje przegranej, lecz szuka sposobu jak wyleczyć odniesione rany” – Szekspir – Jeśli Ty także jesteś jednym z mądrych ludzi to nie zwlekaj i zgłoś się do oceny na http://WWW.palacowe-oceny.blog.onet.pl aby dowiedzieć się, co zmienić w swoim blogu i prowadzić go lepiej! Nie opłakuj złych ocen wręcz przeciwnie! Bądź z nich dumny i podnoś poziom swojego bloga, byś kiedyś mógł się zgłosić i z dumą stwierdzić, że Twój poziom się polepszył i zasługujesz na Apartamenty królewskie!

    OdpowiedzUsuń
  19. ~Allelek
    10 listopada 2010 o 10:35

    10 :) mam nadzieje że jak wróce ze szkoły to będę mogła już czytać nową notke rocznicową :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 listopada 2010 o 16:09
      Ano, właśnie zabieram się za przepisywanie xD Nie będzie długa, ale bardzo zboczona xD No i ona kończy akurat rozdziały w moim zeszycie, musiałam założyć nowy xD Symboliczne xD

      Usuń
  20. ~Sheirana
    10 listopada 2010 o 20:12

    No i gdzie ten nowy rozdział? ;p Czekam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 listopada 2010 o 20:20
      Już by dawno był, ale na „Ślubach panieńskich” w kinie byłam xD

      Usuń
    2. ~Sheirana
      10 listopada 2010 o 20:53

      No niech Ci będzie… xD Bo mnie już ciekawość zżera, co będzie dalej ;D

      Usuń
    3. 10 listopada 2010 o 21:01
      Ano, seks, kolejne zagrożenie i znów seks xD Wyborny temat na jubileuszowy odcinek xD

      Usuń
    4. ~Sheirana
      10 listopada 2010 o 21:28

      Taa… xD To się nieźle zapowiada xD

      Usuń