Kiedy skończył się luty, śnieg zaczął
bardzo szybko się topić. W Egipcie w ogóle go nie było. Nie wiem, jak się
przyzwyczaję do tego gorąca i duchoty. Przyzwyczajona do wilgotnego, zimnego,
mglistego klimatu Wielkiej Brytanii, nie mogłam sobie wyobrazić codziennie
świecącego słońca i czterdziestostopniowej temperatury. Tam samo ten piasek.
Przecież nie można oddychać przez wiele lat suchym powietrzem i chodzić po
piasku. Gdzie jest cywilizacja?
Tom uważał wiarę Egipcjan za głupotę.
Teraz była to i moja wiara, więc za każdym razem, kiedy bluźnił, biłam go w
twarz. Za pierwszym razem trochę nim to wstrząsnęło.
- Czytałem trochę na temat obrzędów
religijnych starożytnych Egipcjan – rzekł. – To głupota. Po co składać jakieś
ofiary staremu posągowi matoła z głową osła?
Zanim zdążył jakoś zareagować, chlasnęłam
go z otwartej dłoni w twarz.
- Co ty robisz? – zawołał zbulwersowany.
- Wyrażaj się – powiedziałam mu
spokojnie. – I nie bluźnij, bo dostaniesz drugi raz. Nazywasz modły głupotą. A
co powiesz o mumifikacji? Krojono ciało, żeby móc wyjąć organy wewnętrzne.
Potem wsadzali rozgrzany pogrzebacz do nosa, mieszali trochę i wyjmowali mózg,
który później spalano.
Tom zamrugał szybko i wzdrygnął się z
obrzydzeniem.
- Jeśli umrę, to nie zgadzam się na
mumifikację. Co to za idiotyzm. Po co wywlekać flaki na zewnątrz? – zadrwił. –
Ja wolę mieć flaki w środku.
- Ja za to życzyłabym sobie zostać
zmumifikowaną – powiedziałam. – Tylko wtedy można wskrzesić człowieka, jeśli
umrze.
Trafiłam w sedno. Podjęłam temat, który
go zainteresował. Wyprostował się w fotelu, a oczy mu się rozszerzyły.
- Wskrzesić? – powtórzył, uśmiechając się
lekko. – Możesz mi o tym coś więcej opowiedzieć?
- Wskrzesić człowieka można wtedy, kiedy
potrafisz odczytać hieroglify ze Świętej Księgi Umarłych – powiedziałam mu. –
Oczywiście jest ona ukryta, podobno w Hamunaptrze, Mieście Umarłych. Wyczytałam
to z książki, którą pożyczyła mi matka.
Tom przesiadł się z fotela na kanapę, by
usiąść bliżej mnie.
- Masz ją tutaj? – spytał.
- Jasne.
Wstałam i poszłam do sypialni Ślizgonek.
Z kufra wyciągnęłam oprawioną w metal książkę z hieroglifami na okładce.
Schowałam ją pod szatę, bo księga mocno rzucałaby się w oczy. Dopiero kiedy
wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie obok Riddle’a, wyciągnęłam ją i
położyłam sobie na kolanach.
- I co, rozszyfrujesz te literki? –
zapytał Tom.
- To nie są literki, tylko hieroglify –
powiedziałam, kartkując książkę. – Rozszyfruję.
Odnalazłam właściwą stronę. Tom tymczasem
przyglądał się kartkom.
- Jaki dziwny pergamin – mruknął.
- To papirus – odparłam.
Dziwne to było uczucie, kiedy ja
wiedziałam coś, czego nie wiedział Tom. Odnalazłam właściwy akapit. Zaczęłam
czytać głośnym szeptem.
Zaklęcie wskrzeszające zawarte jest w Świętej Księdze Umarłych,
ukrytej, według mitów, w legendarnym mieście o nazwie Hamunaptra. Rytuał
Wskrzeszenia jest bardzo złożoną ceremonią. Ciało trzeba położyć na stole
ofiarnym w Mieście Umarłych. Po prawej stronie trupa położyć święte dzbany z
organami. Żeby martwy odzyskał swoje ciało, potrzebne jest po jednej kropli
krwi najbliższych członków rodziny. Później należy wbić sztylet w pierś denata.
Dusza powróci i połączy się z ciałem, by żyć tak jak przed śmiercią.
Zakończyłam czytanie i utkwiłam
spojrzenie w Tomie. Ciekawa byłam jego reakcji. On przyglądał się przez chwilę
książce. Na jego twarzy malował się wyraźnie zawód, a on zakpił:
- To jakieś głupoty. Krople krwi? Święte
Dzbany? Bajka.
Zatrzasnęłam ze złością księgę.
- Z Egiptu pochodzili najwięksi
czarodzieje na świecie – wysyczałam, a moje oczy zmieniły się w szparki. – A co
powiesz o tworzeniu horkruksów? Trzeba zabić, żeby móc użyć zaklęcia. To
dopiero bajka.
- Ale przynajmniej prawdziwa.
Otworzyłam usta, ale nie wymyśliłam
żadnej riposty, która mogłaby mu sprawić ból, więc zdenerwowana, poszłam na
drugie piętro, gdzie znajdowała się łazienka Jęczącej Marty. Otworzyłam sobie
przejście, zajrzałam w ciemność i wskoczyłam w nią. Chwilę później wylądowałam
na miękkim dywanie kości. Z wyrazem obrzydzenia na twarzy otrzepałam szatę z
kurzu i ruszyłam korytarzem.
Dotarłam do Sali Głównej. Rzędy kolumn z
oplatającymi je wężami wyglądały tak jak wtedy, kiedy byłam tu ostatni raz.
Wilgotne kolumny pokrywał lekki meszek. Podeszłam pod sam posąg Salazara
Slytherina. Normalnie dla ucznia pobyt w Komnacie Tajemnic byłby ogromnym
przeżyciem. Jednak ja przebywałam tam już wiele razy i nie zrobiło to na mnie
większego wrażenia. Usiadłam na podłodze i oparłam się plecami o czubek buta
kamiennego Salazara. Złość powoli we mnie opadała. Czułam do Toma głęboką
gorycz, że tak bezwstydnie drwił z kultury i religii, którą teraz ja wzięłam za
wiarę. Z nudów otworzyłam książkę, którą wciąż ściskałam pod pachą i zaczęłam
czytać.
Kilkanaście minut później od tekstu
oderwał mnie odgłos odbijanych od ścian kroków. Podniosłam głowę i zobaczyłam
ciemną sylwetkę Toma. Ręce miał w kieszeniach, wzrok skierowany przed siebie.
Obserwowałam, jak Riddle zbliża się w moim kierunku. Kiedy się zatrzymał,
zerknął na mnie nieśmiało.
- Wybacz mi, nie wiedziałem, że te
zabobony… to znaczy legendy są dla ciebie takie ważne, i że traktujesz to tak
poważnie – rzekł.
Przypatrywałam mu się z przekrzywioną
głową przez krótką chwilę.
- Dla ciebie to zabobony – powiedziałam.
– Dla mnie mogą być głupotami te twoje czarno magiczne rytuały, ale jakoś nie
drwię z nich przy każdej nadarzającej się okazji. Więc okaż choć trochę
zrozumienia i przestań szydzić z mojej religii.
Tom westchnął ciężko, jakby to była
najgorsza trudniejsza decyzja w jego życiu. Wyciągnął ręce z kieszeni i uderzył
nimi z trzaskiem w swoje uda.
- Dobrze, powstrzymam się od komentarzy,
jeśli ci to przeszkadza – oświadczył. – Ale wiesz, co ja o tym sądzę. Owszem,
egipska kultura jest ciekawa, ale to było już dawno temu, nie nadaje się do
czczenia. Wiem trochę z mugolskie szkoły, jak to się działo. Kapłani oszukiwali
społeczeństwo, żeby je sobie podporządkować. Nie wierzyli w tych bogów.
Zamilkł, patrząc na mnie tak, jakby miał
nadzieję, że ta mowa mnie przekona. Pokręciłam głową.
- Ale ważne, że ludzie wierzyli –
powiedziałam. – Politycy nigdy nie wierzą. Oni wierzą tylko w swoją władzę.
Tom wyglądał tak, jakby chciał jeszcze
coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Usiadł obok mnie na kamiennej stopie
Slytherina i objął mnie ramieniem.
- Przeczytaj mi coś jeszcze – poprosił.
Bez słowa otworzyłam księgę. Przeczytałam
mu mit o walce Setha i Horusa. Przez ten trwający wiele lat bój o władzę
ucierpiał Egipt i jego mieszkańcy. W końcu Horusowi udało się pokonać pana zła,
przez przypadek ucinając mu … No, wiadomo co. Seth zaś wydłubał mu oko.
Przerwałam opowieść, patrząc z niesmakiem
na trzęsącego się ze śmiechu Toma.
- I z czego się cieszysz? – spytałam
oburzona.
- Horus uciął mu…?
Przez chwilę obserwowałam ze zgorszeniem
jak Tom wyśmiewa się z nieszczęścia mojego ulubionego boga.
- Nawet dla mnie to straszne – dodał.
- Nic dziwnego – stwierdziłam. – Ale za
to Seth poćwiartował ojca Horusa, Ozyrysa. Rozrzucił te części ciała po wszystkich
częściach świata, ale jego żona Izyda odnalazła je i skleciła męża z powrotem.
Tom przysunął się do mnie. Był całkiem
spokojny, jak gdyby się spodziewał takiego obrotu zdarzeń. Pomógł mi się ułożyć
obok siebie na kamiennej stopie Slytherina. Pochylił się nade mną i zaczął z
pasją całować tak, jak nigdy dotąd. Jedną ręką sięgnął do mojej zapinki,
pociągnął ją wzdłuż i rozerwał mi szatę na dwie części, a srebrne guziki
pryskały na boki niczym ziarna grochu. Postanowiłam leżeć na tym zimnym
kamieniu i czekać na jego kolejny ruch.
*
Tom usiadł obok mnie, z lekko
rozczochranymi włosami i nieco zaczerwienioną twarzą. Spojrzałam na moją
poszarpaną szatę, leżącą na podłodze w wodzie. Zaśmiałam się i uderzyłam
Riddle’a kilka razy po ramionach.
- Jak teraz wrócę na górę? – spytałam z
wyrzutem. – Dam mi różdżkę.
Posłusznie oddał mi swoją i obserwował,
jak naprawiam rozerwaną szatę. Ubrałam ją i zabrałam się do zbierania srebrnych
guzików.
- Obrzydlistwo – mruknęłam, wycierając je
w brzeg szaty ze śmierdzącej wody.
Różdżką zaczęłam je sobie przyszywać do
szaty. Kiedy skończyłam, zapięłam je i podniosłam z podłogi książkę.
- Chodźmy stąd, mam dość tego szlamu i
brudu – dodałam, przeskakując wielką kałużę. Tom wstał, ubrał się o wiele
szybciej niż ja i poszliśmy w stronę wyjścia.
Kiedy znaleźliśmy się w sali z kościami,
Riddle chwycił mnie za nadgarstek i bez ostrzeżenia wzniósł się w powietrze,
ciągnąc mnie za sobą.
Klnąc ile sił w płucach, wylądowałam po
chwili w łazience Jęczącej Marty. Serce tłukło mi się o żebra jak oszalałe.
- Ku*wa! – krzyknęłam. – Co ty sobie
myślisz?
Uderzyłam go kilkakrotnie w pierś
zaciśniętymi pięściami. Tom zakrył głowę rękami, spodziewając się kolejnych
uderzeń. Ja jednak, dysząc ciężko, oddaliłam się od niego na kilka kroków i
prychnęłam pogardliwie. Oburzenie powoli mnie opuściło. Rozejrzałam się po
łazience z niemalże czułością w oczach.
- Pamiętasz, co się działo, kiedy były te
napaści? – spytałam już o wiele spokojniej. – Nauczyciele wariowali… ach…
Tom opuścił ręce.
- Tak, może znów by wypuścić bazyliszka?
– zaproponował, ale widząc moje krytyczne spojrzenie, natychmiast zaprzeczył
temu, co powiedział i zapewnił mnie, że nie będzie już budził tego ogromnego
węża.
- I tak miał dzisiaj już niezłe widowisko
– stwierdziłam, uśmiechając się lekko i patrząc na niego z dawnym łobuzerskim
błyskiem w oczach.
Opuściliśmy łazienkę na wszelki wypadek,
gdyby niedaleko kręcił się jakiś nauczyciel.
~*~
To pierwsza scena erotyczna napisana
przeze mnie w szkole. Konkretniej na matematyce. Drugiego czerwca mam
bierzmowanie, a we środę egzamin, później próby… Nie wiem, czy w tym tygodniu
uda mi się coś jeszcze napisać. Dedykacja dla Eles., gdyż Ona poddała mi pomysł skazania bazyliszka na tę wizję w
Komnacie xD