10 listopada 2010

Rozdział 54

Rozdział zawiera wątki erotyczne, sceny nieprzeznaczone dla dzieci, dlatego życzę miłego czytania xD
*

Muszę przyznać, że Tom mnie zadziwił swoją wytrwałością. Od czasu, kiedy zamordowałam Carmen, jego pokora w ogóle się nie zmieniła. Robił wszystko, o co go poprosiłam i to bez marudzenia, słowem się nie odzywał, kiedy mu mówiłam, że wracam lub wybieram się do Marcusa. W głębi serca podziwiałam jego wytrwałość, to, że powstrzymywał swoje rządze przez tak długi czas. Nadeszły wakacje, a ja wciąż pozostawałam nieugięta. Co prawda, nie byłam już tak chłodna, ale w niektórych sprawach wciąż ziałam jadem, na przykład na wspomnienie Carmen. Na jego riposty, których nie zdołałam niestety z niego wyplenić, reagowałam gniewem. Nabrał też ostatnio zwyczaju przynoszenia mi kwiatów. Lubiłam je, ale bez przesady. Dlatego czasami zanosiłam je na grub Marcusa. To zależało od mojego humoru.

Wzięłam sobie urlop na kilka dni, by nacieszyć się ciepłymi dniami. Lato nie zapowiadało się tak słonecznie, jakbym chciała, dlatego podczas tego tygodnia, kiedy słońce mocno grzało, postanowiłam spędzić trochę czasu na cmentarzu. Przyjemnie było siedzieć przy grobie, w pełnym słońcu, wdychać woń lasu, wosk i kwiatów.
W pierwszy dzień urlopu pozwoliłam sobie wstać trochę później. Zwykle kładłam się około północy, dość wcześnie budziłam się do pracy… Dlatego bardzo schudłam i w ogóle wyglądałam okropnie.
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam Toma siedzącego na brzegu łóżka. Uśmiechał się jak anioł, a przynajmniej usiłował. W rękach trzymał kubek z parującą herbatą; wiedział, że moim zwyczajem było co rano wypijać choć kilka łyków tego napoju.
- Dzięki – mruknęłam, biorąc od niego kubek. – Która godzina?
- Po dziewiątej.
- A ty czasami nie powinieneś być na dole, w sklepie?
- Dziś mam zmianę od południa.
- No tak.
Zapanowało milczenie, podczas którego sączyłam powoli herbatę, wpatrując się bezmyślnie w okno. Riddle nagle zrobił jakiś ruch, a w jego dłoni pojawił się niewiadomo skąd mały bukiecik dzikich fiołków. Uwielbiałam je, zawsze przypominały mi o Marcusie. Takie w końcu rosły na jego grobie.
- Dla ciebie – odezwał się.
Hmm, jaki miałam dziś humor? Chyba raczej nie najgorszy. W końcu to pierwszy dzień mojego urlopu, była ładna pogoda, a ja wybierałam się do Marcusa… Sądzę, że Riddle zasługuje, by tego ranka być dlań miła. Wzięłam od niego bukiecik i zbliżyłam do nosa. Pachniał zupełnie tak samo jak te fiołki na grobie mojego żołnierza. Uśmiechnęłam się znad kubka.
- Dziękuję.
Pozwoliłam mu się pocałować w policzek. Wyczuł, że nie pozwolę mu na więcej, więc szybko odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość.
- Zaraz, skoro ja mam urlop, Burkes dziś opróżnia magazyn, a twoja zmiana zaczyna się o dwunastej, to kto pilnuje sklepu? – zapytałam zaniepokojona. Riddle nagle zrobił zmieszaną miną i odwrócił wzrok.
- Wczoraj wieczorem Burkes tu przyszedł i mi wszystko wyjaśnił. Tylko się nie złość. Spałaś już, a ja nie chciałem cię budzić. Dziś rano zatrudnił tu nową pracownicę. Nazywa się Vanessa Parkinson, to, zdaje się, jedna z koleżanek Bellatriks Black – odpowiedział. – Pracuje tu, bo zawaliła sobie SUMY.
Przełknęłam ostatni łyk herbaty i oddałam mu kubek, a w głowie dokonałam szybkich obliczeń.
- Ale Bella jest chyba teraz w ostatniej klasie, prawda? – spytałam.
- Parkinson pewnie była starsza. Nie wiem, nie interesują mnie takie dziewczyny – Tom tylko wzruszył ramionami, a głos odzyskał dawno już zapomniany przeze mnie ironiczny tembr.
- To jakie interesują?
- Nie wiem. Żadne – odparł i wstał, żeby odnieść kubek na stół. – Oprócz ciebie.
Ruszył w stronę drzwi, ale nie pozwoliłam mu tak łatwo zwiać.
- Tom, chodź tu na chwilę – przywołałam go do siebie gestem ręki. Riddle posłusznie wykonał polecenie. Przysunęłam się bliżej ściany, żeby mu zrobić miejsce na łóżku. Mój uśmiech mówił sam za siebie, ale ten, jak każdy facet, któremu wszystko należy powiedzieć wprost, prostym, zrozumiałym językiem, mało z tego wyłapał. Dlatego musiałam rozpiąć kilka perłowych guzików koszuli nocnej, by w końcu pojął. Położył się obok mnie.
- Skąd ta zmiana? – zapytał.
- Nie wiem. Może uznałam, że już odbyłeś swoją karę? Nie gadaj tyle, tylko mnie pocałuj. No, już.
Zrobił to, co mu kazałam. Już od dawna mnie nie całował, nauczył się, że dostanie ode mnie w twarz, jeśli się odważy. A ja muszę przyznać, że trochę za tym tęskniłam. Przetoczył się na mnie i zaczął powoli, spokojnie rozpinać guziki mojej koszuli. I dobrze, że tym razem nad sobą panował, bo bardzo ją lubiłam. Nie chciałam, by za chwilę przypominała kupkę podartych strzępów materiału. Ostrożnie zdjął mi ją przez głowę, jakby się obawiał, że jeśli będzie zbyt gwałtowny, zmienię zdanie. A ja właśnie chciałam, żeby taki się stał.

Owinęłam sobie jego kosmyk włosów dookoła palca i pociągnęłam do tyłu, jedną nogę zaś zacisnęłam na jego biodrze. Ubrany był w schludną, czarną koszulę i spodnie od garnituru; pewnie znów wybierał się do Chefsiby. Ale będzie niestety musiał się przebrać, bo nie wypuszczę go z tego łóżka tak eleganckiego, jak oczekiwała tego panna Smith.
- Tom, wolisz, kiedy mówię otwarcie o tym, co myślę, prawda? – zapytałam trochę poirytowana. Kiedy przytaknął, dodałam: - Więc postaraj się, dobrze? Po tym, co mi dałeś wcześniej, taki spokojny seks mi nie wystarczy.
Uśmiechnęłam się, żeby nie zabrzmiało to jak irytująca uwaga. Chciałam, aby to była raczej wskazówka. Riddle również się uśmiechnął, z ulgą, zdaje się. Rozebrał się w sposób dość chaotyczny. Chwycił mnie za włosy i odciągnął mi głowę do tyłu. Trzymał mnie teraz o wiele mocniej, niż zwykle, przypomniałam sobie to, co odczuwałam dawno temu, zanim postanowiłam ukarać Toma. Musiałam przyznać, że tęskniłam i za tym, brakowało mi tych wszystkich emocji. Nie myślałam jednak, że Riddle tak przesadzi. Bo przesadził. To było dość obrzydliwe, ale jakoś nie myślałam wtedy o tym. Moje ciało odbijało się od materaca z każdym jego pchnięciem. Sprawiło mi to ból, nieznany dotąd, dopiero po chwili pojawiła się przyjemność. Powinnam częściej zabraniać mu dostępu do mojego ciała.
Pociągnął mnie za lewe ramię, ale chyba nie wymierzył prawidłowo szerokości łóżka, bo spadliśmy z niego na zakurzoną podłogę. Miałam to szczęście, że wylądowałam bezboleśnie na Tomie, za to on, kiedy z głuchym odgłosem uderzył o drewniane, nieheblowane panele, stęknął cicho. Zaśmiałam się i pochyliłam głowę, żeby go pocałować.
Wbrew pozorom, nie trwało to tak długo, zaledwie kilka minut. Jego ostatnie pchnięcia były coraz szybsze i bardziej bolesne. W końcu poczułam w sobie ciepłą stróżkę. Ja doszłam chwilę później, z przeciągłym jękiem, po czym, ciężko dysząc, oparłam policzek o jego falującą pierś. Zamknęłam na chwilę oczy, chcąc uspokoić oddech. Riddle przez chwilę gładził mnie jedną ręką po plecach. Sama nie wiem, jak długo tak leżeliśmy, całkiem nadzy, na zakurzonej podłodze, wciąż żyjąc emocjami, które niedawno całkowicie w nas opadły. W końcu Tom poruszył się. Podźwignął się na łokciu, wstał i zaczął się ubierać. Ja zaś siedziałam, zasłaniając piersi rękami i przyglądając mu się.
- Wiele kobiet chciałoby się znaleźć na moim miejscu – odezwał się. – Jaki ty jesteś skromny – zauważyłam z uśmiechem. Pomógł mi wstać. Poczułam jego spermę, spływającą mi po wewnętrznej stronie uda. Ubrałam przez głowę koszulę nocną, żeby nie paradować po pokoju nago.
- Sama zobaczysz, jak zejdziesz na dół. Ta dziewczyna widziała mnie dziś rano tylko raz… - urwał, a na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju zadowolenia.
Chciałam coś od niego wyciągnąć, ale kazał mi iść się przebrać. Bardzo chciałam zobaczyć tę całą Vanessę. Dlatego nie dałam długo Tomowi na siebie czekać. Zaledwie dziesięć minut później, po wzięciu lodowatego prysznica i wyplątaniu szczotki z włosów, zeszłam z nim a dół.

Za ladą stała dziewczyna, mniej więcej mojego wzrostu, z czarnymi, farbowanymi, mocno kręconymi włosami, rumianymi policzkami i orzechowymi oczami. Ubrana była w zwykłą, czarną szatę czarownicy, na twarzy delikatny makijaż; nawet byłaby ładna, gdyby nie nieproporcjonalnie drobny nos, wąskie brwi i wyraz twarzy. Wyglądała, jakby wciąż nękał ją przykry zapach. Kiedy usłyszała kroki, odwróciła się. Uśmiechnęła się do Toma, ale kiedy jej wzrok padł na mnie westchnęła cicho, a brwi jej zadrgały.
- To jest Vanessa Parkinson, ta nowa pracownica – powiedział mi Riddle.
- Aha, miło mi – mruknęłam, choć moja mina mówiła zupełnie co innego.
- Mniemam, że dobrze się spało? – zapytała, a w jej głosie dosłyszałam gorycz i irytację.
- Doskonale, ale dzięki za troskę.
- No, to nawet było słychać.
Usiadła na krześle z bardzo niezadowoloną miną, po czym złożyła łokcie na blacie, a podbródek oparła o zaciśnięte pięści.
- Mówiłeś coś o tej Chefsibie Smith – zwróciła się do Riddle’a.
- No tak, wspomniałem, że za chwilę do niej idę – odparł, nawet na nią nie patrząc. Szybko zapiął płaszcz pod szyją, ujął w dłonie moją twarz, pocałował mnie w usta i dodał: - Niedługo będę z powrotem, kupię coś na obiad.
Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi. Kiedy za nimi zniknął, odwróciłam się w stronę Vanessy. Ona również mi się przyglądała. Nie chciałam robić Tomowi wstydu, dlatego naskoczyłam na nią, kiedy wyszedł.
- Powiedz mi. Czy ty masz coś do Toma? – spytałam uprzejmym, ale chłodnym tonem. Parkinson zmrużyła oczy.
- Nie twoja sprawa, czy coś do niego mam, czy nie – odrzekła.
Rozjuszyły mnie nie tyle jej słowa, co ton, którym je wypowiedziała. Uśmiechnęłam się, lecz nie było w tym geście nic przyjaznego. Wręcz przeciwnie, dość wyraźnie można w nim było zauważyć groźbę. Podeszłam do niej, oparłam obie ręce na blacie lady i spojrzałam jej prosto w oczy.
- Wiesz, dam ci pewną radę i naprawdę, będzie dla ciebie lepiej, jeśli się do niej dostosujesz. Jeśli choć zbliżysz się do Toma, pożałujesz, że się urodziłaś – wysyczałam. – Podam ci taki przykład… Była kiedyś taka Carmen. Ona bardzo chciała zdobyć Toma. Nie udało się jej, ale na swoje nieszczęście spotkała mnie. Cóż, jak przypuszczam, musieli zszyć kawałki jej ciała, zanim ją pochowali. Pomyśl o tym, kiedy najdzie cię ochota na romans z nim.
- Wątpię, by Tom tak bardzo się ciebie słuchał. Jeśli będzie miał chęć na mnie, nie powstrzymasz go – oświadczyła, parskając śmiechem.
- Och, czyżby? Po tej przygodzie z namolną Carmen odmawiałam mu seksu przez bardzo wiele tygodni. Wątpię, by ryzykował związek ze mną dla zwykłych dziwek. Zresztą, mam poważne wątpliwości, by ktokolwiek poza mną zdołał sprawić, że mu stanie – wyprostowałam się i ruszyłam schodami na górę.
Kurde. Kiedy wpadam w gniew, zaczynam używać prostackich słów. A to z pewnością mi nie przystawało. Musiałam je nabyć w towarzystwie Nicka i jego znajomych. Powinnam się ich oduczyć.
Jedząc śniadanie i karmiąc Midnight’a skórkami z szynki, zastanawiałam się, czy czasami Vanessa już samą swoją fascynacją Tomem nie zasłużyła na karę. Postanowiłam jednak dać sytuacji się rozwinąć. No i będę mogła sprawdzić wierność Riddle’a. Co do jego uczuć, byłam pewna, że nigdy mnie nie przestanie kochać. Ale co do ciała… W końcu prędzej czy później Parkinson spotka taki sam los, który spotkał Carmen. Ale warto poczekać, choćby dla osobistego wzbogacenia wiedzy.


Oczywiście, cały ten dzień spędziłam na cmentarzu, bo gdzieżby indziej? Pozwoliło mi to na jakiś czas wymazać z wyobraźni męczącą mnie twarz Vanessy. Nowa pracownica Burkesa na szczęście i nieszczęście wynajęła pokój tuż obok naszej sypialni, więc łatwo mogła dosłyszeć głośniejsze rozmowy i, ehm, nie da się ukryć, inne odgłosy. Riddle oczywiście był zachwycony tym, że brunetka była w nim tak zadurzona, wykorzystywał to i urywał się wcześniej z pracy, by spędzić więcej czasu ze mną, podczas gdy ona odrabiała za niego dodatkowe godziny. Oczywiście nie miała pojęcia, co wtedy robił.
Zauważyłam, że bardzo nie lubiła Midnight’a, co sprawiało, że moja niechęć do niej wciąż się pogłębiała. Tom na początku niewiele sobie z tego robił, pewnie dlatego, że nic o tym nie wiedział, ale kiedy doszło do fizycznego nękania mojego kota, musiałam jakoś zareagować.
- Tylko ty możesz cokolwiek w tej sprawie zrobić. Nie życzę sobie, żeby ta dziewczyna kopała cząstkę mojej duszy – powiedziałam mu, z czułością głaszcząc kota. Riddle, który czytał jakąś czarnoksięską książkę, natychmiast się wyprostował, twarz mu spoważniała.
- Kopnęła Midnight’a? – powtórzył.
Pokiwałam głową. Ten wstał, odłożył książkę i bez słowa zszedł na dół do sklepu. Usłyszałam, jak z pół piętra odzywa się do niej po imieniu. Jego głos nie brzmiał zbyt radośnie. Zachwycona, pobiegłam za nim, żeby podsłuchać, jak „zwraca uwagę” Vanessie. Wyjrzałam nawet ostrożnie zza balustrady. Tom opierał się obiema rękami o brzeg lady. Parkinson, która siedziała na krześle tuż za nią, uśmiechnęła się i spłonęła rumieńcem.
- O co chodzi? - zapytała, siląc się na seksowny ton.
- O Midnight’a. To kot Victorii. Dlaczego go męczysz?
Riddle patrzył na nią tak, że dziewczyna przestała się uśmiechać. Pochyliła się jednak do przodu, odsłaniając piersi. Poczułam gwałtowny przypływ irytacji, ale Tom tylko zerknął na nie, po czym utkwił wzrok w jej oczach.
- Nie lubię go, włóczy się po piętrze i syczy na mnie – wyjaśniła.
- To bardzo mądry kot. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak łatwo rozgryza ludzki charakter.
Wyprostował się i skrzyżował ręce na piersiach.
- Ale uważam, a i ty pewnie mi nie zaprzeczysz, że chodzi o Victorię, nie o jej kota – dodał.
Po raz pierwszy Parkinson przestała zachowywać się jak idiotka, strzelać zalotnie oczami i uśmiechać się. Teraz wyraźnie się zmieszała, odwróciła wzrok.
- Jest dla mnie niemiła, więc nie dziw się, że nie darzę jej sympatią – odparła piskliwym głosem. Podbródek jej zadrżał, a w oczach rozbłysły łzy, co spowodowało, że Riddle westchnął zrezygnowany. Zawrzałam od gniewu. Z tak dużej odległości wyczułam, że to krokodyle łzy. Nie wierzę, że on tego nie zauważył.
- Daj spokój. Jeśli klient przyjdzie, nie obsłużysz go taka rozmazana – głos mu złagodniał, wyciągnął różdżkę, ale nie po to, by ją ukarać, lecz wyczarować chusteczkę i podać ją naszej beksie. Ta uśmiechnęła się przez fałszywe łzy, patrząc na niego z wdzięcznością.
- Wiedziałam, że ty mnie zrozumiesz, Tom – powiedziała mu.
- Sądzę, że sobie wszystko wyjaśniliśmy – rzekł o wiele chłodniejszym głosem, jakby chciał nadrobić swoje wcześniejsze, uprzejme zachowanie.
Vanessa nic więcej nie powiedziała, więc Riddle odwrócił się i wszedł na piętro. W połowie drogi natkną się na mnie. Nie musiałam mu mówić, co sądziłam o jego rozmowie z Parkinson. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pokoju. Kiedy Tom dotarł tam za mną, ja już ubierałam płaszcz.
- Coś się stało? – zapytał niewinnym tonem.
- Nie, oprócz tego, że zamiast zwrócić uwagę Parkinson, ty ją pocieszasz – oświadczyłam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Do Marcusa.
Trzasnęłam drzwiami. Pogoda, mimo że było lato, często się psuła. Dziś padał deszcz, a niebo przysłaniały ciemne chmury. Przy wejściu na cmentarz było trochę błota, trawa na grobie Marcusa nieco rozmokła. Nie było nawet sensu zapalać znicza. Usiadłam na ziemi, wciąż kipiąc ze złości. Ona jeszcze zobaczy. Przekona się, że nie warto ze mną zadzierać.

*

Jestem pamiętliwa, dlatego obrażona byłam na Toma do końca tego tygodnia. Byłam tak nieprzyjemna, że nawet Vanessa czuła swego rodzaju lęk przede mną. Trochę się udobruchałam, kiedy skończył mi się urlop. Musiałam być przecież miła dla klientów i w ogóle…
Chefsiby Smith już nie musiałam odwiedzać, ale miałam za to takich czarodziejów, do których chodziłam, że można się tylko załamać. Nie dość, że musiałam znosić ich żałosne zaloty, to i byłam zmuszona czarować ich wdziękiem. Upokarzające.

Wakacje już biegły ku końcowi, pogoda była kiepska, jak to w Anglii. Te mgły mnie dołowały. Czułam się bardzo zmęczona ta pracą, moim monotonnym życiem i wżeraniem się z Vanessą. Coraz częściej widywałam ją w towarzystwie Toma, który nie był tym zachwycony. W ostateczności przymykałam na to oczy, ale pewnego dnia, kiedy wróciłam od pana Brockiego i weszłam do pokoju, który wynajmowaliśmy, dostrzegłam siedzącą na krześle Parkinson, zabawiającą Riddle’a rozmową, przebrała się miarka.
- A co to ma znaczyć? – zapytałam z pretensją w głosie.
Vanessa zamilkła i oboje skierowali na mnie wzrok. Dziewczyna nie zdążyła nawet wypowiedzieć choćby słówka w ramach wyjaśnień. Ledwo otworzyła usta, chwyciłam ją za kark z zadziwiającą siłą, podciągnęłam do góry i wyrzuciłam z pokoju.
- Za dwadzieścia minut zaczyna się twoja zmiana – dodałam i zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem. Teraz zwróciłam podejrzliwe spojrzenie na Toma.
- Cieszę się, że ją wyrzuciłaś. Naprawdę, tak głupiej dziewczyny jak Vanessa jeszcze w życiu nie widziałem. A przecież znałem Holly-Dolly rzekł z uśmiechem, ale wcale mnie to nie uspokoiło.
- Chyba pamiętasz, co było po tej sprawie z Carmen – rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie. – Niczego się nie nauczyłeś? Skoro tak bardzo jej tu nie chciałeś, dlaczego sam jej nie wyrzuciłeś? Wielki Lord Voldemort nie jest w stanie odmówić jakiejś pracownicy. Panie, zadziwiasz mnie.
Riddle zaśmiał się.
- Dżahmes, bardzo mi pochlebia, że tak mnie bronisz i jesteś o mnie zazdrosna, ale przecież nie musisz wpadać w paranoję – stwierdził. Mimo że byłam na niego trochę obrażona, pozwoliłam mu się objąć.
- Ale pamiętaj, że ja jestem bez przerwy czujna – mruknęłam.
Nic nie odpowiedział, tylko zaczął mnie całować. Musiałam go od siebie całkiem mocno odepchnąć, zanim dotarło do niego, że na nic więcej nie może liczyć.
- Przecież nie mam żadnej kary, czy coś – zauważył trochę oburzony.
- Nie, ale ja dziś po prostu nie mogę. Sam mówiłeś, że nie chcesz, bym teraz znów była w ciąży – wyjaśniłam dość, mętnie, ale zdaje się, że zrozumiał.
- Aha, no tak.
Ku jego zaskoczeniu, uśmiechnęłam się.
- Ja nie mogę, ale nie jest powiedziane, że ty też – odparłam.
Moja ręka zsunęła się powoli na wysokość jego paska od spodni. Odpięłam go, po czym wsunęłam dłoń za spodnie, gdzie napotkałam sztywną już przeszkodę. Drugą ręką ujęłam jego podbródek. Zanim go pocałowałam, Riddle odezwał się, mało skupiony na tej czynności:
- Kochanie, jeśli to ma być forma kary…
- Nie. To nie jest kara – przerwałam mu i musnęłam ustami jego dolną wargę.
Wcześniej trochę o tym myślałam, ale byłam chyba jeszcze zbyt niedojrzała, by zgodzić się na przekroczenie tej granicy intymności. Ale teraz… Dlaczego by nie spróbować? Uklękłam przed nim i rozpięłam mu spodnie. Tom przyglądał mi się z góry, trochę zdezorientowany, kiedy zsunęłam mu bokserki. Sypiałam już z nim wiele razy, ale jakoś nie miałam okazji przyjrzeć się z bliska owej intymnej części ciała. A teraz miałam ją tuż przed nosem. Poczułam lekki niepokój, bo po raz pierwszy musiałam wszystko zrobić sama. Uśmiechnęłam się jednak do Riddle’a, bo i on wyglądał dość niepewnie, po czym włożyłam do ust jego magiczny atrybut. To dziwne uczucie, muszę przyznać. Zamknęłam oczy, by się skupić.
Kiedy zaczęłam go ssać, ręce Riddle’a zsunęły się na mój kark, a on sam wydał z siebie przeciągłe, niskie westchnienie. Dłonie zaciskały się na moich włosach, trochę zbyt mocno, jak dla mnie.
Przez kilka minut zajmowałam się z czułością jego męskością. Zaczęłam łapać, o co w tym wszystkim chodziło, ale już wiedziałam, że to nie „sport” dla mnie. W końcu, wraz z jego ostatnim jękiem, poczułam w ustach gorącą stróżkę substancji. Przełknęłam i prawie natychmiast się zakrztusiłam. Dopiero teraz poczułam, jak bolą mnie kolana. Tom przykucnął przy mnie, zapinając spodnie.
- Jestem chyba na to jeszcze za młoda – stwierdziłam, kiedy mnie przytulił.
- Ja chyba też.
Pocałował mnie w szyję, nadal nie wypuszczając z mocnego uścisku. A przecież nic się nie stało. Nie rozumiem, dlaczego traktuje mnie tak, jakbym stała się ofiarą jakiejś katastrofy.
- Przestań, nic się nie stało, chciałam ci sprawić odrobinę przyjemności. Wiem, że ostatnio traktowałam cię okropnie. Tyle mówiłam o tym, że jesteś oziębły, a sama nie byłam lepsza. Broniłam ci dostępu do siebie, żeby ci zrobić na złość – wyznałam bardzo skruszona. Dopiero teraz dostrzegłam tym wszystkim, że stałam się okropnie mściwa. Tom nigdy by nie zostawił mnie dla innej dziewczyny, bo w jego życiu nie powinno być kobiety. A to, że ja się w nim znalazła, to pewnie przypadek.
- Raczej przeznaczenie – odezwał się Tom.
Spojrzałam na niego z oburzeniem.
- Przestań czytać mi w myślach!
- Przepraszam ale chciałem znać twoje zdanie na ten temat – powiedział, a oczy zalśniły mu czerwienią. – Chciałem cię jeszcze prosić o jedno. Wiem, jak znosisz pobyt tutaj, okropną pogodę, kiepskie warunki i jeszcze tę całą sytuację z Vanessą. Ale wytrzymaj jeszcze trochę, dwa miesiące, może nawet krócej. Dobrze?
Pokiwałam głową, a on ujął moją twarz i pocałował mnie lekko w usta. Stał się jakoś dziwnie dla mnie czuły. Ale to z czasem mu minie, na pewno. Pomógł mi wstać.
- Chodź, przejdźmy się trochę – zaproponował.
Bez słowa opuściliśmy sklep. Vanessa zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem. Coś czuję, że długo na tym świecie nie pobędzie z takim podejściem do mnie i Toma.

~*~

Trochę porno się zrobiło. Dlatego teraz, ku mojej radości, dla odmiany stworzę kryminałek. Przydałoby się też przyspieszyć trochę fabułę. Muszę też przyznać, że z tym rozdziałem chyba pobiłam swój rekord w szybkości pisania.

Chciałam jeszcze napomknąć, że dzisiaj mija druga rocznica tego bloga xD Jestem naprawdę szczęśliwa, że mogłam dotrwać tak długo i jeszcze się nie załamać. Jest już późno, a ja chciałabym napisać więcej. Mam nadzieję, że przetrwam tutaj kolejne dwa lata xD Dedykacja dla Was wszystkich, tych, którzy komentują, i tych, którzy czytają, ale nie mają odwagi lub weny, żeby dać o sobie znać xD 

54 komentarze:

  1. ~Allelek
    11 listopada 2010 o 00:27

    że tak powiem nie mogłam się doczekać, już myślałam że nic dziś a raczej wczoraj nie dodasz a tu taka niespodzianka :D Było ostro momentami tak jak obiecałaś, rozdział moim zdaniem bardzo fajny a ta Vanessa jakaś taka dziwna jest nie lubie jej, jak mogła kopnąć kota ?! XD Gratuluje tych dwóch lat pisania, bardzo się rozwinęłaś? nie wiem czy to dobre słowo ale chodzi o to że coraz lepsze notki, oby tak dalej to wydasz książkę i ja ją z chęcią zakupie :D jesteś niesamowita ! Pozdrawiam :* PS. Po raz pierwszy jestem pierwsza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Allelek
      11 listopada 2010 o 00:30

      aa i zapomniałam wspomnieć że szablon jest cudowny i lubie połączenie złota/żółci z czernią. Ii czuć trochę klimat Egiptu :D

      Usuń
    2. 11 listopada 2010 o 17:55
      Ano, i ma być egipski klimat, bo ona w końcu Egipcjanką jest xD

      Usuń
    3. 11 listopada 2010 o 17:42
      No, to gratuluję xD Ano, rozwinęłam się, chociaż z tym blogiem też czasami miałam trochę kłopotu. Jak z każdym, ale i tak kocham je wszystkie xD

      Usuń
  2. ~olka
    11 listopada 2010 o 00:50

    Fajny rozdział i ładny szablon…………Dżahnes wyraźnie nie lubi Vanessy,ale chyba jej nie zabije………….Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 listopada 2010 o 17:37
      Dobrze powiedziałaś. CHYBA xD

      Usuń
  3. ~,,Marina,,
    11 listopada 2010 o 13:22

    Tak jak mówiłaś obrzydliwe i porno.xDJa Cie podziwiam że wzięłaś się na odwagę i takie zboczone sceny dajesz.Xp/Tak na marginesie troszkę mnie zbierało na odruch wymiotny, ale przeżyłam.Naprawdę świetny rozdział!!xxxD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 listopada 2010 o 17:36
      Noo, czyli nie tylko mnie mdli, kiedy to czytam! xD Whaha, ciekawa jestem, ile osób jeszcze się przyzna, że się im ta scena nie podobała xD A mówiłam, że na rocznicę szykuję coś szokującego? xD

      Usuń
  4. ~House
    11 listopada 2010 o 13:27

    No comment. xD TO ma być Twój nowy styl? Danke schön.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 listopada 2010 o 17:29
      Kto powiedział, że to mój nowy styl? Poza tym, ostrzegałam, że będzie obrzydliwa scena xD

      Usuń
  5. ~PauLina
    11 listopada 2010 o 16:22

    Szablon magia… Cóż blog ten moim życiem jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 listopada 2010 o 17:27
      Taak, szablon jest udany, tu się zgodzę xD

      Usuń
  6. ~PauLina
    11 listopada 2010 o 16:25

    Wkurwi.a mnie ta jeb.a.n.a Vanessa no. Cholera pisałam poprzedni komentarz długi to go ni ma… Rozdział boski życzę weny i czekam na kolejny ( mi sceny erotyczne nie przeszkadzają )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 listopada 2010 o 17:27
      Ano, ale sądzę, że następny rozdział Ci się baaaardzo spodoba, skoro tak jej nie lubisz xD

      Usuń
  7. ~Sheirana
    11 listopada 2010 o 18:29

    No nieźle… xD Też mnie lekko zemdliło xD Ale ogółem rozdział super. Jak zawsze zresztą.Szczerze, nie spodziewałam się tego xD No i ciekawa jestem, czy Vanessę też potraktuje podobnie do Carmen… W sumie to nie zdziwiłabym się ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 listopada 2010 o 18:18
      Podobnie? Carmen widziała tylko raz. Vanessę widzi codziennie. Więc wiesz, jaka może być jej nienawiść xD

      Usuń
  8. ~ThisLove
    11 listopada 2010 o 18:40

    Gratuluję drugiej rocznicy ! xD Odcinek naprawdę zboczony ale także bardzo dobry ;D Vanessa to wkurzające stworzenie powinno znikąć.

    OdpowiedzUsuń
  9. ~ThisLove
    11 listopada 2010 o 18:40

    Gratuluję drugiej rocznicy ! xD Odcinek naprawdę zboczony ale także bardzo dobry ;D Vanessa to wkurzające stworzenie powinno zniknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 listopada 2010 o 18:16
      Ano, wszyscy tylko albo o Vanessie, albo o tym, że odcinek zboczony xD

      Usuń
  10. ~,,Marina,,
    11 listopada 2010 o 19:06

    No mówiłaś.Ja przeżyłam szok!!xD Pojechałaś na maxa!xP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 listopada 2010 o 18:14
      No widzisz, wychodzi na to, że mam zawsze rację xD Przynajmniej jeżeli chodzi o moje opowiadania xD

      Usuń
  11. ~SK
    11 listopada 2010 o 20:12

    Na KOWAI-HANASHI.BLOG.ONET.PL Pojawiły się KOLEJNE NN i KONKURSY. przepraszam za spam ;) Gratuluję 2 lat bloga!!! XD Uwielbiam twoje opowiadanie. Masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~PauLina
    11 listopada 2010 o 20:42

    No mam szczerą nadzieję że tej kretynce Vanessie się coś stanie.O Dżizas jak ja uwielbiam to opowiadanie… Pisałam to już kiedyś ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 listopada 2010 o 18:13
      A jak myślisz, pozwolę, żeby łaziła i się naprzykrzała ? xD

      Usuń
  13. ~nicole .
    12 listopada 2010 o 19:49

    Ten rozdział jest taki „łóżkowy” xDFrozen, Frozen jakie ty tu wątki dodajesz. ;dParkinson zachowuje się identycznie jak jej córka/wnuczka/prawnuczka na Siostrzenicy xDPodobieństwo gwarantowane!A ma ta Vannessa (dobrze napisałam?) mopsowatą twarz? Czy może nie doczytałam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 listopada 2010 o 19:54
      No ba, jak każda z Parkinsonów! xD

      Usuń
  14. ~,,Marina,,
    12 listopada 2010 o 19:53

    Kobieto, same twoje pomysły są szokujące!!!xD/a jak rozpiszesz je to mi nawet spowiedź nie pomaga!!Heh..xp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 listopada 2010 o 19:56
      Whahaha, wiem, jestem zboczona xD Ale nie tak bardzo, jak niektórzy. Jestem tak zdrowo zboczona xD Gdybym w ogóle nie była w wieku prawie 17 lat, to bym normalna nie była xD

      Usuń
  15. ~Marina
    12 listopada 2010 o 22:23

    Niektórzy czyli?xxD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 listopada 2010 o 16:56
      No, jest wielu zboczeńców.

      Usuń
    2. ~Eles.
      13 listopada 2010 o 19:15

      Na przykład taka ja, ahahhah. Czekałam dłuuugo na ten rozdział i chwała Ci za niego, jest genialny. Znaczy no, wątki erotyczne, tylko takowe czytałam XD.

      Usuń
    3. 13 listopada 2010 o 20:13
      Whaha, no, przynajmniej się jedna przyznała xD Wątpię, by wszyscy przeczytali CAŁY rozdział xD Niektórzy pewnie też tylko te wątki xD Aha, na Siostrzenicy porwano Hermionę, co też jest ekscytujące, więc zapraszam xD

      Usuń
  16. ~Marina
    13 listopada 2010 o 20:49

    Ja też lubię erotyke ale bez przesady.Dzięki Tobie ją jeszcze bardziej polubiłam. Świat nie jest doskonały

    OdpowiedzUsuń
  17. ~Marina
    13 listopada 2010 o 20:49

    Ja też lubię erotyke ale bez przesady.Dzięki Tobie ją jeszcze bardziej polubiłam. Świat nie jest doskonały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 listopada 2010 o 23:13
      Whahaha, dzięki mnie ludzie stają się zboczeni xD

      Usuń
  18. ~Nats
    13 listopada 2010 o 22:04

    Wszystkiego najlepszego z okazji drugiej rocznicy ;]… Moja młoda duszyczka na szczęście nie czuje się zgorszona scenami w tym rozdziale :D Jakoś nie lubię tej Vanessy. Niech zrobi coś złego, a Dżahmes niech jej przypier… Ach te marzenia :D Już się nie mogę doczekać tego jak wszyscy będą się bać Victorii, gdy dowiedzą się kogo jest dziewczyną :) [rude-potter]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 listopada 2010 o 23:12
      Whahaha, wątpię, by ktokolwiek zważał na tę informację na początku rozdziału. Ale przynajmniej mam czyste sumienie, bo ostrzegam. Ja jednak powiem, że tylko ci, którzy znali Dżahmes i Toma osobiście, będą mogli ich rozpoznać po przemianie. Zwłaszcza, że Dżahmes w ogóle z wyglądu się nie zmieni. A inni nie będą mogli poznać, że Lord Voldemort i Dżahmes-Meritamon to Tom Riddle i Victoria Hortus to te same osoby.

      Usuń
  19. ~Marina
    14 listopada 2010 o 16:11

    Ale to są plusy nie minusy bo mamy przykład jak praktykować!!!hehehehehexD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 listopada 2010 o 22:16
      No, mogę już zakładać szkołę seksu xD

      Usuń
  20. ~Marina
    15 listopada 2010 o 14:11

    Zobaczysz, jeszcze będą chcieli twój autograf!!!xDHeh…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 listopada 2010 o 16:42
      No, ba, dziwisz się?

      Usuń
    2. ~Eles.
      15 listopada 2010 o 18:51

      To ja zbiję fortun na kartce któą od Ciebie dostałam, whhhahhahahahahhahahahaahha

      Usuń
    3. 16 listopada 2010 o 13:29
      Zamierzasz ją sprzedać? Foch.

      Usuń
    4. ~Eles.
      18 listopada 2010 o 17:52

      Oryginał? Coś Ty. Replikę zrobię XDDDDDDDDDD

      Usuń
    5. 19 listopada 2010 o 14:39
      Ano, faktycznie xD Ale to już nie to samo co oryginał xD

      Usuń
  21. ~Sheirana
    16 listopada 2010 o 21:53

    Kiedy nowy rozdział? Już mnie ciekawość zżera, co będzie dalej, a ja nie umiem wytrzymać dłużej niż kilku dni, żeby znowu nie zacząć Cię dręczyć o nn xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 listopada 2010 o 14:36
      Niestety, pech chciał, że zapomniałam w informacji napisać, że do końca tego tygodnie, tzn od poniedziałku do piątku nie będzie mnie na komputerze. Rozdział planuję dodać jutro, ale moja mama wróciła dwa dni temu z wywiadówki, jest nieco podkurzona i nie wiem, czy mi wpisze hasło na kompa, więc nie obiecuję xD

      Usuń
  22. ~lav i pav
    18 listopada 2010 o 21:27

    Chcesz wiedzieć co myślą o tobie inni? Czy jesteś głównym obiektem plotek w Internecie? Zgłoś się do oceny na http://www.oceny-lav-pav.blog.onet.pl My powiemy ci prawdę! PS: Tekst wielokrotnie powielany, nie traktuj go jako spam lecz reklama typu zaistnieć w sieci :)

    OdpowiedzUsuń
  23. ~angi_414
    20 listopada 2010 o 23:19

    super blog. ;D rozdział świetny, szczególnie wspólne sceny tom’a i Dżahmes XD weź ukatrup może tą vanesse, co? nie lubie jej. a dżahmes mogłaby sobie zrobić horkruksa dzięki jej śmierci. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 listopada 2010 o 16:10
      Już zrobiła, dzięki śmierci Holly-Dolly xD

      Usuń
    2. ~angi_414
      26 listopada 2010 o 23:40

      no ale drugiego! xD

      Usuń
    3. 26 listopada 2010 o 23:44
      A wiesz, że Holly była w ciąży?

      Usuń
  24. wiwien@amorki.pl
    24 listopada 2010 o 21:58

    świetny rozdział, a Tom faktycznie zrobił się ostatnio za miły i za czuły i to nie tylko dla Dżahmes, ale dla tej całej Vanessy też. Ciekawe czy jak by ich np. Nick ( ten były Dżahmes) odwiedził to też by był taki miły. Podoba mi się też twój nowy szablon;]pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 listopada 2010 o 16:08
      O Nicku wspomnę jeszcze tylko dwa razy. No, może nieco więcej, ale dopiero po odrodzeniu Voldemorta.

      Usuń