25 września 2010

Rozdział 50

„Groby są cieplejsze od ludzi!”
Rozdział zawiera wątki erotyczne, sceny nieprzeznaczone dla dzieci, dlatego życzę miłego czytania xD
*
Przez całą jesień, bez względu na pogodę, dzień w dzień odwiedzałam grób Marcusa. Lubiłam siadać przy jego mogile i wpatrywać się w jego zdjęcie. Czasami też rozmawiałam z nim o tym, co się tego dnia stało. Że Tom był w kiepskim nastroju, Zivit wysłała mi sowę lub trafił mi się nieuprzejmy klient. Z czasem zaczęłam traktować go jak żywego człowieka, połączyła nas dziwna miłość. Czasami nawet wolałam spędzać z nim więcej czasu niż z Tomem. Łączyło nas nieprawdopodobne uczucie, czułam do niego coś podobnego do tego, co żywiłam do Riddle’a. Był to niesamowity związek. Mój i Marcusa. A Tom chyba coś podejrzewał, bo traktował mnie jeszcze chłodniej niż zwykle. Zaczynał być zazdrosny o to, ile czasu spędzam na cmentarzu, ale nie non stop, tylko czasami. Kiedy przychodziłam późno do naszego pokoju albo wracałam przemoczona, bo akurat rozpadał się deszcz, pytał poirytowany:
- Byłaś u tego Marcusa, tak? Dałabyś sobie z nim spokój. Życia mu nie wrócisz, a przywiązując się do grobu ukazujesz, zresztą po raz kolejny, ludzką słabość.
Zwykle ignorowałam te docinki, ale jeśli dochodziło do tego, że obrażał Marcusa, szturchałam go lub popychałam, mówiąc:
- Albo wyrażasz się o nim z szacunkiem, albo w ogóle się nie odzywaj, zrozumiałeś?
Często wybuchały między nami kłótnie. Kiedy trwały, nie hamowałam się w ogóle, ale gdy mijały, zaczynałam mieć wyrzuty sumienia. Czy nasz związek to przetrwa… miałam poważne wątpliwości.
- Czy tobie tak trudno jest zrozumieć, że go kocham? – krzyczałam.
- Bardzo trudno! To głupota wiązać się z trupem! Tylko tracisz czas! No i szargasz swoje dobre imię! Jeśli jeszcze raz ram do niego pójdziesz, zrównam ten grób z ziemią! – Tom nie był mi dłużny.
Zawsze groził, że mu coś zrobi, ale nigdy tego nie robił. Zwykle po takich kłótniach następowało kilkudniowe nieodzywanie się do siebie, później znów przejściowy spokój; wtedy odnosiliśmy się do siebie przesadnie ugrzecznionym tonem. I znów kłótnia. Czułam, że długo tak nie pociągniemy.

Tego dnia panowała między nami akurat faza znaczącego milczenia. Było bardzo zimno, deszcz mieszał się ze śniegiem, mdłe, szare chmury przysłaniały niebo. Moja zmiana zaczynała się o szesnastej, co oznaczało, że pół godziny później miałam się spotkać z Chefsibą Smith. Próbowałam jakoś wyperswadować Tomowi, by ostatni raz, w pierwszy dzień urlopu, odwiedził ją i załatwił to wszystko, ale jak na złość, nie zgodził się. Dlatego, z bardzo niezadowoloną miną, wyszłam ze sklepu i teleportowałam się. Znalezienie odpowiedniego domu zajęło mi trochę czasu. Okazało się, że Chefsiba miała swoją własną kamienicę. Kiedy zadzwoniłam do drzwi, otworzył mi najbardziej pomarszczony, najstarszy i najbrzydszy skrzat domowy, jakiego w życiu widziałam. Nie rozumiem tych ludzi. Co odwiedzę kolejny dom, właściciele mają starszego skrzata, niż wcześniejsi. Ale ten, który mi otworzył drzwi, wydał się z nich wszystkich „naj”. Konkretniej skrzatka. Uniosła lekko krzaczaste brwi, widząc mnie.
- A pani do kogo?
- Jestem Victoria Hortus. Przyszłam do pani Chefsiby Smith, przysłał mnie pan Burkes – wyjaśniłam.
Skrzatka nic mi nie odpowiedziała, tylko chwyciła mnie za rękaw i zaprowadziła do salonu. Był to pokój duży, ale tak wypełniony różnymi przedmiotami i meblami, że to byłby chyba cud przejść przez niego, nie przewracając po drodze przynajmniej pół tuzina stolików i wysokich stojaków na kwiaty. Na niskim krześle siedziała bardzo gruba starsza pani. Ubrana była w zwiewną, jasnozieloną szatę, a na głowie miała tak wymyślną, rudą perukę z powtykanymi w nią pawimi piórami, że przez kilka sekund wpatrywałam się w nią, nie mówiąc ani słowa, jakby była jakimś nadprzyrodzonym zjawiskiem, stworem z innej planety. Dotarłam do bardzo zaskoczonej Chefsiby, przy okazji potykając się o niewielką pufę.
- Dzień dobry, przysyła mnie pan Burkes – wyjaśniła, lekko zdyszana, widząc jej pytające spojrzenie. Miała bardzo małe świńskie oczka, policzki tak pokryte różem, że wyglądała, jakby miała gorączkę. Usiadłam na wskazanej przez nią pufie, nie mówiąc ani słowa.
- Dlaczego nie przyszedł dziś Tom? – zapytała takim tonem, jakby to była moja wina, że to mnie Burkes wysłał, a nie Riddle’a.
- Lubi go pani, prawda? – odparłam wymijająco. Peruka na głowie Chefsiby zachybotała lekko.
- Oczywiście. To taki miły, grzeczny chłopiec, do tego przystojny – odpowiedziała. W jej głosie zabrzmiało oburzenie, jakbym popełniła fatalny błąd, nie zauważając wcześniej jego cech. Stłumiłam śmiech. Tak, Tom w istocie jest taki, jak go Chefsiba opisała, a już zwłaszcza miły. Spuściłam wzrok, żeby czasami nie parsknąć śmiechem. A panna Smith wybitnie mnie do tego prowokowała.
- Zgadzam się w stu procentach – przyznałam, a choć z moim głowie bardzo łatwo dosłyszeć się można było sarkazmu, Chefsiba nic nie zauważyła. – Tom przebywa obecnie na urlopie, wziął sobie kilka dni wolnych, by trochę odpocząć.
- I dlatego dziś zjawiasz się ty – pojęła w końcu starsza pani.
- Zgadza się.
Spojrzałyśmy sobie w oczy. Nie jestem pewna, czy mi się tylko wydawało, ale dostrzegłam w nich cień zazdrości. Zachwycona i rozbawiona tym zarazem, postanowiłam przez chwilę, zanim przekażę jej słowa Burkesa, pobawić się z panną Chefsibą Smith.
- Nie słyszałam o pani zbyt wiele. Tom nigdy mi o pani nie mówił – podjęłam na nowo, obserwując uważnie jej reakcję.
- A dlaczego miałby mówić? – spytała, a w jej tonie usłyszałam irytację.
- Bo mieszkamy ze sobą i często rozmawiamy o pracy – wyjaśniłam. – Oczywiście, nie dziwię się, że pani jest zdziwiona. Tom zwykle nie mówi klientom pana Burkesa o swoich prywatnych sprawach.
- Jesteś jego siostrą.
- Nie, jestem jego dziewczyną. Nazywam się Victoria Hortus.
Chefsiba przez pewien czas mierzyła mnie oceniającym spojrzeniem. W końcu westchnęła ciężko.
- Co pan Burkes ma mi do zaoferowania? – spytała.
- Och, drobiazg. Tym razem sprzedaje. Wie, że lubi pani kolekcjonować przedmioty należące do sławnych czarodziejów. A nabył niedawno pelerynę Egberyka Zuchwałego, obdarzoną wielką mocą. Oczywiście, nie posiada zdolności czynienia niewidzialnym, jak wszelkiego rodzaju niewidki, ale potrafi odbijać Zaklęcia Niewybaczalne. Z wyjątkiem Morderczego. Na to nie ma ochrony – pokrótce przedstawiłam jej plan mojego pracodawcy. 
- A pan Burkes chce mi ją sprzedać, bo…?
- Bo wie, że doceni pani wartość historyczną i…
- I lepiej zapłacę – dokończyła za mnie zgryźliwym tonem. – Jeśli się zgodzę, Tom dostarczy mi tę pelerynę, kiedy wróci z urlopu?
- Ależ oczywiście! Będzie to pierwsza rzecz, którą zrobi – przytaknęłam gorliwie, w duchu rycząc ze śmiechu.

Długo nie musiałam ukrywać litościwego uśmiechu, bo Chefsiba szybko mnie wyprosiła. Kiedy tylko skrzatka Bujdka zamknęła za mną drzwi, zaczęłam się śmiać. To było silniejsze ode mnie. Nigdy w życiu nie widziałam tak łatwowiernej kobiety.
Deportowałam się, ale nie do sklepu Borgina i Burkesa, lecz na cmentarz przy Sheeps Village. Pogoda była fatalna, ale nie powstrzymało mnie to od spędzenia tam dwóch godzin. Usiadłam tuż przy starym kamieniu i zaczęłam opowiadać Marcusowi o Chefsibie.
- To dziwna kobieta. Wielka napompowana baba w rudej peruce, a wredna tak bardzo, że współczuję Tomowi ciągłych wizyt u niej. Ale ta cała Smith chyba coś do niego ma, w każdym bądź razie uważam to za śmieszne. Niesamowite, że czuję współczucie do Toma. Dwa dni temu znów mu się zaczęło nie podobać, że tak długo z tobą rozmawiam. Chociaż, pomimo całkowitego braku seksu w moim życiu muszę stwierdzić, że nie mam najgorzej. Już niedługo przyjeżdżają rodzice i Zivit, bo siostra chciałaby zobaczyć śnieg
Potrafiłam tak mówić godzinami, aż zasychało mi w gardle. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, pomyślałby sobie, że zwariowałam. Ale odkąd tu zaczęłam przychodzić, nie spotkałam nikogo.

Do  sklepu Borgina i Burkesa wróciłam, kiedy zaczęło się powoli ściemniać. Czyli tak około ósmej wieczorem. Pokrótce objaśniłam pracodawcy, że Chefsiba zgodziła się pod warunkiem następnych odwiedzin Toma, po czym wspięłam się na górę. Gdy zdejmowałam mokry płaszcz, Tom obserwował mnie znad książki. Teraz już doskonale rozumiał hieroglify, więc czasami czytywał wypełnione nimi książki.
- Byłaś u Marcusa – to nie było pytanie, lecz raczej stwierdzenie. Zawsze byłam z nim szczera, więc pokiwałam twierdząco głową. – Jesteś cała mokra, chodź tu.
Posłusznie podeszłam i usiadłam przy nim na łóżku. Tom objął mnie, jakby chciał mnie ogrzać, odrzucając przy tym książkę na podłogę. Zamknęłam na chwile oczy. O wiele bardziej wolałam takie godzenie się, niż ostre stwierdzenie któregoś z nas: „Mam tego dość”.
- Nie powinnaś tam się szwendać o tej porze – dodał. Różdżką przywołał moją szczotkę i zaczął mi rozczesywać mokre włosy.
- Już o tym rozmawialiśmy…
- Nie o to mi chodzi – przerwał mi stanowczo. – Jest późno, ciemno, a cmentarz na skraju lasu nie jest dobrym miejscem na spędzanie tam wolnego czasu.
Zaprowadziłam tam Toma trzy tygodnie temu, trzydziestego pierwszego października, na jego osobiste życzenie. Od tamtego czasu wciąż mnie straszył niebezpieczeństwem czającym się w lesie, ale byłam głucha na każdą jego próbę zniechęcenia mnie do odwiedzania Marcusa.
- Może i tak – mruknęłam. – Ale każdy ma inne hobby.
Jego ręce niebezpiecznie zatrzymały się na moich piersiach. Od bardzo dawna nie pozwalałam się mu tak dotykać. W ciągu dnia nie było na to czasu, a w nocy spaliśmy, każde odwrócone w swoją stronę. Czasami też zdarzało się, zwłaszcza po naszych kłótniach, że Tom rozkładał sobie latający dywan na podłodze i przykrywał się peleryną, bo nie chciałam obok niego leżeć. Ale i tak była w tym jego zachowaniu jakaś lepsza strona. Nie wyrzucał mnie, tylko kazał mi spać w łóżku, jak prawdziwy dżentelmen, choć często kłótnie wybuchały przeze mnie.

- Jesteś mokra – powtórzył. – Przebierz się. Zaraz zrobię ci herbatę.
Poczułam jego usta z tyłu, na karku. Dobrze znałam skutki tego, co mogło się stać, więc wstałam z łóżka i otrząsnęłam włosy z wody, wciąż zerkając na niego z niepokojem. Nie nakrzyczał na mnie, że wróciłam do Marcusa tak późno, co wydało mi się złowieszcze.
Zaczęłam szukać w szafie koszuli nocnej. Usłyszałam skrzypnięcie sprężyn materaca, co oznaczało, że i Riddle opuścił łóżko. Po raz pierwszy poczułam się trochę zagrożona w jego obecności. Zwłaszcza, że odłożyłam swoją różdżkę na stół. Oczywiście, nie miałam żadnych szans w pojedynku z nim, ale mimo to… wolałam mieć ją w kieszeni. Odwróciłam się, by po nią sięgnąć, ale ku swojemu zdumieniu dostrzegłam Toma, stojącego tuż przede mną, z moją różdżką w ręku.
- Tego szukasz? – zapytał, unosząc ją na wysokość moich oczu. Zanim zdążyłam zrobić jakikolwiek gest, wyciągnął swoją, po czym obie różdżki odrzucił na podłogę. – Ni ufasz mi już?
Nic na to nie odpowiedziałam. Po prostu przyglądałam się mu, oczekując na następny jego ruch. A był on bardzo dziwny, biorąc pod uwagę okoliczności. Zrobił krok naprzód, przyciskając mnie do ściany. Zaczął mnie całować. Namiętność, z jaką to zrobił, nie spodobała mi się na początku, ale szybko wymazała też z mojej głowy wszelkie zaprzeczenia. Jeszcze nigdy tak mnie nie całował. Zwykle robił to delikatniej, ale teraz…
Z niezwykłą wręcz łatwością podciągnął mnie do góry i przygwoździł do ściany. Nagle zauważyłam, że w jakiś magiczny sposób pozbył się koszuli. Zacisnęłam nogi dookoła niego. O grozie tego wszystkiego przypomniałam sobie, kiedy zerwał mi apaszkę z szyi.
- Puszczaj, nie chcę tego – powiedziałam zaskakująco stanowczym tonem.
- Chcesz. Mnie nikt nie oszuka.
Jego głos był niesamowicie trzeźwy, co tylko wzmogło mój niepokój. Zaparłam się obiema rękami, choć udami wciąż ściskałam go za biodra.
- Wyrażę się jaśniej. Nie możemy tego zrobić. A kiedy ja mówię nie, to nie – warknęłam.
Myślałam, że mnie puści, ale nie. Zupełnie zignorował moje słowa. Brutalnie pochwycił moje usta, wolną ręką rozdarł mi bluzkę. Na początku zdębiałam, ale szybko odzyskałam czucie w kończynach. Tom przyparł mnie mocniej, żebym mu się nie wyśliznęła. Zupełnie nie wiedziałam, co robić. Byłam rozdarta między rozsądkiem a spontanicznością. Ja chciałam czego innego, ale moje ciało reagowało zupełnie odwrotnie. Zacisnęłam palce na jego plecach, wbijając w nie paznokcie aż do krwi. Riddle, dość nieskładnie chcąc zedrzeć ze mnie szatę, porwał ją tylko na strzępy.
- Jesteś potworem! – krzyknęłam.
- Też cię kocham – wysyczał mi do ucha.
Nadział mnie na siebie jednym mocnym pchnięciem. Poczułam łzy na policzkach, ale jednocześnie, kiedy zacisnął wargi na moich ustach, o wiele mocniej niż zwykle, posłusznie oddawałam pocałunki, dopóki sam nie skierował swoich ust na inną część mojego ciała.
- Nienawidzę cię! – udało mi się wykrztusić, dławiąc się łzami, pomiędzy dwoma przeciągłymi jękami… rozkoszy?
- Zaprzeczasz sama sobie – usłyszałam jego lekko zdyszany głos.
Znów spróbowałam się mu wyrwać, mimo że pragnęłam, by to trwało wiecznie.
- Sukinsyn! – uderzyłam go z całej siły w ramię, ale Riddle mocniej pchnął mnie na ścianę, więc dałam sobie spokój z wyzwiskami. Teraz to do mnie dotarło. To cudowne okropieństwo, ten gwałt miał być karą za nieposłuszeństwo. Tak. To był gwałt! Nie wierzę, że Tom mi to zrobił. Ale było to coś, czego zawsze skrycie pragnęłam i oczekiwałam od niego, choć nigdy bym się do tego nie przyznała.
Jeszcze nigdy tak nie krzyczałam, jak tego wieczora. Moje jęki łączyły się z płaczem, bo łzy cały czas płynęły mi po twarzy. I nie przejęłam się tym, czy inni mogą to usłyszeć. A prawdopodobnie mogli. Kiedy przeszyła mnie strzała najwyższej ekstazy, opadłam na Toma całkowicie pozbawiona sił, wciąż szlochając mu w ramię i drżąc, pokonana. Riddle wydał z siebie ostatnie iście zwierzęce, triumfalne warknięcie i pozwolił mi się zsunąć na podłogę. Opadł się obiema rękami o ścianę, uspokajając oddech. Spojrzałam mu w oczy z taką nienawiścią, jak nigdy dotąd.
- Groby są cieplejsze od ludzi! – wysyczałam, mrużąc powieki.
Tom nic nie odpowiedział, tylko podszedł do szafy, po drodze zasuwając rozporek. Pozostawił mnie pod ścianą w podartej szacie, wciąż drżącą na całym ciele i wyciągnął z szuflady małą buteleczkę dyptamu. Z dawnym uśmiechem na twarzy wrócił do mnie, odkorkował butelkę i wręczył mi ją.
- Pomożesz? – zapytał.
Odwrócił się do mnie plecami. Jego skóra w tym miejscu była pocięta, jakby nożem. Spojrzałam na swoje dłonie. Były bogato upstrzone krwią, jak i jego plecy. Zawahałam się, ale w końcu wylałam na rękę kilka kropli i wtarłam brązowy płyn w największe zadrapanie. Buchnął zielony dym, a skóra natychmiast  mu odrosła. Zrobiłam to samo z pozostałymi ranami. Zakorkowałam butelkę, odłożyłam ją na bok i utkwiłam wzrok w Tomie. Ciekawa byłam, co zrobi. Wyciągnął z szafy moją koszulę nocną, znów do mnie podszedł i usiadł na podłodze.
- Idź się przebrać – powiedział bardzo cicho.
- Myślisz, że będę spała z tobą w jednym łóżku? – zapytałam drżącym głosem. Nie mogłam tego opanować! A chciałam mu pokazać, że też potrafię być stanowcza.
- Tak, tak myślę – przysunął się do mnie i objął ramieniem. Zesztywniałam. Tak dziwnie Tom jeszcze się nie zachowywał. Może rzeczywiście Zivit miała rację? Przede mną tylko grał takiego, by potem ukazać swoją prawdziwą twarz. Przytulił mnie tak mocno, że aż zatrzeszczały mi żebra. Nie wiedziałam, że jest taki silny. A może dopiero niedawno taki się stał? Prawie bezwiednie objęłam go za szyję, ukryłam twarz w zagłębieniu przy jego szyi i wybuchnęłam płaczem.
- Chciałabym, żeby Marcus żył – wyjąkałam, kiedy już się uspokoiłam.

Mimo że w pokoju panował chłód, nie czułam go. Wręcz przeciwnie, było mi gorąco. Tom zdjął mi przez głowę szczątki szaty, ubrał koszulę nocną, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Obserwowałam szeroko otwartymi oczami, jak podnosi spod stołu obie różdżki, swoją zamyka drzwi i gasi wszystkie lampy. Pogrążyliśmy się w odmętach aksamitnej ciemności. Zanim wzrok się do niej przyzwyczaił, Riddle już rozebrał się i wsunął się do łóżka. Z przerażeniem przylgnęłam plecami do ściany. Znów usłyszałam skrzypnięcie materaca, ale tym razem bardzo ciche, co oznaczało, że Riddle podparł się na łokciu. Wyciągnął rękę, żeby objąć mnie w talii. Nie było sensu się mu opierać, bo i tak otrzyma to, co chciał. Położyłam się na wznak. Wzrok powoli przyzwyczaił mi się do ciemności. Zauważyłam niewyraźną sylwetkę Toma tuż przy moim boku, wciąż podpierającego się na łokciu. Zobaczyłam, jak podnosi rękę, żeby pogładzić mnie po włosach. Myślałam, że po tym wszystkim jego dotyk będzie mnie palił, jak to bywało w przypadku Nicolasa, chociaż z nim było inaczej. Nigdy nie pozwoliłam mu się dotknąć, chociaż, pewnie z tego powodu, bił mnie. Po tym wszystkim nie pozwalałam mu się nawet do siebie zbliżyć. Dotyk jego skóry palił mnie żywym ogniem. A w tym wypadku jakoś nie…
- Wcale nie chciałem cię ukarać – odezwał się nagle, cały czas głaszcząc mnie po włosach. Przysunął się jeszcze bliżej, tak, że czułam przy ramieniu jego klatkę piersiową, poruszaną oddechem. – Cały czas wiedziałem, czego naprawdę ci potrzeba.
- Uważasz, że sprawianie mi bólu i cierpienia to jest to, czego pragnę, tak? – zapytałam nienaturalnie piskliwym głosem.
- Znasz mnie. Potrafię sprawić okropny, niewyobrażalny ból, ale i mogę dać kobiecie rozkosz, jakiej nigdy nie doznała – wyjaśnił oczywiście bardzo skromnie.
- Naprawdę? Nasze ostatnie stosunki były raczej średnie.
Dla normalnego faceta takie słowa byłyby totalną kastracją. Ale Tom był tak nadęty i próżny, że moje szczere wyznanie nie zrobiło na nim wrażenia.
- Nie będę ci się tłumaczył. Chciałem ci pokazać, że jednak jestem lepszy od Marcusa. On nigdy nie da ci tego, co ja. Podobało ci się. Zaprzeczysz? No, zaprzecz.
Milczałam. Za nic nie chciałam mu przyznać, że mi się podobało. Bo naprawdę to było szalenie cudowne. Ale i obrzydliwe. Riddle pochylił się nade mną tak nisko, że poczułam jego nos tuż przy swoim. Chwycił mnie z całej siły za nadgarstki i wysyczał:
- Zaprzecz, do cholery.
- Przestań! Sam wiesz, że byłam zachwycona! Ale to był tylko seks! Moje życie nie kręci się wkoło niego, nim samym nie wypełnisz mi pustki w sercu! A Marcus, mimo że nie żyje, daje mi więcej uczucia od ciebie! – krzyknęłam mu prosto w twarz.
Tom warknął jak rozjuszony pies i opadł obok mnie na poduszki. Leżał tak przez kilkanaście minut, sztywno, z oczami utkwionymi w niskim sklepieniu.
- Nie wiedziałem – powiedział w końcu już o wiele spokojniejszym tonem. – Myślałem, że to, co ci dawałem, było wystarczające.
- Ty nic mi nie dawałeś. Zawsze zajęty swoimi sprawami, mnie spychałeś na ostatni plan – oświadczyłam.
- Poprawię się. A jeśli jeszcze raz zapomnę… Możesz mnie walnąć – rzekł.
Te słowa były wystarczającymi przeprosinami. Odwróciłam się twarzą do niego i, nie mówiąc ani słowa, przytuliłam się do niego. To był bardzo dziwny dzień. A wieczór… jakaś abstrakcja. Wydawało się, że będę musiała do tego przywyknąć, bo Riddle ukazał mi właśnie, jaki jest naprawdę. A może dziś też kłamał?

~*~


Powinnam częściej erotyki pisać, bo wtedy przypominają mi się różne, zapomniane rzeczy. W tym wypadku zadanie domowe z polskiego. Chciałabym nabrać wprawy w pisaniu scen miłosnych, aby zrównało się to z moją namiętną chęcią do opisywania walk, więc teraz będą może częściej się ukazywać. Myślę, że się nie uskarżacie xD Dedykacja dla Sheirany :* 

34 komentarze:

  1. ~Mona
    25 września 2010 o 23:10

    przeczytam za chwilkę :D a na razie skomentuję :D udało Ci się zamieścić xD gratuluje ;p. watki erotyczne zawsze są potrzebne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2010 o 23:14
      Taak, zwłaszcza na teen blogach xD

      Usuń
  2. ~olka
    26 września 2010 o 00:24

    Ale Tom jest zazdrosny o Markusa,że aż Dżahmes „ukarał”…………Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~nicole .
    26 września 2010 o 11:34

    Zaczynam sobie pisać! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~nicole .
    26 września 2010 o 12:07

    O lol. Rozdział zadziwiający. xD Ale mnie się tam podobało. xDDziękuję za szablon! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Sheirana
    26 września 2010 o 12:57

    Tego się nie spodziewałam… No nieźle ^^’. Już mnie ciekawość zżera, co będzie dalej.Dziękuję za dedykację ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 26 września 2010 o 13:17
      Ano. Niedawno na taki cudny pomysł wpadłam, że aż sama siebie zszokowałam xD Ale to jeszcze musicie poczekać trochę xD

      Usuń
    2. ~Sheirana
      26 września 2010 o 13:53

      Hehe, to już się nie mogę doczekać ;) Ja też jakiś czas temu wpadłam na pewien genialny pomysł co do mojego opowiadania [sheirana] i też sama siebie zaszokowałam swoją pomysłowością xD Aczkolwiek nie zamierzam opisywać żadnych scen erotycznych ^^’

      Usuń
    3. 26 września 2010 o 18:54
      A u mnie właśnie poniekąd będzie się to z erotyką wiązać. Muszę chyba więcej tego pisać, bo jak czytam moje sceny miłosne, to aż się ze śmiechu płakać chce xD

      Usuń
    4. ~Sheirana
      26 września 2010 o 19:07

      Hehe, a pisz sobie, robi się ciekawie xD

      Usuń
    5. 26 września 2010 o 19:14
      Ano, domyślam się ;>

      Usuń
  6. ~Caitlin
    26 września 2010 o 20:15

    Łau.No, Tom trochę przesadził.Ale skoro Dżahmes ostatecznie „się podobało”… ;)Mm. Platoniczna miłość do tego Marcusa… Ech, Dżahmes. co teraz będzie?Mam nadzieję, że związek Toma i jej się nie rozpadnie :PPozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 26 września 2010 o 20:48
      Nie, po tym, co się stało, nie rozpadnie się. Ale po rozdziale 53… noo xD Miałabym duże wątpliwości xD

      Usuń
    2. ~Caitlin
      27 września 2010 o 06:45

      Och, NIE!xD

      Usuń
    3. 27 września 2010 o 19:44
      Och, TAK! xD

      Usuń
    4. ~Caitlin
      27 września 2010 o 21:59

      ^^

      Usuń
  7. ~House
    27 września 2010 o 16:06

    Wiesz, że zawsze uwielbiałam sceny erotyczne, ta jest całkiem niezła, ale odkąd zawitałam w liceum, jakoś mi obrzydły. Teraz sceny walki, WALKI!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 września 2010 o 19:47
      Tak, wiem, trochę już nudzą, dlatego walka też niedługo będzie xD

      Usuń
  8. ~Lady Malfoyka ; *
    27 września 2010 o 17:32

    Tom jest okropnie brutalny, ale Victoria nie powinna narzekać na taki rodzaj ‚kary’ ;p. Rozdział świetny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 września 2010 o 19:48
      Ano, Tom będzie miał karę o wiele gorszą, niż Dżahmes xD

      Usuń
  9. ~nicole .
    28 września 2010 o 15:51

    Czy w Twoim opowiadaniu będzie można ożywić Marcusa? xD Wiesz fajna para byłaby z niego i Dżahmes xD A Tom…może mieć Belle xDPs. Masz włączony anty-spam. :>nicole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 28 września 2010 o 19:41
      Ja? Anty-spam? Nie prawda, normalnie wygląda okienko do wpisywania komentarzy. Nie, Marcus nie był zmumifikowany, poza tym, był mugolem, a możliwość wskrzeszenia mają tylko czarodzieje. Sama się przekonasz. Później xD

      Usuń
  10. ~Caitlin
    29 września 2010 o 16:47

    Właśnie ukazał się XV rozdział nawww.the-reason-to-cry.blog.onet.plSerdecznie zapraszam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. nieustanna@onet.pl
    29 września 2010 o 20:57

    Tom głupieje ! Co odcinek jest coraz gorzej xD Ale odcinek fajny. [ThisLove]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2010 o 17:38
      Dokładnie! Zobaczysz, co za niedługo się stanie xD Okaże się jeszcze większym kretynem xD

      Usuń
  12. ~shiloh
    30 września 2010 o 19:43

    sceny erotyczne – jak najbardziej :) ta w w tym rozdziale była świetna. W ogóle Tom jakiego opisujesz – boski. Zimny, wyrachowany, bezwzględny, arogancki, pożądający tylko jedną kobietę ah…czytam cały czas, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2010 o 17:32
      Ano, też jestem z niej dumna xD Mimo wszystko, zawsze wolałam go jako Voldemorta xD Nie wiem, czemu. Mam dziwny gust xD

      Usuń
  13. ~PauLina
    1 października 2010 o 19:59

    Jak ty to robisz że każdy odcinek jest coraz bardziej fascynujący hmm?? Oczywiście nie mam czasu nawet wejść na komputer hahaha.Ten pomysł z erotykiem nie jest zły… Dobrze ci to wychodzi :PheheOch i wybacz że nie komentowałam :( mam zapieprz w szkole wybaaaaaaacz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2010 o 20:21
      Jakoś tak wychodzi. Osobiście uważam, że miałam doskonały pomysł na rozdział 52 xD No i oczywiście 53 xD Jakoś tak ostatnio temu blogowi dużo czasu poświęcam xD

      Usuń
  14. ~Merimaat
    23 sierpnia 2011 o 22:10

    Mocny opis ich… rozkoszy, że tak powiem. Mimo iż Tom jakoś się z nią liczy, mam wrażenie, że nigdy nie potraktuje jej całkiem poważnie, tylko będzie manipulował.Podoba mi się wprowadzenie do akcji postaci Marcusa. Stosunek Victorii do niego lepiej ukazuje jej charakter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2011 o 22:50
      Wiesz, Marcusa wprowadziłam tutaj dlatego, że sama miałam podobną historię xD Tom w końcu ją potraktuje poważnie, ale będzie musiało minąć sporo czasu, tak xD

      Usuń