29 sierpnia 2010

Rozdział 47

Rano zeszliśmy do sklepu. Znajdował się tam tylko Burkes. Jakoś nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek tu przychodził. Burkes wyszedł zza lady, wręczył mnie i Tomowi po wypchanej sakiewce i kawałku pergaminu. Na moim było nabazgrane: Londyn, ul. 24th Center – 30.
- Ty, Riddle odwiedzisz panią Chefsibę Smith. Chciałbym kupić od niej zbroję wykutą przez gobliny. Te należącą wcześniej do Wulfryka Złego. Będzie wiedziała, o którą chodzi – powiedział, po czym zwrócił się do mnie. – A ty wybierzesz się do Tedeusza Brockiego. To Polak, nie mówi zbyt dobrze po angielsku, ale myślę, że sobie poradzisz. Przekonaj go do sprzedaży hełmu opatrzonego Klątwą Arracher. Bardzo mi na nim zależy, więc się postaraj. Dobrze by było, gdybyście to załatwili w jeden dzień. A teraz idźcie już.
Wypchał nas na zewnątrz, po czym zatrzasnął z hukiem drzwi. Spojrzałam na Toma z niepokojem. Burkes coś mętnie nam to wszystko wyjaśnił. Zasady tej pracy były dla mnie tak samo niezrozumiałe jak wczorajszego ranka.
Dziwne też było, że Burkes zostawił nas z dwoma sakiewkami pełnymi złota i karteczkami z wypisanymi adresami domów ludzi, którzy trzymali w mieszkaniach niebezpieczne, czarno magiczne przedmioty. Najbardziej jednak zdziwiła mnie ta łatwowierność właściciela sklepu. My jesteśmy uczciwi, ale równie dobrze mógł trafić na osobę, która po prostu zwiałaby z pieniędzmi. Przecież w tej sakwie musiało być co najmniej dwieście galeonów.

- Gdzie cię wysłał? – zapytał, biorąc ode mnie karteczkę. Spojrzał na nią, po czym zmarszczył czoło i rzekł: - To na drugim końcu Londynu. Ja idę w przeciwną stronę.
Wyszliśmy razem z Dziurawego Kotła, po czym Tom pocałował mnie w policzek, mruknął, że zobaczymy się później i odszedł w swoją stronę. Przez chwilę przyglądałam się, jak coraz bardziej się oddala. W końcu i ja musiałam pójść w swoją stronę. Dotarcie na miejsce zajęło mi pieszo ponad półtorej godziny. Londyn to duże miasto, a ja nie znałam wszystkich jego uliczek. Dwa razy minęłam sierociniec, w którym wychował się Tom i musiałam oprzeć się pokusie, by nie odwiedzić domu mojej matki, który nie był tak daleko stąd. Może mama już wróciła? A może zabrała nawet ze sobą Zivit? Kiedy będę wracać, na pewno przejdę się tamtą ulicą, żeby się przekonać.

Dom numer trzydzieści przy wąskiej uliczce 24th Center okazał się niezbyt dużą, ale uroczą rezydencją. Na pierwszy rzut oka nie było widać, ale od biedy można było rozpoznać, że mieszka tu czarodziej. Zobaczyłam kilka magicznych roślin, a z tyłu, między drzewami, właściciel trzymał w klatce kudłonoga. To takie zwierze, podobne do psa, ale z ryjkiem długim jak u kreta i z krótkim, łysym ogonem, na którego końcu była włochata kulka.
Podeszłam do drzwi i zapukałam. Właściciel kazał mi na siebie czekać co najmniej minutę. Kiedy mi otworzył, okazało się, że to mniej więcej pięćdziesięcioletni mężczyzna z bardzo odstającymi uszami, kilkudniowym zarostem, siwiejącymi już ciemnymi włosami i nosem przypominającym purchawkę. Miał na sobie szkarłatny, satynowy szlafrok, w zębach trzymał fajkę, a pod pachą „Proroka Codziennego” zwiniętego w trąbkę. Uniósł lekko brwi, kiedy mnie zobaczył.
- Eee… dzień dobry, przysłał mnie pan Burkes… jestem za wcześnie? – udało mi się z siebie wyrzucić.
- Ależ nie, wejdź – cofnął się, żeby mnie przepuścić. – Korespondowałem z panem Burkesem, powiedział mi, że kogoś przyśle, ale nie wiedziałem, że będzie to ktoś tak ładny.
Cóż, nie spodobał mi się ten człowiek, ale raczej nie mówił tak źle po angielsku, jak sądził pan Burkes. Zaprowadził mnie do salonu, po czym przywołał swojego skrzata domowego i kazał mu przynieść dwie filiżanki herbaty.
- Siadaj – powiedział, przyglądając mi się uważnie. – A więc. Co masz mi do zaoferowania?
Nie wiedziałam, że klient zaprosi mnie do salonu, poda herbatę i zacznie rozmowę. Chciałam to załatwić szybko, jakoś nie czułam do tego Polaka sympatii. Wzięłam od skrzata filiżankę herbaty, posłodziłam ją i wypiłam łyk.
- Cóż – mruknęłam, nie patrząc na niego. – Pan Burkes zainteresowany jest kupnem hełmu z Klątwą Arracher.
Brocki milczał. Sączył powoli herbatę, przyglądając mi się uważnie. Odwróciłam wzrok. Wypiłam szybko swój napój i odłożyłam filiżankę na srebrną tacę, leżącą na niskim stole. Ani razu nie spojrzałam na Brockiego. Po prostu siedziała i czekałam. Uznałam, że tak należy właśnie zrobić.

- Zębiak, przynieś mi ten hełm – odezwał się.
Skrzat domowy zabrał przy okazji srebrną tacę z pustymi filiżankami, po czym wyszedł. Chwilę potem wrócił, niosąc w ramionach duży, srebrny, rzymski hełm ze zniszczonym, pawim piórem na szczycie. Brocki pochylił się z ciężkim westchnieniem, żeby wziąć od niego pożądaną przez Burkesa rzecz. Nie wiem, dlaczego tak bardzo chciał go mieć. Był odrapany, z wieloma wgnieceniami i z pewnością miał sporo lat. Gdyby tu chodziło o tę klątwę, to może i ten antyk byłby cenny. Ale przecież każdy wykwalifikowany czarodziej znający się na czarnej magii mógł sam ją rzucić. A Burkes właśnie był takim czarodziejem.
- Jak widzisz, nie brakuje mi złota – rzekł Brocki.
- Tak, widzę – odpowiedziałam chłodno. Nie wiedziałam, jaką grę prowadził ten Polak, ale nie podobała mi się. – Niestety, ja bardzo go potrzebuję. I jeśli nie będę efektownym subiektem, nie będę przynosiła zysku, pan Burkes mnie zwolni. A wie pan, jak trudno w naszych czasach o dobrą pracę.
Coś mi nagle przyszło do głowy. Komplementowanie Brockiego nie miało żadnego sensu, był to z pewnością człowiek próżny, ale nie głupi. Musiałam zbić go z tropu, by go przekonać. Większość znajomych Toma takich właśnie było, więc w mówieniu szokujących rzeczy i zadawaniu niewygodnych pytań miałam wprawę.
- Cóż… nie mógłbym cię pozbawić pracy – mruknął Brocki, rozglądając się nerwowo po salonie, jakby myślał, że te wszystkie drogie meble nagle ożyją i pomogą mu podjąć decyzję. – A pan Burkes to surowy człowiek. Hmm, nie mam wyboru. Sprzedam panu ten hełm, niech stracę. Masz dar przekonywania, młoda damo.
Pogroził mi palcem, jakbym zrobiła coś złego, ale ja tylko uśmiechnęłam się blado i wyciągnęłam z kieszeni sakiewkę. Brocki nawet nie zapytał, ile pieniędzy w niej jest. Po prostu zawinął hełm w wyczarowany uprzednio brązowy papier, podał mi pakunek, a sakiewkę wrzucił beztrosko do kredensu. Musiał mieć więcej złota, niż przypuszczałam.
Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Brocki zrobił to samo.
- Dowidzenia – mruknęłam.
- Może, kiedy skończysz pracę, spotkamy się? – zaproponował czarodziej. – Przyjdziesz do mnie…
- Raczej nie, za daleko. I nie wiem, czy trafię – przerwałam mu chłodnym tonem i wyszłam.
Żałosna próba poderwania młodej dziewczyny. Właśnie dlatego nie bardzo chciałam tu pracować. Kiedy tylko wrócę do sklepu, poproszę Burkesa o zmianę stanowiska. Mizdrzenie się do podstarzałych czarodziejów nie jest dla mnie.

Tym razem szybciej odnalazłam drogę do Dziurawego Kotła. Przy okazji, kiedy mijałam dom mojej matki, zatrzymałam się gwałtownie. Ktoś na pewno był w środku. Świadczył o tym czarny, lśniący samochód, stojący pod drzwiami wejściowymi. Podeszłam do bramy, otworzyłam ją różdżką i weszłam na teren posesji. Zanim dotarłam na szczyt wzniesienia, zdążyłam się już zadyszeć. Do domu weszłam bez pukania. W końcu oficjalnie też tu mieszkałam.
Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam, że w domu panuje taki ruch i rozgardiasz, jak nigdy. Kiedy weszłam do salonu, wpadłam na matkę.
- Co tu się dzieje? – zapytałam.
W pokoju panował straszny bałagan. Na początku myślałam, że ktoś włamał się do środka, ale przypomniałam sobie, że mama chciała kiedyś sprzedać kilka zbędnych przedmiotów. Jednak, kiedy wdałam się w głębszą rozmowę z rodzicielką, dowiedziałam się, że nie miałam racji.
- Na jutro planuję tu przyjęcie dla moich znajomych – wyjaśniła mi, kiedy już zdążyłyśmy się przywitać. – Nie, nie będzie to nikt z przyjaciół Henryka… Podobno pracujesz gdzieś na Pokątnej. Może zechcesz z Tomem jutro przyjść na przyjęcie?
- Nie wiem, czy Tom będzie chciał – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ale jeśli się dogadacie, to przyjdźcie…
Urwała, patrząc w przestrzeń gdzieś ponad moim ramieniem. Odwróciłam się gwałtownie. Zobaczyłam znajomą twarzy dziewczyny.
- Zivit – wyszeptałam. – Nie wiedziałam, że tu jesteś. Ojciec też przyjechał?
Siostra chwyciła mnie w ramiona. Mimo tak krótkiej rozłąki, bardzo za nią tęskniłam. Ubrana w zwykłą szatę czarownicy, z włosami rozpuszczonymi i bez mocnego makijażu, jaki był w modzie w jej miasteczku, wyglądała dziwacznie, ale jeszcze bardziej była podobna do mnie.
- Tak, i wujek też, przylecieliśmy przedwczoraj na dywanie – odpowiedziała, kiedy już mnie puściła.
Szybko odskoczyłam, jakby zagroziła mi nożem.
- Nie mówcie im, że tu byłam – poprosiłam, patrząc to na matkę, to na Zivit. – Przekonam Toma, jutro zjawimy się na przyjęciu. Muszę już wracać. Nie chcę, żeby się dowiedzieli, że pracuję u Borgina i Burkesa.
Odwróciłam się i szybkim krokiem opuściłam dom. Czułam się, jakby pakunek, który dostałam do Brockiego palił mnie w ręce. Okropna, hańbiąca praca.
Dotarłam do sklepu pół godziny później. Prawie odrzuciłam od siebie ten hełm, gdy wpadłam do środka. Burkes był bardzo zadowolony, kiedy obejrzał towar.
- Tom wrócił godzinę temu – rzekł. – Co cię zatrzymało?
- Byłam po drodze w moim domu… to znaczy, w domu moich rodziców – wyjaśniłam. – Jutro wieczorem prawdopodobnie wychodzimy z Tomem… czy możemy? Mieszkamy w końcu w pana domu…
- To, co robicie po godzinach pracy, dokąd chodzicie, mało mnie interesuje – przerwał mi stanowczo, co bardzo mnie ucieszyło.
Nie mówiąc nic więcej, wspięłam się na górę po schodach. Zastałam w pokoju Toma, siedzącego przy rozklekotanym stole. Odwrócił się, kiedy usłyszał, jak wchodzę.
- Dżahmes – moje imię wypowiedział tak cicho, że ledwo dosłyszałam. – I jak ci poszło?
- Doskonale.
Usiadłam na brzegu łóżka, bo krzesło było już zajęte przez Toma i wzięłam od niego talerz z pieczoną rybą. Zjedliśmy spóźniony obiad, nie odzywając się do siebie. Co chwilę zerkałam na Riddle’a, czekając, aż przemówi. W końcu odłożyłam pusty talerz na stół i wróciłam na dawne miejsce. Obserwowałam, jak żuje ostatni kawałek ryby, zastanawiając się, jak poinformować go o przyjęciu.

- Wiesz, ta cała Chefsiba Smith jest strasznie próżna – odezwał się, jednym machnięciem różdżki usuwając ze stołu talerze.
- Tak, Brocki też. Chciał, żebym się z nim spotkała – mruknęłam.
- Dlatego tak późno wróciłaś? – spytał.
- Byłam w domu. Moja matka wróciła razem z tatą i Zivit – odparłam. – Jutro jest przyjęcie, mama nas zaprosiła. Co ty na to?
Riddle nie odpowiedział od razu. Wzrok miał utkwiony w brudnej framudze okna. Był jakby trochę przygnębiony i nieobecny.
- Dobrze. Jeśli to ci sprawi przyjemność, niech będzie.


Bardzo późno tego dnia zrobiło się ciemno. Riddle gdzieś wyszedł na resztę dnia i wrócił około dziesiątej. Włosy miał pokryte kurzem, pelerynę również, a sam wyglądał na jeszcze bardziej przygnębionego.
- Gdzie byłeś? – spytałam i usiadłam na łóżku.
- Kiedyś ci to wszystko wytłumaczę – odpowiedział, wziął swój ręcznik, szczoteczkę do zębów i wyszedł z pokoju.
Nie znosiłam, kiedy on się tak zachowywał. Jakby tylko on sam mógł zrozumieć niektóre rzecz. Wrócił po kilkunastu minutach, nic nie mówiąc. Ja odwróciłam się twarzą do ściany. Trochę się na niego nawet obraziłam. Kiedy położył się obok mnie, postanowiłam udawać, że już śpię. Tom odgarnął mi włosy z karku i wyszeptał mi do ucha:
- Wiem, że jeszcze nie śpisz.
Westchnęłam ciężko i odwróciłam się na drugi bok, nie było już sensu udawać, skoro to powiedział.
- Kochanie, dlaczego jesteś taki oziębły? – zapytałam, przytulając się do niego.
Tom najwyraźniej ucieszył się, że nie użyłam jego imienia. Pocałował mnie w policzek i odpowiedział:
- Przecież wiesz, że ja już taki jestem.
- Dawniej było inaczej – stwierdziłam.
- Bo dawniej miałem jeszcze czas i nie musiałem martwić się, czy uda się na przeżyć do następnej wypłaty – odrzekł, nie patrząc mi w oczy. - Kiedyś może będziemy żyć inaczej, ale teraz…
Nie dokończył zdania, tylko objął mnie ramieniem i zamknął oczy, tym samym kończąc rozmowę.

~*~


Jeszcze kilka dni i kończą się wakacje. Nie wiem, jak często będę pisać, ale raczej niezbyt często. No i to hasło na komputerze… Zakończyłam niedawno Selene Snape, więc będę miała trochę lżej. Mam nadzieję, że będziecie cierpliwi. Dedykacja dla Was wszystkich, w nagrodę, że chciało się Wam przez te wakacje czytać xD 

22 komentarze:

  1. ~PauLina
    29 sierpnia 2010 o 21:50

    Rozdział jak zwykle świetny tak jak pozostałe.Rozumiem cię doskonale że nie będziesz miała czasu w roku szkolnym to normalne:)) Mam nadzieję że uda ci się wrzucać coś od czasu do czasu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2010 o 21:53
      Ano, liceum to już nie zabawa, nie mogę sobie tak po prostu olewać nauki, ale zepnę się i postaram się publikować coś tu jak najczęściej xD Już mam cały plan, nie pozostało dużo rozdziałów do upadku Voldemorta, co mnie bardzo cieszy, bo prawdziwa zabawa zacznie się po jego odrodzeniu xD

      Usuń
  2. ~olka
    29 sierpnia 2010 o 23:37

    Tom się nie cieszył na tą imprezę,chociaż Viktoria będzie się cieszyła że on z nią pójdzie……………Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 sierpnia 2010 o 15:44
      A co się ma cieszyć? Nie ma czym.

      Usuń
  3. ~nicole .
    30 sierpnia 2010 o 09:53

    Mnie się podobało. xD Ale szablon i tak najbardziej. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 sierpnia 2010 o 15:45
      Ach, no, szablon jest dobry, już się do niego przekonałam xD

      Usuń
  4. ~Caitlin
    30 sierpnia 2010 o 10:32

    No tak, początek roku szkolnego da się jeszcze przeżyć, ale potem będzie ciężko z pisaniem.Mm, coś nie bardzo opowiedział o Chefsibie; ciekawe dlaczego xD nie no żartuję.Ten Brocki wyglądał na zamożnego człowieka, szukającego w życiu wyłącznie uciech. Dobrze że nie zgodziła się z nim spotkać :)Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 sierpnia 2010 o 15:47
      No, z niepokojem patrzę w kalendarz i widzę, że jest już trzydziesty.

      Usuń
  5. alicecullen2@poczta.onet.pl
    30 sierpnia 2010 o 13:10

    [SPAM]Myślisz o nowym szablonie na twojego bloga? Chciałbyś zabłysnąć szatą graficzną? A może sam chciałbyś tworzyć szablony?Jeśli tak, to koniecznie wejdź na:www.custom-templates.blog.onet.plPozdrawiam, Martyna.

    OdpowiedzUsuń
  6. nat.zal@buziaczek.pl
    30 sierpnia 2010 o 20:15

    Jestem okrutna ;x Tak dawno nie komentowałam… Zapominałam, nie dodawały się przez problemy z onetem. Teraz będę grzeczną czytelniczką, przyrzekam! Rozdział fantastyczny. Zawsze wiedziałam, że Polacy to zboczeńcy ;) Jak słuchałam tamtego faceta to aż krew mnie zalewała, a pięści zaciskały się w kieszeni. Ech… Tom *orgazm*. On jest taki kooooooochany xD Zivit wróciła… Hm… Jakaś dziwna jest. Może dlatego, że jej ojciec jest seksistą C; Chciał wybierać faceta Victorii? Nie cierpię takich sytuacji, ale ty tak ślicznie to napisałaś. Były wszystkie emocje etc. Jednak to było już dawno, a ja staram się skomentować obecny rozdział. Ciekawe czy stanie się coś na tej imprezie i kiedy Tom będzie tym złym ^^ Wiesz… zabijanie, postrach, sława… Czekam na dalsze części i jeśli skończysz z tym blogiem będę cię nawiedzać, ostrzegam! ;> [rude-potter]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 września 2010 o 22:36
      Ano, Ty problemy z onetem, ja – z kompem. Nie mam czasu na dłuższą odpowiedź, bo rodzice nie wiedzą, że na kompie jestem xD PS: Ej! Polacy nie są zboczeńcami! Chciałąm dać Niemca, bo ich bardziej nie lubię, ale stwierdziłam, że to przeginka xD

      Usuń
  7. ~Lady Malfoyka ; *
    30 sierpnia 2010 o 20:30

    Rozdział bardzo mi się podobał; ) . Czekam na nowy. Pozdrawiam ; d ( sorr, że taki krórki komentarz, ale nie mam za bardzo czasu się rozpisywać ; p )

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Caitlin
    30 sierpnia 2010 o 20:36

    Zapraszam serdecznie na XIII rozdział nawww.the-reason-to-cry.blog.onet.plPozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Eveleine
    30 sierpnia 2010 o 22:10

    Przeczytałam całe opowiadanie i stwierdziłam, że wyjątkowo przypadło mi do gustu. W sumie to dzięki tobie i twoim opowiadaniom polubiłam postać Voldemorta, chociaż i tak zawsze sobie go wyobrażam jako tego czarującego Toma Riddle’a.No, tak. Wakacje niestety dobiegają końca, a ja po raz pierwszy się z tego cieszę, bo chcę się przekonać jak to będzie w nowej szkole.Victoria niesamowicie przypadła mi do gustu, a wierz mi, że mnie trudno zadowolić charakterem głównej bohaterki (Ile to ja mam się namęczyć, aby znaleźć jakiś blog z ciekawą i nie „słita$$nĄ” treścią?). W ogóle uwielbiam wszystkich Ślizgonów, a od jakiegoś roku niesamowicie irytują mnie Gryfoni. Co te fanficki mogą zrobić z czytelnikiem jakiejś książki.Już się wpisałam w informuję, bo nie mogę się doczekać czterdziestego ósmego rozdziału. Wyobrażenie sobie Toma na tym przyjęciu… bezcenne *uśmiecha się głupkowato*.Hm… jakbyś chciała to zapraszam na moje opowiadanie, ale wiem, że teraz pod koniec wakacji każdy uczeń próbuje ten czas wykorzystać inaczej niż wgapiając się w ekran monitora.{czworka-slytherinu}Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 września 2010 o 22:31
      Cóż, zwykle staram się nie robić z moich bohaterek „Marysiek”, zauważyłam, zwłaszcza na blogach, gdzie główną bohaterką jest Hermiona Granger, nagle staje się piękna, seksowna i wyrywa najlepszych facetów. Cóż, ja za to uwielbiam Voldemorta, Tom Riddle jest dla mnie bardziej obojętny xD

      Usuń
  10. 31 sierpnia 2010 o 14:00
    Elo. polskich znakow nie ma, bo z komorki pisze. Moj mlodszy smark, czyli brat, krzeslo rozwalil, dlatego moi bardzo sprawiedliwi rodzice dali nam obojgu szlaban do konca wrzesnia. w tym mi na pisanie. Wiec prawdopodobnie do pazdziernika notki nie bedzie. Bede kontrolowac sytuacje na blogach, komentarze itp. ale tylko w bibliotece albo w telefonie. Na szczescie mam w nim internet. Przepraszam za utrudnienia.

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Shizza
    2 września 2010 o 21:44

    Ciekawi mnie, dlaczego Tom nie opowiedział o Chefsibie. Ten Brocki wydaje mi się dziwny, ale nie umiem tego sprecyzować. Szablon nie bardzo mi się podoba, bardzo ponury, chociaż pasuje do aktualnie panującej u mnie pogody…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 września 2010 o 22:29
      Tak, do mojej też nie pasuje. A rozdział może ukaże się szybciej niż napisałam wyżej w komentarzu xD Dość interesujący rozdział. Postanowiłam ocieplić stosunki Voldzia z moimi wszystkimi bohaterkami xD

      Usuń
  12. ~M&D
    5 września 2010 o 11:28

    Fajne opowiadanko zapraszamy na nasz http://naszeprawdziwehistorie.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. nitus11@buziaczek.pl
    11 września 2010 o 19:26

    Czy ich miłość może być jeszcze bardziej skomplikowana? Czy znów ktoś stanie na drodze do ich szczęścia? czy po raz kolejny wszyscy będą przeciwko?lost-shadow.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. nitus11@buziaczek.pl
    11 września 2010 o 19:28

    Czy ich miłość może być jeszcze bardziej skomplikowana? Czy znów ktoś stanie na drodze do ich szczęścia? czy po raz kolejny wszyscy będą przeciwko?lost-shadow.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń