22 grudnia 2009

Rozdział 26

W domu od rana była straszna bieganina. Matce udało się przekonać Sokarisa, żeby pojechał z nami.
- To twoja babcia, nie wypada jej nie odwiedzić – powiedziała groźnie łypiąc na niego szarozielonymi oczami. – Poza tym, jeśli nie pojedziesz, wykreśli cię z testamentu.
- Dobrze, już! – krzyknął. – Jadę z wami, ale nie patrz tak na mnie, to parzy!
Matka uśmiechnęła się triumfalnie i kazała mu iść się spakować. Ja obserwowałam to wszystko bez słowa z cienia. Nie chciałam się wychylać.
Ojciec również był w pokoju, zerkał na nas znad „Proroka Codziennego”. Nie odzywał się do mnie od czasu, kiedy wyciągnął mnie z sierocińca. Chodził cały czas wkurzony, jeszcze bardziej niż zwykle. Warczał nie tylko na skrzaty domowe, ale na matkę i Sokarisa. Jego nastrój udzielał się innym, w końcu matka zaczęła się z nim kłócić, Sokaris robił każdemu na złość… Tylko pozazdrościć takiej rodziny.


Zapakowaliśmy kufry do samochodu, które ojciec wynajął. Nie dał nam wziąć swojego. Kupił auto podczas mojej nieobecności. Duży, czarny, lśniący magiczny pojazd, którym chełpił się na każdym kroku.
Nawet się nie pożegnał. Warknął jakieś przekleństwo do Sokarisa, żeby lepiej więcej się nie odzywał i wsiadł do samochodu, i zniknął w drzwiach wejściowych.

Kierowca ruszył. Zapanowało milczenie. Słychać było tylko monotonny rytm silnika. Sokaris co chwilę bębnił palcami w szybę. Głupi brat. Nie wiem, po co go ojciec z nami wysłał. Chyba po to, żeby podnosił ciśnienie chorej babci, aby szybciej z tego świata zeszła.

W ogóle nasza rodzina jakoś tak się nienawidzi. Matka mojego ojca chciała swojego męża obezwładnić wałkiem, bo ten strącił z parapetu doniczkę z jej diabelskimi sidłami. Normalne kobiety trzymają w doniczkach storczyki, tylko ta musi się tak wyróżniać.

Za to siostra mojej matki kupiła sobie ziejące ogniem kurczaki, żeby zmusić swoje dzieci do posłuszeństwa. Nie muszę chyba mówić, czym skończyły się jej metody wychowawcze. Bądź co bądź do dziś nie wyremontowała domu po ostatnim pożarze.


Dotarliśmy na miejsce wieczorem.
Babcia leżała we wspaniałym łożu, nakryta pod samą aż brodę haftowaną w ptaki kołdrą. Jako starsza osoba, powinna trzymać w rękach różaniec. Ta trzymała jednak gazetę „Czarownica” i czytała jakieś przepisy na ciasto. A jej różaniec leżał zakurzony w jednej z szafek. Moja rodzina nie była zbytnio religijna. Pewnie to kwestia majątku, ukrytego w najniższych kryptach w Banku Gringotta.

Matka weszła pierwsza, potem ja. Sokaris został w holu, jakby się obawiał, że ktoś ukradnie nasze bagaże.
- Jak się czujesz, mamo? – zapytała.
Babcia opuściła gazetę.
- Jakoś tam – mruknęła. – Stary poszedł do kolegów, jakby zdrowie jego żony nie było najważniejsze.
- Zostaniemy kilka dni – obiecała matka. – Napiszę jeszcze do Henryka.
- W szafce w biurku masz pergamin – powiedziała babka.
Zauważyła mnie.
- Victorio – przywołała mnie do siebie. – Nadal masz tego sierściucha?
Spojrzała na Midnight’a, wczepiającego się pazurami w rękawy mojej bluzki.
Babcia lubiła go, mimo że wyrażała się o nim w tak krytyczny sposób. Wzięła ode mnie kota.
- Zestarzał się – stwierdziła, przyglądając się mu z bliska. Podmuchała go po nosie. Wąsy mu zadrżały, położył po sobie uszy.
Zawołała Sokarisa, kiedy tylko wspomniałam, że przyjechał z nami. Na jej pytania, jak ostatni rok w szkole, czy znalazł sobie dziewczynę, odburkiwał jakieś lakoniczne odpowiedzi.

- Skończyłam – oświadczyła matka, wstając od biurka.
- Weź Harpuna, jest w sąsiednim pokoju – odpowiedziała zmęczonym głosem babcia Jane. – Sokaris, podaj mi z łaski swojej okulary, bolą mnie oczy.
Brat zrobił to, lecz niechętnie. Powiedział, że idzie spać, bo zmęczyła go podróż, etc, etc. Jasne. Leń śmierdzący. Nie chce mi się po prostu siedzieć przy babci.

- Uzdrowiciel powiedział, co to za choroba? – zapytałam.
- Osłabienie, w moim wieku tak aktywny tryb życia nie jest słuszny – odparła. – A tobie jak się wiedzie? Jak zdrowie?
Zawahałam się. Tego roku działo się wiele. Począwszy od nieplanowanej ciąży, poprzez okrucieństwo Nicka, skończywszy na utracie dziecka.
- Doskonale – odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
Wróciła matka. Oznajmiła, że wysłała ojcu sowę, że babcia może spokojnie wypoczywać, a mnie kazała iść spać.
Cóż. Nie miałam powodu, żeby jej nie posłuchać. Grzecznie wzięłam swoją walizkę i poszłam do pokoju. Zapowiadał się ciekawy tydzień…

*

Sowa zastukała dziobem w szybę. Henryk wpuścił ją, zabrał list, a ona prawie natychmiast odleciała, muskając skrzydłami jego twarz. Rozerwał kopertę i wydobył z niej kartkę pergaminu.

Drogi Henryku
Dojechaliśmy bez problemów, nie musisz się już martwić. Mama czuje się dobrze, jest jednak osłabiona. Zostaniemy u niej jakiś tydzień, może dłużej. Jest prawdopodobne, że Sokaris będzie się denerwował, ale nie odeślę go do domu, Ty również go nie odbieraj, choćby nie wiem ile listów do Ciebie wysłał.
Całuję,
Earth

Henryk wrzucił list do ognia. Nie obchodziło go, czy jego teściowa czuje się lepiej. Dla niego byłoby nawet bardziej na rękę, gdyby była bardziej chora. Dłużej nie byłoby jego żony i tych upierdliwych bachorów. Irytowali go. Oni wszyscy, nawet żona, miał jej już serdecznie dość. Nie mógł znieść tego jej ciągłego gadania, agresji syna i nieposłuszeństwa ze strony córki. Chciał od nich wszystkich odpocząć.

Na pocieszenie długo nie musiał czekać. Zaledwie pół godziny później ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzył je sam właściciel domu.
W progu stała dziewczyna, która pracowała w sierocińcu. Tylko teraz zamiast śmiesznego „afro” miała mnóstwo rudych warkoczyków, sięgających jej aż do łopatek. No i nie miała tego okropnego, pracowniczego fartucha. Teraz miała na sobie niezwykle krótką, zrobioną ze sztucznej skóry spódniczkę, niebieskie rajstopy, turkusową bluzkę na ramiączkach i białe trzewiki.

- Rozgość się, Holly – zwrócił się do dziewczyny. Umówił się z nią zaraz po tym, jak dowiedział się, że reszta domowników wyjeżdża do chorej Jane.
Przyniósł do salonu, w którym ulokował Holly, butelkę wina i dwa kieliszki.
- Siadaj – polecił jej.
Dziewczyna zajęła miejsce w skórzanym, czarnym fotelu.
- Ładny dom – odezwała się, biorąc od pana Hortusa kieliszek wina.

Oboje wypili do dna. Wiedzieli, po co się tu spotkali. Nie musieli prowadzić tych żałosnych, bezsensownych rozmów. Wypili jeszcze po kieliszku wina, a Holly zdjęła bluzkę, ukazując nagie piersi. W Henryku natychmiast wzrosła namiętność. Rozpiął rozporek, zdjął spodnie i położył dziewczynę na dywanie. Była niewiele starsza od jego córki, ale miał to gdzieś. Teraz myślał tylko o tym, aby zaspokoić rządzę, która go trawiła.

Różowe majtki Holly leżały splątane z niebieskimi rajstopami niedaleko nich. Henryk czerwony na twarzy i cały zlany potem, co jakiś czas wydawał z siebie stęknięcie. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu. Nie mogła patrzeć na tego obrzydliwego mężczyznę.

W końcu namiętność w nim ostygła, a on otworzył oczy i stoczył się z nagiej dziewczyny. Nie wyglądał jak dostojny arystokrata. Jego zwykle doskonale ułożone, liche, siwiejące włosy nastroszone były na wszystkie strony, na przeważnie wyniosłej twarzy wykwitł rumieniec zmęczenia. Całe jego masywne ciało aż parowało. Holly nie chciała na niego patrzeć. Leżała odwrócona do niego plecami, dysząc nieznacznie. Wpatrzyła się w jeden punkt. Nic nie czuła do tego mężczyzny. Wiedziała, że musi to znieść, żeby dotrzeć do celu. Nigdy jeszcze nie wykorzystywała swoich wdzięków w ten sposób, ale spodobało jej się to.

Na „nagrodę” długo czekać nie musiała. Po kilku minutach milczenia i bezczynnego leżenia na dywanie, usłyszała, jak pan Hortus wstaje i podchodzi do kasetki, stojącej na gzymsie marmurowego kominka. Pogrzebał w niej, po czym wyciągnął z niej sznur prawdziwych pereł. Dał ten naszyjnik Holly, mówiąc:
- Moja żona już go nie będzie potrzebować.
Ruda usiadła ubrała go i zapytała, gdzie może wziąć prysznic. Henryk zaprowadził ją do najbliższej łazienki.

Holly nalała do ogromnej wanny wody. Weszła do niej, zastanawiając się, czy tak nie mogłaby zarabiać na życie.
Leżała w ciepłej wodzie, odprężona, przez kilkanaście minut. Słyszała, jak Henryk Hortus chodzi po domu, nucąc coś pod nosem.


Kiedy już się upiększyła i wyszła z łazienki, miała już iść, ale właściciel dworu zatrzymał ją.
- Już wracasz? – zapytał. – Myślałem, że zostaniesz dłużej.
Holly-Dolly zgodziła się bez proszenia. Pan Hortus nalał do dwóch filiżanek kawę i podał jedną z nich rudej.
- Kto to? – zapytała, wskazując na ruchome zdjęcia Hortusów. – Ale technologia… pewnie z Ameryki. Henryk pokiwał głową, bo co miał zrobić? Nie mógł się przyznać, że to magiczne zdjęcie.
- To moja żona, syn i córka – odparł.
Dziewczyna podeszła do kominka i przyjrzała się fotografii. Po tej scenie, którą Henryk zrobił córce, stwierdziła, że nie mogą być dobrą rodziną, a na tym zdjęciu tylko wyglądają na szczęśliwych. A rodzinna atmosfera była tylko na pokaz.

Przyjrzała się bliżej młodzieńcowi, stojącemu obok siostry. Miał ciemne włosy, nieco obrażony wyraz twarzy, jednak doskonale maskował swe niezadowolenie sztucznym uśmiechem.
- Jak mają na imię twoje dzieci? – zapytała.
Dobrze znała imię młodszej latorośli, lecz wolała dowiedzieć się czegoś o synu Henryka, który niewątpliwie wpadł jej w oko.
- Sokaris i Victoria – odparł Hortus. – Do prawdy, nie wiem, co z nich wyrośnie. Sokaris to leń i nieuk, ale swój honor ma. Za to co Victorii po dobrych stopniach w szkole, skoro nie potrafi się poświęcić dla dobra rodziny? Przez tego dziwaka, Riddle’a, zerwała zaręczyny z chłopakiem z dobrej, bogatej rodziny.
- Może im się jeszcze odmieni?

Podeszła teraz do gabloty, w której Henryk trzymał swoje sztylety.
- Ładne – powiedziała. – Podobne wiedziałam w muzeum.
Zachwycał ją wystrój tego pokoju, pamiątki rodzinne, obrazy z ruchomymi postaciami, niewątpliwie przywiezione ze Stanów, perskie dywany…
Pan Hortus siedział w fotelu, zadowolony, że ktoś w końcu docenił jego starania.


Holly powiedziała, że musi już iść. Jeśli nie wyjdzie teraz, będzie bała się powrotu, a do domu miała daleko.
- Odwiozę cię – zaproponował Hortus.
Ubrał płaszcz, mimo że było ciepło.
Dziewczyna zapakowała się do samochodu. Nie minęło nawet piętnaście minut, a czarny, lśniący pojazd zatrzymał się pod poobijaną kamienicą. Holly umówiła się z Henrykiem na kolejne spotkanie i po prostu wyszła z auta, bez żadnego cieplejszego pożegnania.

~*~

Wierzcie, tej sceny wcale mi się dobrze nie pisało. Jest trochę obrzydliwa, co ja mówię. Jest bardzo odrażająca, ale stwierdziłam, że powinnam tutaj coś takiego umieścić. Nie chcę robić z tego opowiadania typowej opery mydlanej, dlatego już nigdy zdrady tutaj nie napiszę, chyba że za wiele, bardzo wiele rozdziałów. Szablon zmieniony, jakoś tak mnie natchnęło, żeby zmienić na świąteczny. Dedykacja dla alice. :*

PS: Właśnie mi się przypomniało, że zrobiłam kiedyś drzewo genealogiczne. Jest w „bohaterach” xD 

35 komentarzy:

  1. kroliki505@vp.pl
    22 grudnia 2009 o 18:31

    Pierwsza xD. Liz Schmitt

    OdpowiedzUsuń
  2. kroliki505@vp.pl
    22 grudnia 2009 o 18:38

    Super notka xD. Liz Schmitt

    OdpowiedzUsuń
  3. ~wiki-pedia
    22 grudnia 2009 o 18:48

    Druga ????

    OdpowiedzUsuń
  4. ~wiki-pedia
    22 grudnia 2009 o 19:12

    Łaaaaaał ……fajną mają babcię xD Hehehehe…..Holy-Dolly xDD Fajny szablon ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22 grudnia 2009 o 22:05
      Moja babcia jest fajniejsza, dzisiaj wywaliłam jej kwiatek przez przypadek i strasznie się ziemia nasypała na podłogę, a ta spokojnie powiedziała, żebym przyniosła odkurzacz xD Za to moja mama by chyba dostała wścieklizny xD

      Usuń
  5. ~alice.
    22 grudnia 2009 o 19:13

    aaa! xD Dedykacja dla mnie? ;> Dziękuję, dziekuję! ;**Facetka z sierocińca chce bawić się w P-prostytutkę? ;dd / A fuu! fuu! ;pCiekawe jak babcia zareagowałaby, gdyby dowiedziała się, że jej wnuczka spała chłopakiem, a w dodatku była w ciąży. xD Ah, to musiałby być niesamowity widok. xDBosskie! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22 grudnia 2009 o 22:06
      Poplułaby się i tyle xD

      Usuń
    2. ~alice.
      22 grudnia 2009 o 22:07

      a ja myślałam, że z łóżka spadłaby. xD

      Usuń
    3. 22 grudnia 2009 o 22:14
      Żeby tylko tyle xD

      Usuń
  6. ~Natka
    22 grudnia 2009 o 19:36

    Cudowne… Jakoś niedobrze mi się zrobiło, gdy usłyszałam o rudej i obrzydliwym staruchu… Mam nadzieję, że jego żona się dowie i z nim skończy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22 grudnia 2009 o 22:08
      No właśnie, miałam takie samo odczucie, kiedy to pisałam xD Ale wiesz, nie można pisać tylko o przyjemnych rzeczach xD Earth nie może z nim skończyć, gdyby mogła, już by to dawno zrobiła. Chcesz znać różnicę ich wieku? Za sekundę zalinkuję drzewo genealogiczne, to będziesz wiedzieć, kto z jakiego jest pokolenia xD Victoria i tak miała dobrze, bo kazali jej wychodzić za mąż za faceta o 1 rok starszego xD

      Usuń
  7. klaudia1009@autograf.pl
    22 grudnia 2009 o 20:13

    możesz mi powiedzieć jak ja albo ty, to robisz, że muszę zawsze natrafić na ten moment, kiedy zmieniasz szablon?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22 grudnia 2009 o 22:13
      Nie wiem, ale i tak nie trafiłaś centralnie, bo po pierwsze mój specjalnej troski brat: a. nie dał mi dokończyć linkować szablonub. prawdopodobnie usunął mi drzewo genealogiczne, które robiłam przez półtorej godziny. Zawieszam tego bloga. Mam dość.

      Usuń
  8. ~Olka
    22 grudnia 2009 o 22:07

    Fajny rozdział i ładny szablon…….Ale byłaby wpadka,jakby go żona przyłapała na zdradzie.Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22 grudnia 2009 o 22:13
      Większa by była, gdyby Holly i Henryk wpadli xD

      Usuń
  9. ~Monsmornia
    23 grudnia 2009 o 01:27

    Ha!Jak zwykle notka wręcz wspaniała.Ta scena trochę obleśna, ale cóż.Masz talent pisarski.Czekam na kolejną notkę i życzę wesołych świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 grudnia 2009 o 09:00
      Obleśna? Żeby tylko… xD

      Usuń
  10. ~Amanda
    23 grudnia 2009 o 12:04

    No tak, pan Hortus nie próżnuje. A tej godnej pani spodobał się najstarszy zawód świata. Tez uważam ze jest do niego wprost stworzona xDTa scena była trochę przerażająca. ;) Ale wiesz, przynajmniej nie było to szczegółowo opisane xD. Mam pytanie; czy ta pani użyła jakiejś antykoncepcji? Czy może zadecyduje się zajść w ciąże? ;PAha, a w tym drzewie genealogicznym naprawdę jest napisane ze Vicky i Tom maja córkę o imieniu Katy, czy zupełnie oślepłam?PS; śliczny szablon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 grudnia 2009 o 12:19
      Rzadnego azbezpieczenia! Całkowity spontan xD Tak, mają córkę. Każdemu mam mówić, że ten „+” coś ma im pówić? To znaczy, że to jest to dziecko, które nie żyje. Jeszcze Victoria nie wie, że to była dziewczynka i że da jej tak na imię, ale się dowie. Za kilka rozdziałów xD Więc ci, którzy to drzewo nieszczęsne widzeli, są jakby do przodu xD

      Usuń
    2. ~Amanda
      23 grudnia 2009 o 16:33

      Niezły plan! ;) Podoba mi się. W ogóle ciąża w literaturze jakoś mi przypadła do gustu. A czy za te parę rozdziałów mogę liczyć na nową ciążę? Prooooszę? Jak dla mnie to może być nawet Dippet! (Tylko czy on ma macicę, oto jest pytanie xD)

      Usuń
    3. 23 grudnia 2009 o 16:41
      No bez przesady. Możesz liczyć, ale nie tutaj. Na innym opowiadaniu. Zgaduj, w którym i kto xD

      Usuń
    4. ~Amanda
      24 grudnia 2009 o 15:15

      Um… Selene Snape?? xD Prawdopodobne…

      Usuń
    5. 25 grudnia 2009 o 09:22
      Ona, czy ktoś z jej otoczenia? xD

      Usuń
    6. ~Amanda
      25 grudnia 2009 o 16:11

      Z otoczenia? Naprawdę? xD

      Usuń
    7. ~Amanda
      25 grudnia 2009 o 16:12

      … może jej tatuś…? :P

      Usuń
    8. 25 grudnia 2009 o 19:27
      Tak, tatuś zajdzie w ciążę. Strzelaj dalej xD

      Usuń
    9. ~Eles.
      27 grudnia 2009 o 12:07

      Um, Charity, czy jak tej namolnej blonfynie tam jest! Rany Boskie … Jakoś nie wyobrażam sobie Snape’a mówiącego do różowego bobaska „A gugugu! Ktio jeśt tiutaj tiaki śłodziutki?” … Nie no, brak słów xD

      Usuń
    10. 27 grudnia 2009 o 16:05
      A ja potrafię sobie to wyobrazić, i, wierz mi, jest to bardzo zabawna wizja xD

      Usuń
  11. andziaa131@buziaczek.pl
    28 grudnia 2009 o 21:02

    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział {corka-ciemnego-zla} Pt.: „Mój Dracula” ~Eles.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Ironiczna.
    28 grudnia 2009 o 23:47

    SPAM! Nie boisz się szczerości? Chcesz zobaczyć opinię o Twoim blogu bez „ochów” i „achów” ? Od krytyki nikt jeszcze nie umarł… Wejdź i zgłoś się! http://www.oceny-may.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. ~Merimaat
    20 sierpnia 2011 o 15:56

    Twoje pomysły nie należą do banalnych. Babcia, wiecznie skarżąca się na zdrowie już zyskała moją sympatię. Ojciec jest okropny, jak mógł zdradzić własną żonę? Ja chyba nigdy nie pojmę takich osób.Victoria jest strasznie zbuntowaną nastolatką, co momentami nieco wkurza, ale może w tym jej urok.Pomysł z chatką i tymi wyprawami Toma całkiem, całkiem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 21 sierpnia 2011 o 18:10
      Hmm, powiem tak – staram się wplatać w opowiadania jak najdziwniejsze rzeczy i sytuacje, bo to się staje ciekawe, może nieco kontrowersyjne, ale mimo wszystko – ciekawe.

      Usuń