Rozpoczęła się prawdziwa wiosna. Nie
cieszyło mnie to tak jak zwykle. Żyłam w ciągłym strachu, mimo że Slughorn
zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Na mnie praktycznie nie zwracał
uwagi, pewnie dla tego, że domyślał się, że jestem cały czas strzeżona. Oceniał
mój eliksir lub pracę domową i odchodził bez słowa, co bardzo mi odpowiadało.
Ciekawiło mnie, co stało się z ojcem. Nic
mnie to nie obchodziło, co ze sobą zrobi, z czego będzie żył, po prostu
interesowało mnie, gdzie mieszka. Zupełnie jak nieświadomego przechodnia jakiś
wypadek. Nawet napisałam do matki list, ale wymijająco odpowiedziała mi, że ma
to gdzieś.
Nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Może mieszkać nawet pod
mostem. Zajmij się nauką i przygotowaniem do owutemów. Posłałam Twojemu ojcu
pozew o rozwód, sądzę, że to Cię ucieszy.
Mimo że nic się nie dowiedziałam, matka
miała rację. Bardzo mi ulżyło, kiedy dowiedziałam się o rozwodzie. Nareszcie
skończyło się prześladowanie. Skończył się dzień dziecka, nareszcie ojciec
sobie zobaczy, jak to jest, kiedy trzeba walczyć o akceptację.
- Widzisz? Mówiłem ci, że wszystko się
dobrze skończy – powiedział Tom, kiedy mu powiedziałam o rozwodzie rodziców. –
No, przynajmniej dla twojej matki. Właśnie. Na kiedy planujesz…?
Zawiesił głos, patrząc na mnie znacząco.
Pochyliłam się ku niemu. Poczułam, że krew odpływa mi z twarzy.
- W przyszłym tygodniu jest wycieczka do
Hogsmeade – wyszeptałam. – Teleportujemy się do Londynu. Pójdziesz ze mną,
prawda? Nie chcę być sama.
- Oczywiście, chciałbym to zobaczyć.
Nic już nie mogłam powiedzieć. Dla Toma
pozbawienie kogoś życia może i było normalne, mało ważne. Ale we mnie
morderstwo budziło prawdziwą panikę. Nie miałam pojęcia, jak mi się uda tego
dokonać. Na samą myśl o tym drżały mi dłonie.
*
Nadszedł dzień wypadu do Hogsmeade. Rano
w sobotę, zaraz po śniadaniu, poszliśmy do wioski. Pogoda była wspaniała.
Bezchmurne niebo, lekki wiatr… W sam raz, by dokonać morderstwa. Riddle
uścisnął trochę moją rękę, żeby dodać mi otuchy.
- Zobaczysz, spodoba ci się – powiedział.
Był w świetnym humorze.
- Jak może mi się spodobać mordowanie? –
spytałam.
W przeciwieństwie do Toma czułam się
okropnie. Wiedziałam, że mi się polepszy, kiedy już zabiję Holly, mimo to teraz
czułam okropny skurcz w żołądku. Strasznie się denerwowałam, zupełnie jak przed
egzaminem.
Dotarliśmy do Świńskiego Łba, skąd
teleportowaliśmy się. Pojawiłam się niedaleko sierocińca, zaraz potem aportował
się obok mnie Tom. Rozejrzał się dookoła. Kiedy zobaczył sierociniec, przez
jego twarz przebiegł ledwo dostrzegalny skurcz.
- Nie ma jaj – mruknął.
- Skąd wiesz?
- Bo zawsze przyjeżdżała takim
pomarańczowym motocyklem – wyjaśnił. – Pewnie jest w domu.
Chwycił mnie za rękę i poprowadził mnie
jakąś obskurną, boczną uliczką na ubogie osiedle.
- Gdzie my…? – spytałam, ale Riddle
zakrył mi usta dłonią i wyszeptał:
- Cicho. Widzisz? Tam jest.
Wskazał na coś palcem. Przy sznurze do
prania stała dziewczyna z farbowanymi, rudymi włosami, splecionymi w
przypominające robaki małe warkoczyki. Miała już spore odrosty. Wieszała na
owym sznurze kilka skąpych majtek i okropny, niebieski sweter.
Tom kazał mi tu poczekać, po czym sam
teleportował się.
Ogarnięta paniką, obserwowałam, jak Holly
wiesza na sznurze coraz to nową skąpą, mokrą odzież. Zauważyłam, że ma już
całkiem spory brzuch. Na ten widok zniknął cały strach i obawa przed zabiciem.
Przez to nienarodzone dziecko stało się to wszystko. Nie pozwolę, żeby ten
bękart uczęszczał do Hogwartu. Nie zasługuje na to.
Tom wrócił dziesięć minut później.
Zdumiona zauważyłam, że ściska w rękach wyrywającego się Midnight’a.
- Po co go tu ściągnąłeś? – wyszeptałam
oburzona.
- Potrzebujesz czegoś, gdzie umieścisz
swoją cząstkę duszy – odpowiedział. – Dzięki temu, że umieścisz ją w
Midnight’cie, nigdy nie umrze. Chyba, że ktoś zniszczy ci horkruksa. Ale nie
bój się, do tego potrzebna jest na przykład Szatańska Pożoga. Wątpię, żeby
ktokolwiek był tak głupi i próbował ją wyczarować, żeby spalić ci kota.
Jego słowa zabrzmiały bardzo sensownie.
Poza tym Midnight zawsze będzie ze mną, to chyba bezpieczniejsze, niż
umieszczenie duszy w jakiejś butelce, która sama nie może się bronić.
Odetchnęłam kilkakrotnie i wyciągnęłam
różdżkę.
- Dobra. Powiedz mi, co mam robić –
mruknęłam i utkwiłam wzrok w swoim celu.
Poczułam coś, czego nie czułam jeszcze
nigdy. Jakąś dziwną odwagę, potęgę, której nigdy bym u siebie nie podejrzewała.
- Kiedy już ją zabijesz – rzekł Tom. –
Zaklęciem Abduco Niger Malefica
rozszczepisz swoją duszę, skierujesz różdżkę na Midnighta i po wszystkim. Idź,
będę cię obserwował. I pamiętaj. Nie wolno ci się bać.
Wzięłam od niego kota, uniosłam różdżkę i
ruszyłam w stronę Holly. Ta już skończyła rozwieszać pranie i zabrała się do
wyjścia.
- Gdzie się tak spieszysz? – zawołałam za
nią.
Ruda odwróciła się. Jej wzrok zatrzymał
się najpierw na kocie, później na różdżce, na końcu na mojej twarzy.
Uśmiechnęła się złośliwie.
- Ty jesteś córką Henryka, tak? –
spytała. – Nie jesteś do niego w ogóle podobna, nie ciesz się. Ale mówił mi, że
możesz tu przyjść. Podobno jesteś tak niezrównoważona jak jego żona.
- Lepiej być wariatką niż złodziejką –
odpowiedziałam bardzo cicho. – Jesteś nic niewartą dziwką, dlatego nie
zasługujesz na to, żeby żyć. Zamierzam cię zabić.
Uniosłam różdżkę, ale Holly wcale się nie
przeraziła, wręcz przeciwnie. Zaśmiała się nerwowo.
- Jestem w ciąży, dzieciaku, nie wolno
mnie denerwować – warknęła. – Nie rób sobie ze mnie żartów.
Nie miałam zamiaru dłużej ciągnąć z nią
tej rozmowy. Skierowałam różdżkę dokładnie w jej twarz. Ręka zadrżała mi lekko,
jednak opanowałam się szybko. Musiałam zaufać Tomowi, on to już przecież robił.
- Avada
kedavra!
Błysk zielonego światła wypełnił małe podwórko.
Kiedy opadło, zobaczyłam, jak Holly leży rozciągnięta jak długa na brudnych,
nierównych betonowych płytach. Drgnęła lekko, a oczy zaszły jej pustką i wydała
z siebie chrapliwy dźwięk. Skonała.
Teraz różdżka dygotała mi okropnie w
ręce. Stałam nad nią, z oczami utkwionymi w jej twarzy, na której malowało się
przerażenie, mieszające się ze zdziwieniem. Usłyszałam, jak Tom podbiega do
mnie.
- Zrób to – wysyczał do mnie.
- A-abduco
Niger Malefica – powiedziałam, lekko się jąkając.
Poczułam się, jakby wszystkie
wnętrzności, które miałam w sobie, skręciły się i wywróciły na lewą stronę.
Zesztywniałam, różdżka o mało nie wypadła mi z ręki. Midnight z głośnym sykiem
wyskoczył z moich ramion na ziemię. Coś przezroczystego, wyglądającego jak
plastikowa, lśniąca torba, zrobiona z czegoś dziwnego, ni to płyn, ni to gaz,
wyleciało mi w piersi. Po prostu przeniknęło ciało, ubrania i wydostało się na
zewnątrz. Skierowałam to różdżką w stronę Midnight’a, a kawałem duszy wpłynął w niego. Kot zaczął
prychać i syczeć, jakby podszedł zbyt blisko płomieni, a ich żar podrażnił mu
wąsy.
Tom podszedł do Holly i szturchnął jej
głowę czubkiem buta.
- Cóż, szczerze mówiąc, myślałem, że
stchórzysz, kiedy zobaczysz trupa. Zyskałaś w moich oczach.
Objął mnie, jakby chciał mnie pocieszyć,
ale ja wcale tego nie potrzebowałam. Poczułam się nagle dojrzalsza, moje
wcześniejsze problemy wydały mi się błahe, dziecinne, mało ważne…
- Chodźmy stąd – mruknął Tom.
Nie odezwałam się nawet. Podniosłam
Midnight’a z ziemi i teleportowaliśmy się.
Nie było sensu odwiedzać Hogsmeade,
dlatego skierowaliśmy się w stronę zamku. Tom mocniej ścisnął moją rękę.
- Nic nie mówisz – odezwał się.
- Po co miałabym mówić? – spytałam bardzo
cicho.
- Jak ci się podobało twoje pierwsze
morderstwo?
Wzruszyłam ramionami.
- Nigdy czegoś takiego nie czułam –
powiedziałam. – To nie było jakieś szczęśliwe uczucie, ale nie bałam się.
Westchnęłam ciężko. Teraz czułam
niepokój. Ale nie dlatego, że miałam wyrzuty sumienia z powodu morderstwa,
tylko dlatego, że właśnie była mi ta śmierć obojętna. Jakby stworzenie
horkruksa było jakimś zakończeniem rozdziału w moim życiu. Albo pozbawiło mnie
jakiegoś ludzkiego odczucia.
- Tak, też to czuję – mruknął Tom,
obejmując mnie ramieniem.
Uniósł mój podbródek, żeby mnie
pocałować. Musiał odsunąć się ode mnie, bo Midnight znów zaczął się wyrywać.
Wypuściłam go, a kot pognał w kierunku dobrze już widocznego zamku. Teraz
zaczęłam się bać o wiele bardziej niż zwykle. Patrzyłam, jak powoli znika na
horyzoncie. Riddle, jakby przeczuł, że się niepokoję, odezwał się:
- Nie martw się, nic mu nie będzie. Żadne
dzikie zwierze nie jest w stanie zrobić mu krzywdy. Kiedy będzie już bardzo
stary, nie umrze. Nie będzie się zmieniał, będzie wiecznie wyglądał tak, jak
teraz. Dopóki będzie w nim cząstka twojej duszy, jest bezpieczniejszy niż
kiedykolwiek.
Jego słowa trochę mnie uspokoiły, choć
chciałam mu powiedzieć, że Midnight zawsze wyglądał tak, jak teraz. Nie był kociakiem
ani nigdy też się nie zestarzał. Dostałam go już takiego. Lecz powstrzymałam
się od komentarza.
Dotarliśmy do Hogwartu. Uczniowie, którzy
byli jeszcze za młodzi lub po prostu im się nie chciało odwiedzać Hogsmeade,
włóczyli się po błoniach albo siedzieli w cieniach drzew, ucząc się do
egzaminów.
Nagle Tom uśmiechnął się, jakby od dawna
planował to zrobić, ale nie miał odwagi.
- Nareszcie jesteś taka jak ja – rzekł. –
Nareszcie masz horkruksa. Co prawda nigdy tak naprawdę nie wierzyłem, że to zrobisz.
A jeśli już uda ci się zabić, horkruksa nie dałabyś rady stworzyć. Do tego
potrzebna jest silna wola. Nie myślałem, że taką posiadasz.
- Wtedy, kiedy spojrzałam jej w oczy,
zobaczyłam tę drwinę, brak szacunku… I ogarnęło mnie takie uczucie… Musiałam ją
zabić, tak musiało być.
~*~
Dziś krótko, bo chciałam skupić się
jedynie na jej horkruksie. Natchnęły mnie dwa cudowny pomysły, ale spokojnie,
muszę jeszcze trochę poczekać. Ale warto będzie, zapewniam.
Jakoś tak nagle mnie natchnęło na
zrobienie szablonu i voila. Zostawię go chyba na dłużej i z pewnością kiedyś do
niego wrócę, bo podoba mi się najbardziej ze wszystkich, jakie zrobiłam, a
kilka już ich tu było.
Dedykacja dla ThisLove :*
* To zaklęcie wymyślone przeze mnie do
tworzenia horkruksów, gdyż niestety pani Rowling nie raczyła podzielić się z
nami, jak brzmi jego prawdziwa formułka.
~Pepa
OdpowiedzUsuń14 czerwca 2010 o 21:01
Bardzo mnie interesuje historia tego kota. Mama nadzieje że ją rozszerzysz… ;p
15 czerwca 2010 o 13:04
UsuńMidnight to przecież jeden z głównych bohaterów xD
~Caitlin
OdpowiedzUsuń14 czerwca 2010 o 21:14
Śliczny szablon, racja :)Ach! Victoria zabiła tę całą Holly… I dobrze. Tom chyba jest najbardziej zadowolony, hah, nie musi się czuć inny. :)Ciekawe, co na to Henryk? ;DCałuję ;*
15 czerwca 2010 o 13:05
UsuńNo, co do niego, to rozwinę ten wątek później xD Wiesz, Tomowi wcale nie przeszkadza, że jest iny, wyjątkowy xD
~Caitlin
Usuń15 czerwca 2010 o 17:53
Wierzę, jednak skoro zadaje się z Victorią to musi od niej czegoś wymagać xD Miałam wrażenie, że się ucieszył iż ‚teraz jest taka jak ja’ xD
15 czerwca 2010 o 18:37
UsuńNo pewnie, że się ucieszył. Jego dziewczyna już się nie zestarzeje xD
~Sheirana
OdpowiedzUsuń14 czerwca 2010 o 21:37
Szczerze, myślałam, że Victoria tego nie zrobi. A tu proszę, jaka miła niespodzianka ^^’. Miła… Boże, zaczynam się sama siebie bać xD. Ale rzeczywiście dobrze, że zabiła Holly. I też jestem ciekawa, jak jej ojciec na to zareaguje. Coś tak czuję, że w związku w tym będzie się jeszcze dużo działo…Dlaczego ja mam wrażenie, że Midnight nie jest takim zwykłym kotem? Tzn. teraz jest horkruksem, jasne, ale nawet bez tego… Dziwne… ^^Rozdział oczywiście świetny.A u mnie NN. Zapraszam :).Pozdrawiam.[sheirana]
15 czerwca 2010 o 13:16
UsuńWiesz, Midnight jest niezwykłym kotem, bo nie jest tylko zwierzęciem. Zobaczysz za kilka rozdziałów, zrobię go nawet w bohaterach, tylko zdjęcie odpowiednie znajdę xD
~Olka
OdpowiedzUsuń14 czerwca 2010 o 23:12
Fajny rozdział i ładny szablon……..Viktoria będzie spokojniejsza jak już zabiła Holly,a jaka będzie reakcja jej ojca,jak się dowie?…….Pozdrawiam.
15 czerwca 2010 o 13:17
UsuńWątpię, by ją z nią powiązał. Sądzi, że jego „córka” jest za słaba, by zabić xD Sądzę, że tu swoje podejrzenia skieruje na Earth xD
~nicole .
OdpowiedzUsuń15 czerwca 2010 o 13:31
Strasznie ciekawy . xDHenryk się załamie? xDPozdro. ;)
15 czerwca 2010 o 13:40
UsuńRaczej ucieszy, że nie będzie wychowywał bachora mugolki xD
~nicole .
OdpowiedzUsuń15 czerwca 2010 o 15:27
Vicky zabije Toma? xDNiedobra. xp
15 czerwca 2010 o 15:32
UsuńBuddo, nie! Skąd Ci to do głowy przyszło?
~ThisLove
OdpowiedzUsuń15 czerwca 2010 o 17:15
Dziękuję bardzo za dedykacje ! ;* Masz świetny, nowy szablon ;) Odcinek jest super. Myślałam że ona jej nie zabije, a jednak. I dobrze xD
15 czerwca 2010 o 17:43
UsuńAż tak bardzo w nią nie wierzycie? xD
~Sheirana
Usuń15 czerwca 2010 o 17:51
Ja już uwierzyłam! xD Z ciekawości – Victoria będzie miała jeszcze parę morderstw na koncie, czy na jednym trupie poprzestanie? xD
15 czerwca 2010 o 18:35
UsuńZależy, do którego momentu opowiadania utrzymam ją przy życiu xD
~Sheirana
Usuń15 czerwca 2010 o 18:46
Masz zamiar ją zabić?! Nie… xD Chociaż w sumie… Czemu nie? ^^’
15 czerwca 2010 o 18:59
UsuńJa nic nie mówię. Może ją zabiję, a może nie xD Ja już wiem, ale Wy jeszcze nie, więc Wam zgadywanki zostają xD
~PauLina
OdpowiedzUsuń15 czerwca 2010 o 18:43
Cudne, cudne, cudne!!!!Dobra ma horkruksa…Co dalej czkam na kólyjny poniważ wciąga jak arab na targu próbujący coś wcisnąć :))Ej ale chyba nie zamierzasz zabijać Victori???Prawda ??
15 czerwca 2010 o 18:57
UsuńNie, w najbliższych odcinkach jeszcze nie xD
~Sheirana
Usuń15 czerwca 2010 o 19:02
Czyli jednak ją zabijesz?! Szkoda… ^^’ No ale… Zrobi się pewnie ciekawie… xD
15 czerwca 2010 o 19:10
UsuńNie. Nie muszę jej zabić. Po prostu mówię, że na razie nie. Może żyć i żyć, ale i tak Wam na razie tego nie powiem xD
~Sheirana
Usuń15 czerwca 2010 o 19:44
Oj, Frozen… Ależ Ty kręcisz xD. W każdym razie i tak nam nic nie powiesz, więc mogę nie dopytywać ^^’.W dziedzinie uśmiercania głównych bohaterów zrobiłam o wiele lepszy numer – w jednym z moich opowiadań ukatrupiłam główną bohaterkę w pierwszym rozdziale. I przeniosłam całą akcję do piekła xD. Wiem, mam dziwne pomysły… ^^’
15 czerwca 2010 o 19:50
UsuńŁolol, to rzeczywiście sobie bohaterka pożyła. Ja przymierzałam się do napisania takiej książki, ale coś raczej w typie Dantego, tylko muszę najpierw skończyć tę o kosmosie xD
~indecesive
OdpowiedzUsuń15 czerwca 2010 o 21:13
nowy szablon świetny, a rozdział mimo że krótki, to ciekawy. aż mnie samą ta holly wkurzyła, dobrze jej tak xD czekam na ciąg dalszy i ciekawa jestem, co to za pomysł ;)
15 czerwca 2010 o 22:33
UsuńOch, widzę, jak bardzo ją lubiliście i jak jej współczujecie xD
~Shizza
OdpowiedzUsuń16 czerwca 2010 o 15:14
Kot się nigdy nie starzał, jeszcze za nim stworzyła horkruks… Będziesz to rozwijać? Swoją drogą, zdziwiło mnie, że Victoria stworzyła horkruks, ot tak i po krzyku. Procedurę tworzenia horkruksa opisałaś jako, moim zdaniem, bardzo szybką i mało skomplikowaną. Ciekawe, czy z tego horkruksa coś wyniknie. Przecież jeśli ta Holly nie żyje, to przecież ktoś to w końcu zauważy. Ogólnie rozdział mi się podoba.
16 czerwca 2010 o 18:18
UsuńWątpię, by Victorię interesowało, co się stanie dalej z Holly xD
~Merimaat
OdpowiedzUsuń20 sierpnia 2011 o 19:05
Coś za łatwo poszło jej to morderstwo. Śmierć innego człowieka obojętna? Coś mi się wydaje, że dobrali się z Tomem jak w korcu maku. Teraz przed nią już chyba tylko upadek.Fajnie opisałaś przejście kawałka jej duszy.
21 sierpnia 2011 o 18:29
UsuńTa sprawa jest problematyczna, bo nie chciałam opisywać, jak na większości blogów, wielkich wyrzutów sumienia bohaterki. Po każdym morderstwie bohaterowie nie mogą sobie z tym poradzić, a ja właśnie zrobiłam na odwrót – dlaczego Dżahmes nie mogłaby mieć tego gdzieś? xD