Dni mijały jak chwila, ja, pogrążona w
obsesyjnej manii odchudzania, nie odczuwałam prawie upływu czasu. Nawet wielka
uczta w Noc Duchów nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, była dla mnie po
prostu kolejną z wielu chwil, podczas których można było w siebie napchać setki
nie[potrzebnych kalorii. Pewnego dnia odkryłam, że nie muszę jeść jedynie
mdłych, suchych tostów. Przerzuciłam się na niskokaloryczny jogurt. Nic mi to
jednak nie dawało, nadal byłam gruba, wciąż śniły mi się te fałdy tłuszczu.
Obsesyjnie uprawiałam różne sporty. Tylko nie pływałam. Nie dla tego, że było
już zimno, pochmurno i padał deszcz ze śniegiem. Po prostu wstydziłam się
mojego wyglądu. Zawsze widziałam się w lustrze jako świnię, utuczoną na rzeź.
Midnight już ze mną nie chciał spać. Pewnie dla tego, że zajmowałam za dużo
miejsca. Do cholery, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Stosowałam ścisłą
dietę, nie jadłam prawie nic, biegałam… a nie chudłam. Wręcz przeciwnie, ale
nadal uparcie się odchudzałam, w nadziei, że któregoś dnia zobaczę jakiś efekt.
Nie dość, że nie było efektów w
odchudzaniu, to jeszcze bardzo pogorszyłam się w nauce. Chodziłam jak zamroczona,
dnie zlewały mi się w jedno, byłam żywym trupem. Nie chciałam już widywać się z
Tomem. Kiedy dawniej przeszkadzała mi jego praca, teraz byłam bardzo
zadowolona, że nie ma dla mnie czasu. Czasem nawet specjalnie unikałam jego
towarzystwa, żeby się wywinąć od krępujących pytać. Kontakt między nami prawie
całkiem się urwał. I wcale nie było mi z tego powodu przykro. On miał swoje
życie, ja swoje.
Zanim się spostrzegłam, nastał listopad.
A dokładniej jego połowa. Poczułam się tak, jakbym się obudziła z głębokiego
snu. Nie wiem, co się takiego stało. Po prostu pewnego wieczora zorientowałam
się, że klęczę przy sedesie w jednej z kabin w łazience dla dziewczyn. Na
chwiejnych nogach dowlokłam się do umywalki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam
na bardzo zmęczoną życiem. Tak też się czułam. Odkręciłam kurek i nabrałam wody
w dłonie, żeby umyć sobie twarz.
Wyszłam z łazienki i ledwo doszłam do
końca korytarza, ktoś za mną zawołał. Wzdrygnęłam się, a serce niespokojnie
załomotało mi w piersiach. Odwróciłam głowę i zauważyłam Toma, idącego
przyspieszonym krokiem w moim kierunku. Uśmiechnęłam się blado, ale się nie
zatrzymałam.
Riddle dogonił mnie w połowie korytarza,
niedaleko klasy numerologii.
- Gdzie byłaś? – spytał.
- W łazience. Źle się czuję.
Tom objął mnie w pocieszającym geście
ramieniem, ale odsunęłam go od siebie. Ten spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Przepraszam, że nie poświęcam ci już
czasu – powiedział. – Ale jestem bardzo zajęty.
- Nie przeszkadza mi to – odparłam,
wzruszając ramionami. – Właściwie to nawet lepiej, nie muszę słuchać twojego
ględzenia.
Tom puścił mimo uszu tą uwagę. Przez
chwilę szliśmy w milczeniu.
- Idziesz na kolację? – spytał w końcu.
- Nie.
- Wczoraj też nie byłaś – zauważył.
Wzruszyłam tylko ramionami. Nie wiem, po
co w ogóle z nim o tym rozmawiałam. Skoro ma tak ważne problemy, to powinien
sam pójść na tą swoją głupią kolację.
Tom zatrzymał mnie i ustawił pod ścianą,
żebym mu nie mogła zwiać. Poczułam ukłucie strachu, kiedy przysunął się do
mnie, żeby lepiej mi się przyjrzeć.
- Wiem, że tobie się to nie podoba –
zaczął o wiele mniej radosnym tonem. – Ale obserwowałem cię. Przez ten cały
czas, kiedy się do mnie nie odzywałaś. Victorio, co się z tobą dzieje? Dlaczego
jesteś taka chłodna?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie jestem chłodna – odparłam. – Jesteś
tak zajęty, że nie mam zamiaru ci przeszkadzać. Nawet nie wiem, czemu
poświęcasz tyle czasu. Może innej dziewczynie?
Tom parsknął wymuszonym śmiechem, choć zauważyłam,
że to oskarżenie bardzo go dotknęło.
- Już raz o tym rozmawialiśmy – rzekł. –
I nie masz powodów do zazdrości.
Pochylił się, żeby pocałować mnie w
szyję. Poczułam, jak jego ręce oplatają mnie w talii.
- Nie jestem zazdrosna – odpowiedziałam.
- Gdybym była, to bym ci powiedziała i załatwiła tą laskę.
Tom jednak nie słuchał już tego. Odsunął
się ode mnie z wyrazem zdziwienia i obrzydzenia na twarzy. Przesunął ręką po
moich żebrach.
- Victorio – w jego głosie zabrzmiała
chłodna stanowczość. – Możesz mi to wyjaśnić?
- Wiem, wiem, jeszcze nie widać efektów,
ale sumiennie stosuję dietę – odpowiedziałam. – Nic ci nie chciałam mówić bo
byś się wściekał, ale…
- I miałaś rację – przerwał mi,
zdenerwowany już całkowicie. – Jestem wściekły! Przecież ci powiedziałem, że
nie musisz stosować żadnych diet!
- Ale ty nie rozumiesz…
Tom uderzył mnie w twarz z otwartej
dłoni. Natychmiast umilkłam. Chlaśnięcie potoczyło się echem po pustym
korytarzu. Nie śmiałam się odezwać, tylko patrzyłam z przerażeniem na Riddle’a,
pogrążona w głębokim szoku.
- Czy ty rozumiesz – zaczął drżącym z
trudem tłumionej złości głosem. – Że mogłaś umrzeć? Anoreksja to śmiertelna
choroba! Nie wierzę, że ty mogłaś być
tak słaba, aby przejmować się takimi detalami jak waga! Przez to twoje
odchudzanie może się w tobie rozwinąć wiele schorzeń!
Wymienił mi ponad dwadzieścia chorób,
między innymi bezpłodność, kłopoty z pamięcią i niewydolność nerek. Innych nazw
już nie mogłam zapamiętać, brzmiały jednak na tyle groźnie, aby mną wstrząsnąć.
- Ale ja to zrobiłam dla ciebie –
odezwałam się cicho, patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
Tom spojrzał na mnie z odrazą, jakby
patrzył na wyjątkowo duży stos odchodów.
- Tysiąc razy bardziej wolałbym przytulić
stukilogramowego paszteta, niż takiego kościotrupa jak ty – warknął.
Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale
za nami rozległy się czyjeś kroki.
- Co tu się dzieje? – był to głos
Dumbledore’a, który właśnie wyłonił się zza zakrętu.
- Nic – odburknął Tom, patrząc spode łba
w niebieskie oczy profesora. Chwycił mnie za ramię i dodał cicho: - Chodź.
Pociągnął mnie w stronę schodów.
Po drodze do lochu mijaliśmy uczniów,
zmierzających do Wielkiej Sali na kolację. Na początku przez myśl przemknęło
mi, czy by nie uciec, ale Tom tylko syknął do mnie, wzmacniając uścisk na moim
nadgarstku:
- Nawet nie myśl o ucieczce, bo i tak nic
z tego nie będzie. Nie pozwolę, żebyś się zagłodziła na śmierć.
Dotarliśmy do dormitorium Ślizgonów. Tom
podał hasło i wszedł do środka, ciągnąc mnie za sobą. Przeszedł przez
opustoszały salon, zaprowadził mnie do swojej sypialni, zdarł ze mnie szatę i
ustawił przed lustrem.
- Widzisz? – zapytał mnie, ale kiedy nic
mu nie odpowiedziałam, potrząsnął mną i powtórzył z o wiele większą agresją: -
Widzisz?! Wyglądasz gorzej od inferiusa!
Nic nie widziałam. Patrzyłam na siebie w
lustrze i widziałam tylko masę tłuszczu. Wolałam się jednak nie odzywać, żeby
bardziej Toma nie zdenerwować.
- Spójrz na to – dodał, wskazując na moje
ręce. – Gdybym mocniej ścisnął, pokruszyłyby się jak chrust. Ubierz się.
Stanowczość w jego głosie zbyt mnie
przeraziła, żebym śmiała zaprotestować. Pospiesznie ubrałam się, obserwowana
przez rozgniewanego Riddle’a. Kiedy skończyłam, wyprowadził mnie z dormitorium.
Zaparłam się obiema nogami, gdy zobaczyłam, że prowadzi mnie do Wielkiej Sali,
do której wchodzili i wychodzili uczniowie.
- Nie zapieraj się, nic ci to nie da –
wysyczał mi do ucha Tom i pchnął mnie mocniej w stronę drzwi.
- Nie rozumiesz, że ja potrzebuję
zachęty, wsparcia? – spytałam.
- Zachętę i wsparcie mogłem ci zapewnić,
kiedy umarła Katy – powiedział. – Choćbym miał cię pilnować dzień i noc, nie
spać i nie chodzić na lekcje, cały czas będę cię pilnował. Żeby to było jasne.
Nic nie powiedziałam. Poczułam się, jakby
ktoś przyłożył mi poduszkę do twarzy. Byłam spętana przez obecność Toma i tych
wszystkich uczniów. Chciałam, żeby mnie zostawił samą sobie.
Riddle posadził mnie przy stole
Ślizgonów. Nalał mi na talerz trochę parującej zupy i utkwił wzrok we mnie.
Zerknęłam na niego. Czułam się tu niepewnie, tak jakby się na mnie patrzyła
cała szkoła.
- Spokojnie – powiedział Tom lekceważącym
tonem i skrzyżował ręce na piersiach. – Mamy czas.
Coś jakoś słabo mu szła motywacja do
jedzenia. Siedzieć i się gapić to każdy potrafi. Podparłam się na łokciu i
utkwiłam wzrok w zupie. Ohyda. Nienawidzę zupy ogórkowej. Obrzydliwe
rozmoknięte kawałki warzyw zanurzone w gęstej, zielonej breji.
Cierpliwość Toma skończyła się zaledwie
po dwudziestu minutach.
- Pospiesz się – odezwał się
niecierpliwie, rozglądając się po prawie już pustej Wielkiej Sali. – Nie mam
zamiaru tu spędzić całego wieczora.
- Myślałam, że jesteś taki mądry –
odparłam znudzona już tym całym przedsięwzięciem. – Jeśli po pięciu minutach
nie zjadłam, to nie zjem i po kolejnych pięciu, a co dopiero po dziesięciu.
Tom znów się zdenerwował.
- Cholera jasna – zaklął tak głośno, że
profesor McGonagall odwróciła głowę w nasza stronę. – Albo to zjesz, albo
osobiście wleję ci tę zupę do gardła.
Mimo jego zaciętej miny i groźby w
głosie, ja zaśmiałam się tylko i wskazałam mu podbródkiem na stół nauczycielski.
- Tam siedzi połowa grona pedagogicznego,
w tym Dumbledore – odparłam. – Śmiało, zrób to.
Riddle tylko przyglądał mi się uważnie,
nic nie mówiąc, więc wstałam i opuściłam Wielką Salę. Byłam tego dnia zaledwie
o śniadaniu, dlatego nie czułam się na siłach, aby powtórzyć coś na jutrzejsze
lekcje. Opadłam zmęczona na swoje łóżko i nawet nie zdążyłam przykryć kocem, bo
od razu zasnęłam.
Rano ktoś brutalnie mną potrząsnął,
wyrywając mnie ze snu. Zamrugałam i otworzyłam gwałtownie oczy. Zobaczyłam
Toma, siedzącego na brzegu mojego łóżka.
- Co? O co chodzi? – mruknęłam,
rozglądając się dookoła. – Która godzina?
- Szósta.
Westchnęłam ciężko i z powrotem opadłam
na poduszki.
- Po co mnie tak wcześnie budzisz? –
spytałam.
- Źle wczoraj zacząłem – usłyszałam.
To wyznanie i w ogóle przyznanie się do
błędu bardzo mną wstrząsnęło, mimo to nadal nie otwierałam oczu.
- Brawo za spostrzegawczość –
odpowiedziałam. – Pięć punktów dla Slytherinu.
Tom zaklął pod nosem. Z pewnością
podniosłam mu ciśnienie, ale on natychmiast się opanował. Usłyszałam, jak
głęboko oddycha, żeby znów nie wybuchnąć.
- Dobra, wstawaj już, nie ma czasu –
powiedział, szturchając mnie w bok.
- Daj mi spokój, jestem zmęczona.
- Nic dziwnego, skoro się tak głodzisz –
mruknął. – I nie wiem jak wcześnie byś poszła spać, nic ci to nie da.
Usiadłam na łóżku z potężnym ziewnięciem.
- Skąd wiesz, że poszłam wcześnie spać? –
spytałam.
- Bo o dziewiątej do ciebie zajrzałem i
już spałaś – wyjaśnił takim tonem, jakby to było oczywiste, chociaż przecież
chłopakom nie można wchodzić do sypialni dziewczyn. Więc albo Tom nauczył się
skutecznie łamać to zaklęcie, albo jest dziewczyną. – A przecież to jeszcze
wczesna pora.
- Aha.
Stwierdziwszy, że już nie zasnę, czy Tom
będzie tu siedział, czy też nie, zwlokłam się z łóżka i zaczęłam szukać ubrań.
Riddle wysilił się, aby nie skomentować moich wystających zewsząd kości,
odwrócił tylko wzrok, jakby go mój wygląd obrażał.
- Słuchaj – zaczął, kiedy przechodziliśmy
przez salon Ślizgonów. – Wiem, że to może długo potrwać… wiesz, zanim wrócisz
do normalności. Jeśli chcesz coś z tym zrobić, musisz być cierpliwa i też coś z
siebie dać.
Pokiwałam tylko milcząco głową. Wątpiłam,
żeby to się udało. Mdliło mnie na widok czy samo wspomnienie jedzenia, nie
mówiąc już o przyjęciu pokarmu. Ale skoro Tom chce za wszelką cenę próbować…
Nie mam powodu, żeby się z nim wykłócać. Jestem już zmęczona jego wiecznymi
pretensjami, niech choć raz coś będzie tak, jak on chce.
Usiadłam na swoim miejscu. O tej porze w
Wielkiej Sali było niewielu uczniów, pięciu czy sześciu… Byli to głównie
szóstoklasiści i siódmoklasiści, zbyt zajęci nauką, aby wylegiwać się do późna.
Tom spojrzał na mnie oczekująco.
- Nie patrz tak na mnie, bo za chwilę
stąd wyjdę – powiedziałam mu.
- Dobra, niech ci będzie – mruknął. – Ale
zjedz coś, chociaż jednego tosta.
Prychnęłam pogardliwie.
- Tak, jasne – zadrwiłam. – A zwierzątek
z balonika nie chcesz?
Wzięłam jednak tego tosta, posmarowałam
go masłem i utkwiłam w nim zniechęcony wzrok. Tom znów na mnie zerknął; tym
razem w jego oczach dostrzegłam zniecierpliwienia, którego chyba nawet nie
starał się ukryć.
- Nie spiesz się – powiedział uprzejmym
głosem.
- Ty nie znasz tego uczucia, kiedy cię
mdli na widok jedzenia – odparłam. – Więc proszę, żebyś przestał na mnie
warczeć.
Riddle nic nie odpowiedział, tylko
wzruszył ramionami.
- Przecież mówię do ciebie spokojnie –
mruknął i zaczął coraz ciszej mamrotać pod nosem, że uchwyciłam jedynie
kilkakrotnie powtórzone słowo „czepia się o byle co” i „głupoty”.
Ugryzłam kawałek tosta i żułam go przez
długą chwilę, przyglądając się Dumbledore’owi rozmawiającemu z McGonagall.
- Victorio, przestań się modlić nad tym
tostem – odezwał się po piętnastu minutach Tom znad swojego podręcznika do
numerologii. Dawno już zjadł swoje śniadanie. – Ile można jeść jedną kromkę
chleba?
- Już jedną zjadłam i zaczęłam drugą, ale
mogę już jej nie jeść – odpowiedziałam cicho, patrząc beznamiętnie na
ugryzionego tosta.
- Nie, dobrze – przerwał mi szybko
Riddle. – Skończ. Mamy czas.
I pogrążył się znowu w lekturze.
Z trudem dokończyłam tego tosta. Tom z
radością wstał i przeciągnął się, żeby rozprostować kości. Do lekcji pozostało
półtorej godziny, dlatego Riddle natychmiast pognał do biblioteki, ciągnąc mnie
za sobą.
- Nie chcę iść do biblioteki –
powiedziałam mu.
- Na widok książek też masz odruch
wymiotny? – wydyszał, wspinając się po schodach. – Czy zdajesz sobie sprawę, że
jeśli nie nadrobisz zaległości, możesz zawalić sobie oceny?
- Mam to gdzieś.
- Fajnie.
Wszedł do biblioteki, nadal mocno
ściskając mój nadgarstek. Było tu o wiele więcej uczniów, niż na śniadaniu. Z
nadąsaną miną usiadłam z Tomem przy stoliku, a ten rozłożył na nim książki.
- Masz, skończ wypracowanie dla
McGonagall, a ja je później poprawię – powiedział szeptem, wciskając mi w ręce
jakiś podręcznik.
- Chyba chciałeś powiedzieć zacznij –
mruknęłam, szukając w torbie pergaminu i pióra. – W ogóle nie mam pojęcia, co
robimy na lekcjach.
- Więcej się odchudzaj, to będziesz
wiedzieć.
*
Z pomocą Toma udało mi się nadrobić
zaległości w nauce. Nie myślałam już o odchudzaniu przez cały czas, chociaż
zdarzały mu się momenty, że czułam wyrzuty sumienia. Widziałam siebie w lustrze
i wiedziałam, że przedobrzyłam. Jednak to siedziało gdzieś we mnie, ta
świadomość, że choroba może powrócić. Ale dziwnie się czułam, kiedy sobie
uświadomiłam, że to już koniec mojej diety. Tom mi cały czas powtarzał, że
przedtem wyglądałam dobrze, ale jakoś nie mogłam w to uwierzyć.
- Już nigdy nie będę mogła się odchudzić?
– spytałam któregoś dnia.
- Będziesz mogła, ale jeśli to będzie
naprawdę potrzebne – odpowiedział. – Chociaż to mało prawdopodobne. Przecież
nie urośniesz do rozmiarów Jęczącej Marty.
Fakt. Teraz, jak tak na to patrzę, sądzę,
że mój przypadek nie był taki straszny. Elizabeth Nott wyglądała o niebo gorzej
ode mnie. Ten jej brak talii i nogi jak kloce…
~*~
Długo pisałam ten rozdział. Chciałam już
zakończyć ten temat „ludzkiego” problemu Victorii. Nareszcie mogę przejść do
mojej ulubionej fabuły i metamorfozy bohaterki. Zapowiadam, że będzie ciekawie.
Ale póki co…
No, i już po egzaminach. Nie dałam się
radioaktywnym biedronkom i węglowi kamiennemu xD Dedykacja dla Amandy :*
PS: Cóż, chciałam także oznajmić, że Onet
polecił poprzedni odcinek. Cieszę się, że ten zaszczyt spotkał mnie w tak małym
odstępie czasu po raz kolejny.
~Eles.
OdpowiedzUsuń1 maja 2010 o 11:28
Muhaha, 1 xD. Taki dziwny ten odcinek… Nie wiem, co napisać, mam mieszane uczucia xD.
1 maja 2010 o 11:36
UsuńPewnie, ja piszę go podczas lekcji, a Ty nie wiesz co napisać. Rzeczywiście, męczę się na próżno.
~Eles.
Usuń1 maja 2010 o 13:03
Piszę, co czuję. Wolisz, żebym Cię okłamała? Nie no, jak chcesz, to nie ma sprawy.
1 maja 2010 o 13:04
UsuńNie chodzi o kłamstwo, tylko o opinię. Trochę dokładniejszą, niż to że rozdział nijaki.
~Eles.
Usuń1 maja 2010 o 13:19
Nie mam weny kobieto, męczysz schorowanego człowieka, no xD.Dobra, więc tak: Powiem Ci, że bardzo podoba mi się kapuciowaty i opiekuńczy Riddle xD. jak go sobie takiego wyobrażam, to aż mi się chce śmiać mimo deszczu za oknem xD.
1 maja 2010 o 13:24
UsuńNo, sama mi tego gifa przysłałaś, skoro jesteś schorowana, to do House’a się udaj xD Samo patrzenie na ten gif leczy xD Uzdrawiający Gif xD
~nicole .
OdpowiedzUsuń1 maja 2010 o 12:54
Druga!Świetny. xD
1 maja 2010 o 13:03
UsuńGratuluję xD
~Olka
OdpowiedzUsuń1 maja 2010 o 14:11
Dobrze że Viktoria skończyła tą dietę,bo byłoby źle………..Pozdrawiam.
1 maja 2010 o 14:28
UsuńAno, umarłaby na przykład xD Ale ja tak łatwo tej anoreksji jej nie odpuszczę, następstwa i konsekwencje będą xD
~Caitlin
OdpowiedzUsuń2 maja 2010 o 09:58
Aaach, uratował ją! Wspaniale, już myślałam, że Victoria zagłodzi się na śmierć…!Dobrze, że znów ze sobą gadają :)Pozdrawiam ;*PS widziałam szablon, jest prześliczny!Zaraz go ustawię :)Dziękuuję ;*
2 maja 2010 o 19:44
UsuńWhah xD Ale kto powiedział, że uratuję jej płodność? Bo na jej zdrowiu raczej Wam nie zależy, ważne, żeby urodziła Tomowi gromadę bachorów xD
~Caitlin
Usuń2 maja 2010 o 20:36
Ach, taaak? ;>Skoro tak wolisz xD
2 maja 2010 o 20:40
UsuńNie powiedziałam, że tak zrobię xD
ada13@onet.eu
OdpowiedzUsuń2 maja 2010 o 14:24
o_O Riddle uderzył naszą Victorie xD Zdziwiłam się, że na niego nie nawrzeszczała xD Końcówka taka… inna? No, ale rozdział świetny! Jak zawsze xD Przeczytałam jednym tchem, bo to mój ulubiony blog xD pozdrawiam [Octave Misumenos]
2 maja 2010 o 19:46
UsuńNom, ciekawa byłam Waszej reakcji na to uderzenie xD Czego się spodziewałaś? Że mu odda? xD
ada13@onet.eu
Usuń2 maja 2010 o 20:58
Hmm, prawdę mówiąc to bardziej, że „ucieknie” od Toma, nawrzeszczy na niego a ekstremalnie, to może nawet i odda xD A ja w trakcie tworzenia bohaterów, jak mi radziłaś xD i może zrobię drzewo genealogiczne, ale tylko jeśli będę miała chwilę szleństwa xD [Octave Misumenos]
2 maja 2010 o 21:00
UsuńNo, powiem, że najgorzej się szuka zdjęć mężczyzn. A drzewo genealogiczne… no, ja na Siostrzenicę robiłam jakieś 2 miesiące albo i dłużej xD
ada13@onet.eu
Usuń2 maja 2010 o 21:10
Ehh, zgadzam się z tymi mężczyznami xDA mam do Ciebie romans: zrobiłabyś mi na bohaterów szblon?
2 maja 2010 o 21:16
UsuńZ chęcią, ale nie dziś, bo muszę jeszcze rozdział skończyć przepisywać na Czworke Hogwartu xD Ale podaj mi adres, jutro coś zrobię xD
ada13@onet.eu
Usuń2 maja 2010 o 21:19
Dzięki! bohaterzy-cdm.blog.onet.pl a jakby co, to mam drugie gg, bo jestem na innym kompie 12004581 [Octave Misumenos]
2 maja 2010 o 21:23
UsuńOk. Powinno być „bohaterowie”, tak się poprawnie odmienia xD
ada13@onet.eu
Usuń2 maja 2010 o 21:37
Zabiję Cię! Wykłócałam się o to przez trzy lata z polonistką! Ja do niej „bohaterowie” a ta „bohaterzy” top ja już się przestawiłam xD ale ostatnio słyszałam, że obie formy poprawne o_O [Octave Misumenos}
2 maja 2010 o 21:43
UsuńAle chyba bardziej profesjonalnie brzmi bohaterowie niż bohaterzy. Tak samo jak z żeńską formą Śmierciożercy. Niby Rowling nie powiedziała, że Śmierciożerczyni jest niepoprawnie, ale Bellę w 7 części nazwałą Śmierciożercą, nie Śmierciożerczynią xD
~Octave Misumenos
Usuń5 maja 2010 o 16:00
Tak? O, zapamiętam sobie na przyszłość xD A co z szablonem? PS. Zmienię adres na bohaterowie xD
5 maja 2010 o 16:07
UsuńWybacz, ale jestem chora i mam szlaban na kompa, w piątek jadę na wycieczkę do Auschwitz, nie mam czasu, zrobię jak wrócę.
~Arancio
OdpowiedzUsuń2 maja 2010 o 15:29
Victorii trochę odbiło z tą dietą. A Tom jaki się nagle opiekuńczy zrobił xP!Ciekawa jestem, jak to dalej będzie… czy będzie się jeszcze kiedyś odchudzała, czy nie? czy Tom będzie miał dla niej czas, czy nie? o co chodzi ze Slughornem (bo chociaż nic o nim nie pisałaś w tym rozdziale, to i tak mnie ta kwestia zastanawia)?Czekam na kolejny ;*[arancio.blog.onet.pl]
2 maja 2010 o 19:53
UsuńTo ze Slughornem rozwinę, ale dopiero po kolejnej aferce xD
~PauLina
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 20:48
Bardzo podobał mi się ten odcinek :))Skomentowałabym wcześniej ale miałam coś do załatwienia,więc niestety dopiero dziś, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :P
5 maja 2010 o 14:43
UsuńNie wiem, kiedy się ukaże następny rozdział, bo jest on ogromnie ważny, poza tym jestem trochę chora i muszę poprawić ocenę z chemii, o zakwasach po moich wczorajszych skokach wzwyż już nie wspomnę xD
~House.
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 20:48
I tak Cię nie lubię. Everybody lies!
5 maja 2010 o 15:03
UsuńWhah, czemu? xD
Eles____
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 20:58
Serdecznie zapraszam na nowy, spóźniony rozdział {maudit}.
~malfoyowa
OdpowiedzUsuń4 maja 2010 o 11:46
Wybacz ten złośliwy spam, ale mam nadzieję, że może dołączysz do nas, a bez tej reklamy nie wiedziałabyś o istnieniu naszej serii. Stwierdzenie, że gumochłon odegrał istotną rolę w drugiej bitwie o Hogwart, wydaje się być równie absurdalne, co hipoteza mówiąca o kręgosłupie mugolskiego ślimaka. Jest jednak coś, co łączy oba stworzenia, wywołując u przedstawicielek płci innej niż męska odruchy wymiotne. Chodzi oczywiście o lepki śluz, wydzielany częściami ciała, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia; będący znacznikiem dróg, po których pełzały wyżej wspomniane mięczaki. Ta charakterystyczna wydzielina stanowi nowy początek przygód z bohaterami powieści, napisanej przez panią Rowling i jednocześnie koniec ingerencji autora w idealnie wymodelowane dzieło. Jeśli zatem masz ochotę na wyciągnięcie konkretnej persony z kałuży bezbarwnej mazi i przeprowadzenie jej przez trudy życia, czekające na każdego dorosłego osobnika, sięgnij po pióro i stwórz z Nami coś wartościowego. Wspólnymi siłami zapełnimy lukę historyczną, pozostawioną między ostatnim rozdziałem a epilogiem w siódmym tomie o przygodach Harry’ego Pottera. Dzięki Tobie konkretny osobnik nabierze nowych kolorów, a literacki świat zyska kolejne wspaniałe dzieło. Piszemy postaciami, które ukończyły już Hogwart i dążymy do wydarzeń z epilogu. http://www.hogwarts.fora.pl
~www.czarodzieje.fora.pl
OdpowiedzUsuń4 maja 2010 o 16:43
Zapraszamy każdego wielbiciela Harry’ego Pottera na fabularne forum gdzie można stworzyć swoją niepowtarzalną postać i poczuć się jak w szkole magii. Każdy użytkownik może się wcielić w ucznia, nauczyciela, bądź też pracownika jednego z wybranych miejsc. Na forum można spędzić czas na dobrej zabawie oraz zawrzeć wiele przyjaźni. Zapraszamy wszystkich serdecznie na http://www.czarodzieje.fora.pl gdzie czekamy właśnie na Ciebie ;)
~Arlene
OdpowiedzUsuń4 maja 2010 o 20:49
Anoreksjia poruszana w mrocznym opowiadaniu. Podoba mi się ^^ ale mam jedno ale, Lili Evans nie żyła w tym samym czasie co Voldemort. Tom nieco niekanoniczny ale podoba mi się, taka mała odmiana.Pozdrawiam.[Arlene.blog.onet.pl]
5 maja 2010 o 14:54
UsuńTak, wiem, że nie żyła, właśnie o to chodzi, bo ja doskonale wiem, kiedy kto się urodził, jestem walniętą potteromanką, każdą część czytałam conajmniej 20x xD
~Shizza
OdpowiedzUsuń4 maja 2010 o 20:57
Zaczęłam czytać twoje opowiadanie dopiero kiedy polecił je onet, a szkoda, bo uważam że jest świetne. Nie żebym nie znalazła paru rzeczy, które nie zgadzają się z książką (to znaczy, z tą książką o Harrym Potterze, dla jasności, chodzi mi tu głównie o wiek postaci, niektóre chyba powinna dzielić większa różnica wieku), albo nie pasują mi do charakteru postaci, ale w końcu to historia, którą ty tworzysz, więc dlatego nie? W tym rozdziale chyba zakończyłaś już ten wątek z dietą, ciekawi mnie, co stanie się dalej. Czekam na następny rozdział!
5 maja 2010 o 14:52
UsuńI właśnie to jest mój jakby to powiedzieć… znak rozpoznawczy, jeśli chodzi o pisanie opowiadań potterowskich, bo mam jeszcze kilka blogów o tej tematyce i wszędzie inny jest wiek, bo wiesz, ja lubię łączyć niektóre wątki, a wiek wtedy mi nie pasuje, więc muszę go zmienić. Tu akurat będzie mi potrzebny ten inny wiek do epilogu xD
~Amanda
OdpowiedzUsuń6 maja 2010 o 19:07
No nareszcie się wyleczyła! Dzięki Bogu, bo już miałam zamiar ją zadźgać. Bardzo dziękuję za dedykację :). Mam nadzieję, że teraz, kiedy nie ma już jej „ludzkiego” problemu, szanse zajścia w ciążę idą w górę, prawda? Bardzo podobał mi się rozdział, wyjątkowo dobrze napisany. I kiedy następny odcinek?
6 maja 2010 o 20:27
UsuńMiałam dawać dzisiaj, ale muszę go skończyć, a jutro jadę do Auschwitz na wycieczkę, więc nie będę miała możliwości. A następny odcinek będzie baardzo ważny i potrzebuje trochę więcej wysiłku, niż inne. Bo muszę poszperać w internecie, by odnaleźć różne takie informacje, żeby jakichś głupot nie powypisywać, które nie istnieją xD
~Amanda
Usuń12 maja 2010 o 23:20
Uu, a będzie odcinek historyczny? Chyba Auschwitz Cię wprawiło w taki humor. A ja tam byłam! :) W każdym razie, rozumiem że nasza bohaterka się nie zaciąży? xD
13 maja 2010 o 21:36
UsuńNa pewno nie w tym odcinku xD
malutka162@onet.eu
OdpowiedzUsuń7 maja 2010 o 22:10
Hej chcesz nowy wygląd bloga .? Ten Ci się już znudził zajrzyj na http://www.szablony-spark.blog.onet.pl może coś Ci się akurat spodoba ;)A może chcesz do nas dołączyć.? To zajrzyj do ramki nabór.Pozdrawiam
monika317@amorki.pl
OdpowiedzUsuń8 maja 2010 o 16:09
Witam ;] Masz bardzo interesującego bloga ;] Jeśli chcesz sie dowiedzieć czegoś o magii, wróżbiarstwie i parapsychologii zajrzyj do mnie ;] http://magicznedrzwiwmagicznymswiecie.blog.onet.pl/
bu.13@op.pl
OdpowiedzUsuń8 maja 2010 o 20:56
prześwietne ;) mogłabym być informowana o nowych notkach? http://felicita-e-gioia.blog.onet.pl/a może chcesz by twój blog został oceniony ? ;> zapraszam: http://zaginione-oceny.blog.onet.pl/
10 maja 2010 o 07:59
UsuńJeśli oceny na tyle będą silne, żeby mnie ocenić przed usunięciem bloga, to bardzo chętnie. Mogę Cię informować xD
~Allelek
OdpowiedzUsuń12 maja 2010 o 21:30
jestem zachwycona tym rozdziałem. :D
13 maja 2010 o 21:33
UsuńCieszę się xD
bu.13@op.pl
OdpowiedzUsuń14 maja 2010 o 22:06
Twój blog został oceniony na zaginione-oceny.blog.onet.pla swoją drogą mogę być informowana o NN ? http://felicita-e-gioia.blog.onet.pl/
15 maja 2010 o 10:04
UsuńJuż dodałąm Cię do linków, jak napiszę rozdział, to Ci powiem xD
~Caitlin
OdpowiedzUsuń16 maja 2010 o 17:52
Zapraszam – nareszcie – na nowy rozdział :*www.the-reason-to-cry.blog.onet.pl
~Rozpisana
OdpowiedzUsuń19 maja 2010 o 17:17
Zapraszam Cię na ocenialnie wyłącznie o tematyce potterowskiej ;P Zgłoś się do oceny, lub spróbuj zostać oceniającą. Przepraszam za spam, ale jest ona nowa i poszukuje nowych talentów oraz zgłoszeń. Jeżeli nic Cię nie interesuje to chociaż wpadnij. Pozdrawiam.