Kiedy wróciłam do domu, ojciec
natychmiast kazał mi pokazać sobie, co i za ile kupiłam. Oczywiście nie był
zadowolony, nawet z gumki do włosów, lecz nie miał czasu na dłuższe
przemówienia, bo miał ponoć jechać na jakieś spotkanie. Tak, oczywiście.
Kilkudniowy wyjazd do pracy podczas urlopu I zero narzekania. Coś to zbyt
podejrzane jest. Dlatego zaraz potem, kiedy wyjechał swoim nowiutkim
samochodem, poszłam porozmawiać z matką.
- Słuchaj, wydaje mi się, że ojciec kogoś
ma.
Matka zakrztusiła się kawą.
- Co ty za głupoty opowiadasz? – zdziwiła
się.
Rozejrzałam się, by się upewnić, że
Sokaris nie podsłuchuje.
- I to niewiele starszą ode mnie –
dodałam. – Niby co się stało z moimi rzeczami? Wzięła je. Ja sądzę, że to ta
ruda dziewczyna, która pracuje w sierocińcu. Kiedy byłam wczoraj u Toma, ona
miała takie same ciuchy jak ja kiedyś. A niby skąd na to pieniądze wzięła?
Wątpię, by jej aż tyle płacili.
- Może dostała od rodziców?
Prychnęłam tylko z pogardą.
- Skoro ma takich bogatych starych, to
czemu pracuje? – spytałam. – I to w sierocińcu. Możesz nie wierzyć, ale tak
jest.
Chciałam odejść, ale matka zatrzymała
mnie jeszcze.
- Dzisiaj wybierzesz się na Pokątną, ojca
nie ma, więc warto to wykorzystać – dodała.
Nic nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam
głową i odeszłam do swojego pokoju, żeby znaleźć list z Hogwartu, który
przyszedł, gdy byłam z Tomem w domu Gauntów, a później Riddle’ów.
Byłam wściekła. Nie dość, że Tom mi nie
wierzył, to i jeszcze własna matka. Jeśli to wyjdzie na jaw, zobaczą, że miałam
rację. A ja się już postaram, żeby wyszło. Najpierw porozmawiam z ojcem, żeby
nie był zaskoczony, kiedy matka się dowie. Albo raczej wierzy. Chyba że mnie
uprzedzi i naskoczy na niego, jak mnie nie będzie.
Gdy schodziłam na dół po schodach,
natknęłam się na Sokarisa. Wykrzywił mi się w dość niemiły sposób. Nie
pozostałam mu dłużna. Wystawiłam mu język i poszłam do salonu. Zastałam tam
matkę, czytającą jakąś książkę. Najwidoczniej miała gdzieś to, co mówiłam jej wcześniej.
Coś mi przyszło do głowy.
- Tata wie, gdzie trzymasz biżuterię? –
spytałam.
Matka podniosła głowę, zaskoczona tym
pytaniem. Mimo to przytaknęła i zdjęła okulary.
- No to zajrzyj tam – dodałam.
Matka zawahała się, ale powoli podeszła
do dużej, złotej szkatuły. Otworzyła ją i pogrzebała. Z wściekłą miną odwróciła
się w moją stronę.
- Brakuje trzech naszyjników! – zawołała.
– Kiedy wyjeżdżaliśmy do mojej matki, sprawdzałam, były wszystkie! A teraz
zniknęły trzy!
- Mówiłam?
- Idź już na tą Pokątną, ja to wszystko
załatwię sama – warknęła i wyszła, bardzo oburzona i zdenerwowana. Wzruszyłam
tylko ramionami i ruszyłam w stronę kominka. Z wazonu, stojącego na jego
gzymsie, wyciągnęłam garść proszku, różdżką rozpaliłam ogień i wrzuciłam go w
niego. Ogień zapłonął szmaragdem. Wkroczyłam do kominka, mówiąc:
- Ulica Pokątna, Dziurawy Kocioł.
Poczułam, jakby ogromny odkurzacz wessał
mnie. Wszystko dookoła mnie wirowało, musiałam zamknąć oczy, żeby to, co
zjadłam na śniadanie nie ujrzało światła dziennego.
Wypadłam z jakiegoś kominka na głowę.
Znalazłam się w Dziurawym Kotle, według mojego życzenia. Szybko musiałam się
odsunąć, bo zaraz po mnie z kominka wyskoczyła inna osoba. Chyba wielu uczniów
robiło dziś zakupy, bo w pubie było dość tłoczno.
Kiedy dostałam się magicznym sposobem na
Pokątną, okazało się, że jest tam jeszcze więcej ludzi, niż w Dziurawym Kotle.
Wyciągnęłam listę i zaczęłam zakupy. Zajęło mi to cały dzień, przy takiej
ilości kupujących ludzi najkrócej stałam w kolejce po składniki do eliksirów.
Stałam tak z dwadzieścia minut.
Kiedy już wróciłam do domu, obładowana
zakupami jak wielbłąd, już od strony zamkniętych drzwi salonu dobiegły mnie
krzyki z niego dochodzące.
- Włóczysz się po całym Londynie, za
pracę byś się wziął! Całe życie cię nie będziemy utrzymywać!
Sokaris odkrzyknął matce, że ojciec
dopiero ma mu załatwić jakąś robotę.
- Twój ojciec ma cię głęboko w dupie,
zaprząta sobie ten łysiejący łeb kochankami! – zawołała matka. – A ty nie
będziesz całe dnie siedział i pierdział w stołek!
Weszłam cicho do salonu, by przywitać się
z rodzicielką. Odezwałam się niepewnie:
- Cześć, mamo.
- Victorio, idź do swojego pokoju, muszę
dokończyć rozmowę z twoim bratem – zwróciła się do mnie o wiele spokojniejszym,
lecz jakby bardziej zmęczonym tonem, niż do Sokarisa.
- Dobrze.
Posłusznie opuściłam salon i wbiegłam po
schodach, żeby spakować szkolny kufer. Nie miałam nic lepszego do roboty,
teraz, kiedy lepiej było nie wychylać nawet głowy za drzwi. Z utęsknieniem
czekałam na dzień pierwszego września, choć po raz pierwszy nie mogłam się też
doczekać powrotu ojca. Szykowała się niemiła awantura, przynajmniej dla niego.
Ja za to z chęcią obejrzałabym sobie taki dramacik. Może nawet matka się z nim
rozstanie? Albo przynajmniej wyrzuci z sypialni, że będzie musiał spać na
kanapie w salonie.
Z nudów wyciągnęłam z szuflady talię
magicznych kart i zaczęłam układać z nich domek. Te co chwilę drżały
niebezpiecznie, grożąc eksplozją. Na dole ktoś trzasnął drzwiami, moja prawie
ukończona budowla zachwiała się, a karty wybuchły mi prosto w twarz, osmalając
mi wszystko, z wyjątkiem oczu, które zdążyłam zamknąć.
Wściekła, kopnęłam resztę kart, które nie
eksplodowały i poszłam do łazienki się umyć. Jakie szczęście, że miałam ją w
pokoju, bo matka cały czas chodziła wściekła i wyglądało na to, że nie szybko
jej przejdzie. Za to Sokaris drogo mi za to zapłaci. Tylko on w tym domu nie
wie, do czego służą klamki.
*
Ojciec wrócił ponad tydzień później.
Matka już na niego czekała w salonie, ze skrzyżowanymi na piersiach rękami,
zaciętą twarzą i w bojowym nastawieniu.
- Już jesteś – odezwała się lodowatym
tonem, wstając. – Gdzie byłeś?
- Mówiłem ci – odpowiedział rozjuszonym
tonem. – Miałem spotkanie.
- I trwało prawie dwa tygodnie? –
zapytała z mocno słyszalną drwiną. – Masz urlop. I dziwne, że taki jesteś
wypoczęty. Masz kogoś.
Ojciec zamrugał szybko.
- Co?! Zwariowałaś już do reszty? –
zawołał. – Gówniarzeria, wynocha stąd. Do pokojów.
Sokaris i ja wyszliśmy pospiesznie,
obawiając się jakiegoś ciosu od ojca, wazonem na przykład. Ten zatrzasnął drzwi
do salonu. Od razu rzuciliśmy się do nich w milczeniu, żeby coś podsłuchać.
Byłam lepsza od brata w czarach, więc zwyciężyłam, przykładając mu czubek
różdżki do czoła. Pochyliłam się, by coś zobaczyć przez dziurkę od klucza.
Wcale nie trzeba było mieć doskonałego słuchu i stać tuż pod drzwiami, żeby
podsłuchać rozmowę.
- Tak? W takim razie gdzie podziały się
ubrania Victorii? Gdzie moje rodzinne pamiątki? Tylko ty byłeś w domu! –
krzyczała matka, nie próbując już nawet zachowywać pozorów chłodnej, wyniosłej
kobiety.
- Nie mam pojęcia, może nasze skrzaty
kradną i trzeba je zwolnić?
Te słowa dopiero matkę wkurzyły… Nigdy
jej takiej nie widziałam, nawet wtedy, kiedy Sokaris dostał z zielarstwa trolla
na SUMACH.
- Nie, to twoja kochanka kradnie! –
zawołała, machając rękami nad głową. – I nie waż się oskarżać o to naszą
służbę! Victoria mi to zasugerowała i miała rację!
Ojciec wytrzeszczył na nią swoje małe
oczy.
- Co? Ta gówniara kłamie!
Stojący obok mnie brat zarechotał cicho,
na co zareagowałam pogardliwym prychnięciem i morderczym spojrzeniem.
- Tak? A Sokaris znalazł to – matka
rzuciła mężowi jakieś seksowne, koronkowe, czerwone majtki. – Przyniósł mi to
dziś rano.
Ojciec przyjrzał się im ze zmrużonymi
oczami.
- Gnojek się mści, bo nie chcę mu dawać
więcej kieszonkowego – warknął. – Pewnie chce ukryć jakieś swoje romanse.
Zachichotałam z triumfalnym wyrazem
twarzy. Teraz Sokaris prychnął i zaklął pod nosem, za co dostał ode mnie
łokciem w żebra. Idiota. Przecież rodzice mogli to usłyszeć i kryjówka spalona.
- Nie sądzę. Powiedział mi wczoraj, że
oświadczył się Ivy Taciturn, a ona się zgodziła – dobiegły mnie lodowate słowa
matki.
Zamrugałam szybko i oderwałam oko od
dziurki od klucza.
- Żenisz się? – wyszeptałam z
niedowierzaniem. – Ty? Rzuciłeś na
nią zaklęcie Imperius, czy zagroziłeś zamknięciem w pokoju z parą twoich
brudnych skarpetek? A może już to zrobiłeś i dziewczyna chodzi nieprzytomna.
Sokaris zaśmiał się cicho.
- Możesz sobie drwić. Ano właśnie. Ivy
wybrała ciebie na druhnę – odparł. – Jutro idziecie na Pokątną wybrać suknię.
No wiesz, musisz pasować do otoczenia.
Jęknęłam zrezygnowana.
- Jeśli dobrze pójdzie, może załapiemy
się jeszcze na rozwód przed pierwszym września – odpowiedziałam z nutką nadziei
w głosie i powróciłam do oglądania sceny, toczącej się za drzwiami.
Matka krążyła teraz po pokoju, mamrocząc
pod nosem.
- Nikt nie słuchał, czy chcę za ciebie
wyjść czy nie – mówiła. – Musiałam się podporządkować, bo byłam zbyt
tchórzliwa, żeby się sprzeciwić. A teraz ty sprowadzasz do naszego domu jakieś
kobiety? Po tym, co JA przez ciebie przeszłam? Gdyby to chociaż były zwykłe
dziwki… Nie wiem nawet, co o tym myśleć.
- Zapomnijmy o tym, a ty nie histeryzuj –
odpowiedział spokojnie. – Wybaczę ci ten wybuch, ale już przestań…
- Zamknij się! I nie przerywaj mi, kiedy
mówię! – krzyknęła matka. – Dość już tego, że pomiatasz mną na każdym kroku!
Nawet się do mnie nie odzywaj! W ogóle to wynoś się stąd, nie będziesz mi tu
gorszyć dzieci! Mogłabym powiedzieć, że zawiodłam się na tobie, ale zawsze byłam
przekonana o tym, że jesteś zwykłym dupkiem.
Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.
Odskoczyłam od nich, chwyciłam rozkojarzonego, zasłuchanego Sokarisa za fraki i
wciągnęłam go do przeciwległego pokoju. Usłyszałam energiczne kroki matki.
Chwilę później z salonu wymknął się ojciec, całkowicie zastraszony i pokorny.
Zupełnie jak nie on.
Wychyliłam głowę zza framugi drzwi i
zaśmiałam się.
- To chyba najlepsza rzecz, która podczas
tych wakacji mnie spotkała – powiedziałam już normalnym głosem. – Co ja mówię,
to najlepsza rzecz, która przytrafiła się naszej rodzinie.
Sokaris nie wyglądał na tak szczęśliwego
jak ja.
- Jeśli oni naprawdę się rozstaną… -
zaczął. Wyszedł z pokoju i zaczął przechadzać się po holu.
- Według mnie to małżeństwo już od samego
początku było skazane na rozpad – stwierdziłam, wzruszając ramionami. – Ojciec
traktował mamę jak lalkę. Kiedy przestała mu się podobać, kupił dobie nową. I
to dosłownie, bo gdyby nie kasa, ta laska by nigdy nie spojrzała na takiego
mamuta.
Sokaris parsknął śmiechem. Stwierdziłam,
choć nigdy bym mu tego nie powiedziała, to był całkiem fajny, jak na zgreda.
- Znasz ją? To znaczy… domyślasz się, kto
to mógł być? – zapytał.
- Myślę, że tak – odparłam. – W
sierocińcu, gdzie mieszka Tom, pracuje taka laska… Farbowane rude włosy, zbyt
mocny makijaż… jednym słowem zdzira. To
może być ona. Tak myślałam… że gdyby nie moja ucieczka, nie poznałby jej.
- Jak nie ona, to inna – powiedział tylko
Sokaris. – Jutro po śniadaniu idziesz z Ivy na Pokątną.
Zmarkotniała, poszłam na górę. Nie musiał
mi o tym przypominać.
Na schodach zobaczyłam ojca, niosącego
stos ubrań i ręcznik.
- No i co, zadowolona jesteś? – warknął.
Zatrzymałam się.
- A żebyś wiedział – odpowiedziałam lekko
z uśmiechem na twarzy. – Ja wiem, kim była ta kobieta. Ta ruda z sierocińca,
Holly Counter. Co, nie wiesz, jak ma na nazwisko twoja kochanka? Może imienia
też nie znasz? O tym też powiem matce, ale lepiej niech trochę ochłonie, żeby
jej po prostu nie zabiła.
Minęłam go i poszłam do swojego pokoju.
*
Ivy, zamiast zachować się przyzwoicie i
przyjść po mnie i matkę o normalnej porze, po śniadaniu, władowała się na samo
śniadanie. Była już w domu, kiedy zeszłam do jadalni jeszcze w piżamie, blada i
rozczochrana.
- Co tu robisz tak wcześnie? – zapytałam,
kiedy Ivy usiadła obok mnie na krześle przy stole.
- Wcześnie? – powtórzyła uprzejmie
zdziwiona. – Jest już późno, jak możesz tak długo spać.
Popatrzyłam na wielki, magiczny zegar z
kukułką.
- No fakt, wstawać o siódmej rano to
przestępstwo – mruknęłam. – Normalni ludzie na nogach są już o trzeciej.
Ivy udała, że tego nie dosłyszała moich
słów.
- Ja nie śpię już od piątej – podzieliła
się ze mną i z matką tą informacją. – Jest tyle do zrobienia, jeśli ślub ma być
we wrześniu, musimy korzystać z każdej sekundy.
Zachichotała podekscytowana. Ja jednak
nie podzielałam jej entuzjazmu. Ślub we wrześniu? Szkoda, że nie trzydziestego
pierwszego sierpnia. Albo o jedenastej pierwszego września.
Matka miała coś powiedzieć, ale właśnie
do jadalni wszedł ojciec, więc wypiła łyk kawy, a właściwie wysiorbała go przez
zaciśnięte mocno wargi.
- Tak sobie myślałam, żeby suknie druhen
były koloru błękitnego – podjęła na nowo Ivy. – Żeby pasowało do moich i Gaby
włosów. Bo do włosów Victorii pasuje właściwie każdy kolor, prawda?
- Ona też będzie druhną? – zapytałam ze
zdziwieniem. – A będzie w ogóle chciała? Pewnie kiedy zagrają organy, zeżre ją
trema.
Gaby była młodszą siostrą Ivy, w wieku
Bellatrix Black, była nawet w jej grupie, ale małą ją znałam. Mogę tylko
powiedzieć, że wyglądała tak jak jej siostra. Ciemnoblond, lekko falowane
włosy, szaroniebieskie oczy, ale była chyba spokojniejsza od siostry. No i była
też bardzo nieśmiała.
- Bardzo się angażuje – odparła Ivy.
Skończyłam jeść przyniesione przez
skrzaty śniadanie, po czym poszłam się przebrać.
Zakupy z Ivy to była tragedia. Mimo że
poszła z nami moja, a później doszła i jej matka z Gaby, nikt nie potrafił
sprawić, że potrafiła się zdecydować na cokolwiek. Ja i jej siostra
przymierzyłyśmy już chyba ze to sukienek, mniej lub bardziej niebieskich, ale
żadna nie była dobra.
- Źle leży – powiedziała, przyglądając
się mnie i Gaby. – Victoria się w swojej nie mieści, a na Gaby wisi jak worek.
Obie skrzyżowałyśmy ręce na piersiach i
skrzywiłyśmy się z oburzenia.
- Dziękuję za komplement – warknęłam. –
Jeśli ci się żadna nie podoba, to każ uszyć nam sukienki na miarę, stracimy
mniej czasu z życia.
Ivy od razu się rozchmurzyła.
- To doskonały pomysł – ucieszyła się. –
Chodźcie wszyscy na lody.
To był chyba najlepszy tego dnia pomysł,
wymyślony przez nią. Z ulgą to wszystkie przyjęłyśmy, choć matka nie okazała
większego entuzjazmu. W ogóle od rana była ostra i oziębła, nawet w stosunku do
mnie. Jeśli jutro ogłosi rozwód, to wcale mnie to nie zdziwi.
~*~
Ten rozdział pisałam przez całe trzy dni
w szkole. Tylko. Mam w przyszłym tygodniu badanie wyników nauczania, więc nic
nie ukaże się tu wcześniej jak w następny piątek. Dedykacja dla Satii :*
PS: W „bohaterach” pojawiły się nowe
postacie, zainteresowanych zapraszam.
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń13 marca 2010 o 17:25
Pierwsza?
~Satia
OdpowiedzUsuń13 marca 2010 o 17:47
Cóż, niezbyt ostrożny ten jej ojciec. Albo raczej w ogóle nie ostrożny. Już sam fakt, że w środku urlopu wymiguje się pracą, dużo mówi. Ale żeby wykradać rzeczy żony i córki, nie mając ani zamiaru uzupełnić braków ani żadnej dobrej wymówki pod ręką, to trzeba być kretynem. Mało miał kasy, żeby jej dawać? Musiał dawać jej cudze rzeczy?Cóż, co do Victorii, to może nie powinna była tak palnąć tego prosto z mostu. Mimo to nie dziwię się, że zrobiła to, co zrobiła. Dobrze jednak, że ojciec nic im wszystkim nie zrobił. Nie sądziłam jednak, że Sokaris dorzuci swoje trzy grosze do oskarżenia. Tu zyskał plusa;P Kto wie, może jeszcze nawet nawiążą jakąś nić porozumienia z Vikki.Notka jest ekstra. Z resztą, jak większość rzeczy wychodzących spod twoich artystycznych paluszków ;P Super:*
~Satia
Usuń13 marca 2010 o 18:15
A i jeszcze jedno. Bardzo dziękuję za dedykację, bo choć nie było mojego ulubieńca, to i tak rozdział był boski:*
13 marca 2010 o 21:39
UsuńTak, właściwie to jej stary to kretyn. Też go nie lubię. Wiesz, że zrobiłam go nawet w bohaterach? Jest bardziej łysy i bardziej gruby, niech to będzie jego wizerunek z przeszłości xD
~Satia
Usuń13 marca 2010 o 23:25
Hehe, na pewno sprawdzę. Nie rozumiem, dlaczego rodzina matki Vikki (nie pamiętam imienia:( ) nalegała na jej ślub z tym kretynem.
14 marca 2010 o 10:27
UsuńMatka Victorii ma na imię Earth. Wiesz, oni wszyscy mają taką zasadę, jak Dumbledore. Dla większego dobra xD
~indecesive
OdpowiedzUsuń13 marca 2010 o 17:57
jasne, że mnie informuj. Czytam twoje opowiadania, ale nie zawsze mam czas skomentować ;) co do rozdziału, to fajnie, że w końcu matka Victorii odważyła się postawić jej ojcu i nie da już sobą więcej pomiatać. A tata Victorii to zwykły palant i tyle. Czekam na następny ;][nightheart]
13 marca 2010 o 20:41
UsuńSpoko, po prostu nażucać się nie chcę, więc pytam xD
~Olka
OdpowiedzUsuń13 marca 2010 o 19:10
No i wpadka,mi się wydaje że będzie rozwód po tej kłótni………Pozdrawiam.
13 marca 2010 o 20:36
UsuńAle wiesz, trzeba zachowywać pozory, co by powiedzieli znajomi, gdyby był rozwód? xD
~Gris
OdpowiedzUsuń13 marca 2010 o 20:32
Hm.. interesująco. Zjednej strony ślub, a z drugiej chyba rozwód się szykuje. No cóż za grzechy trzeba płacić xD No ciekawe jak to dalej będzie. Pozdrawiam!
13 marca 2010 o 20:37
UsuńNo, baa xD Ale to na tym się nie skończy, o nie xD
~Amanda
OdpowiedzUsuń20 marca 2010 o 20:23
Bardzo pięknie napisane: ale muszę skrytykować jedną rzecz – romantyczność była tu minimalna xD Kiedy zabierzesz się za następny ROMANTYCZNY rozdział?? ;P x
21 marca 2010 o 10:36
UsuńJuż się zabrałam, miałam dawać w piątek, ale nie przepisałam całego do worda. Może mi się dziś uda, choć nie obiecuję, bo na Czwórkę Hogwartu też daję xD
~Amanda
OdpowiedzUsuń25 marca 2010 o 21:18
Kiedy nowa notka?!
26 marca 2010 o 20:03
UsuńNie wiem, mam już rozdział napisany, nawet 33, bo 32 już prawie przepisany, Ale muszę dziś na Siostrzenicę dodać, mama jest wściekła, nie wiem, czy nawet tam mi pozwoli napisać, bo cały czas się drze… Może dziś, no, jeszcze prawdopodobieństwo jest, że jutro xD
~ghost
OdpowiedzUsuń31 marca 2010 o 20:49
Przeczytałam tylko kilka pierwszych zdań i szczerze- odechciało mi się. Nie piszę tego złośliwie, czy zeby się dowartościować tylko dopingować konstruktywną krytyką. Styl trochę kuleje i niektóre momenty mało prawdopodobne, ale cóż- ucz się ;).
31 marca 2010 o 21:01
UsuńCóż, najwyraźniej innym się podoba, skoro Onet polecił. Wiesz, nie zawsze styl musi być ciężki, mój jest akurat lekki i według mnie nieźle się to czyta, mam już spore doświadczenie w pisaniu, ale cóż, każdemu podoba się co innego. Powiem szczerze, że skoro zobaczyłam jakąś krytykę, będzie ona lepsza, ale cóż… xD
~ghost
Usuń3 kwietnia 2010 o 21:22
Powoływać się na to, że onet polecił to raczej samobój, bo w teenie trafiają tam różne teksty, nie zawsze dobre. Owszem, pisać można lekko, ale lekkie książki to na przykład młodzieżowa „Zapałka na zakręcie”. Przyjemnie się czyta i nie można przyczepić się do czegokolwiek. Twój tekst może się podobać. Nie jest aż taki zły, ale wygląda na pisany w pośpiechu i naprawdę da sie wyłapać błędy. Ja tylko mówię co widzę, bo nie zawsze można polegać na opinii czytelników, która jest zwykle przesłodzona. No cóż, uprzejmość może szkodzić. Można pisać lekko i myślę, że mając swobodę tworzenia na blogu wszystko jest wskazane, ale to takie uwagi na przyszłość, jakbyś wzięła się za coś ambitniejszego.
4 kwietnia 2010 o 18:02
UsuńTak, w tym masz rację, piszę w pośpiechu. W szkole na przerwach, podczas obiadu… Gdzie tylko mogę, bo mam 4 opowiadania, a mam zamiar założyć jeszcze 3, jeśli zakończę conajmniej 2 opowiadania. Oczywiście nie mam zamiaru ich zawieszać, nie. Po prostu doprowadzić do końca i zakładać nowe. Do tego pisałam ostatnio książki, mam już dwie, nie chcę się chwalić, ale zabrałam się ostatnio za trzecią. No i jestem też w 3 klasie gimnazjum, za niedługo mam przecież egzaminy, więc czego się spodziewałaś? Że życie porzucę, aby pisać na blogach? Nie przesadzajmy, piszę tutaj, bo kocham xD
pheebs@op.pl
OdpowiedzUsuń31 marca 2010 o 21:51
Masz tu ciekawą szate graficzną. Taka tajemnicza i ta zieleń <3 Podoba mi się ^^ / http://www.negi-ramen.blog.onet.pl
31 marca 2010 o 21:52
UsuńOch, merci xD
natt69@amorki.pl
OdpowiedzUsuń1 kwietnia 2010 o 11:50
WITAJ podoba mi sie twoj styl pisania i to o czym piszesz…. zapraszam również do mnie…ja jestem poczatkujaca… no ale od czegoś trzeba zacząć.pozdrawiam :)
1 kwietnia 2010 o 19:43
UsuńOui, też nie narzekam xD
~Felik
OdpowiedzUsuń1 kwietnia 2010 o 18:15
Zapraszam do mnie czekam na komentarze http://staryswiatmagii.blog.onet.pl/
~Zajc.
OdpowiedzUsuń2 kwietnia 2010 o 12:11
heloł ( ; jeśli nie lubisz spamu, możesz usunąć mój komentarz. dopiero zaczęłam działalność mojego bloga i chciałam go trochę rozsławić – gaskarth.blog.onet.pl – jest to opowiadanie o Michelle i… zajrzyj, zobaczysz ( ;
~Czarna kawa.
OdpowiedzUsuń2 kwietnia 2010 o 18:08
SPAM, czyli najgorsza zmora każdego blogera, lecz reklama dźwignią handlu. Chciałabym więc zareklamować nowego bloga z ocenami i zaprosić do poddania się ocenie.[kawiarnia-ocen]Serdecznie zapraszam.
~Pisarka
OdpowiedzUsuń2 kwietnia 2010 o 18:52
Serdecznie zapraszam do nowej ocenialni blogów [ blogowe-ocenianie.blog.onet.pl ] pozdrawiam ; )
~[pamietnikaudrey]
OdpowiedzUsuń2 kwietnia 2010 o 23:57
jak na rozdział pisany w szkole to całkiem nieźle ;)pozdrawiam i zapraszam do lektury PAMIĘTNIKA AUDREY na http://pamietnikaudrey.blog.onet.pl/ :)
3 kwietnia 2010 o 08:42
UsuńNo, Ty chociaż przeczytałaś kilka słów od autora, więc spam odpuszczę xD
Gosiak_xd
OdpowiedzUsuń3 kwietnia 2010 o 12:37
[SPAM]Zapraszam na wredne-oceniajace.blog.onet.pl
~Felik
OdpowiedzUsuń5 kwietnia 2010 o 00:32
Jeśli interesuje was świat baśni i magii pomieszany z kosmosem i technologią to zapraszam na http://staryswiatmagii.blog.onet .pl/ Czekam na wasze opinie