W domu od rana była straszna bieganina.
Matce udało się przekonać Sokarisa, żeby pojechał z nami.
- To twoja babcia, nie wypada jej nie odwiedzić
– powiedziała groźnie łypiąc na niego szarozielonymi oczami. – Poza tym, jeśli
nie pojedziesz, wykreśli cię z testamentu.
- Dobrze, już! – krzyknął. – Jadę z wami,
ale nie patrz tak na mnie, to parzy!
Matka uśmiechnęła się triumfalnie i
kazała mu iść się spakować. Ja obserwowałam to wszystko bez słowa z cienia. Nie
chciałam się wychylać.
Ojciec również był w pokoju, zerkał na
nas znad „Proroka Codziennego”. Nie odzywał się do mnie od czasu, kiedy
wyciągnął mnie z sierocińca. Chodził cały czas wkurzony, jeszcze bardziej niż
zwykle. Warczał nie tylko na skrzaty domowe, ale na matkę i Sokarisa. Jego
nastrój udzielał się innym, w końcu matka zaczęła się z nim kłócić, Sokaris
robił każdemu na złość… Tylko pozazdrościć takiej rodziny.
Zapakowaliśmy kufry do samochodu, które
ojciec wynajął. Nie dał nam wziąć swojego. Kupił auto podczas mojej
nieobecności. Duży, czarny, lśniący magiczny pojazd, którym chełpił się na
każdym kroku.
Nawet się nie pożegnał. Warknął jakieś
przekleństwo do Sokarisa, żeby lepiej więcej się nie odzywał i wsiadł do
samochodu, i zniknął w drzwiach wejściowych.
Kierowca ruszył. Zapanowało milczenie.
Słychać było tylko monotonny rytm silnika. Sokaris co chwilę bębnił palcami w
szybę. Głupi brat. Nie wiem, po co go ojciec z nami wysłał. Chyba po to, żeby
podnosił ciśnienie chorej babci, aby szybciej z tego świata zeszła.
W ogóle nasza rodzina jakoś tak się
nienawidzi. Matka mojego ojca chciała swojego męża obezwładnić wałkiem, bo ten
strącił z parapetu doniczkę z jej diabelskimi sidłami. Normalne kobiety
trzymają w doniczkach storczyki, tylko ta musi się tak wyróżniać.
Za to siostra mojej matki kupiła sobie
ziejące ogniem kurczaki, żeby zmusić swoje dzieci do posłuszeństwa. Nie muszę
chyba mówić, czym skończyły się jej metody wychowawcze. Bądź co bądź do dziś
nie wyremontowała domu po ostatnim pożarze.
Dotarliśmy na miejsce wieczorem.
Babcia leżała we wspaniałym łożu, nakryta
pod samą aż brodę haftowaną w ptaki kołdrą. Jako starsza osoba, powinna trzymać
w rękach różaniec. Ta trzymała jednak gazetę „Czarownica” i czytała jakieś
przepisy na ciasto. A jej różaniec leżał zakurzony w jednej z szafek. Moja
rodzina nie była zbytnio religijna. Pewnie to kwestia majątku, ukrytego w
najniższych kryptach w Banku Gringotta.
Matka weszła pierwsza, potem ja. Sokaris
został w holu, jakby się obawiał, że ktoś ukradnie nasze bagaże.
- Jak się czujesz, mamo? – zapytała.
Babcia opuściła gazetę.
- Jakoś tam – mruknęła. – Stary poszedł
do kolegów, jakby zdrowie jego żony nie było najważniejsze.
- Zostaniemy kilka dni – obiecała matka.
– Napiszę jeszcze do Henryka.
- W szafce w biurku masz pergamin –
powiedziała babka.
Zauważyła mnie.
- Victorio – przywołała mnie do siebie. –
Nadal masz tego sierściucha?
Spojrzała na Midnight’a, wczepiającego
się pazurami w rękawy mojej bluzki.
Babcia lubiła go, mimo że wyrażała się o
nim w tak krytyczny sposób. Wzięła ode mnie kota.
- Zestarzał się – stwierdziła,
przyglądając się mu z bliska. Podmuchała go po nosie. Wąsy mu zadrżały, położył
po sobie uszy.
Zawołała Sokarisa, kiedy tylko
wspomniałam, że przyjechał z nami. Na jej pytania, jak ostatni rok w szkole,
czy znalazł sobie dziewczynę, odburkiwał jakieś lakoniczne odpowiedzi.
- Skończyłam – oświadczyła matka, wstając
od biurka.
- Weź Harpuna, jest w sąsiednim pokoju –
odpowiedziała zmęczonym głosem babcia Jane. – Sokaris, podaj mi z łaski swojej
okulary, bolą mnie oczy.
Brat zrobił to, lecz niechętnie.
Powiedział, że idzie spać, bo zmęczyła go podróż, etc, etc. Jasne. Leń
śmierdzący. Nie chce mi się po prostu siedzieć przy babci.
- Uzdrowiciel powiedział, co to za
choroba? – zapytałam.
- Osłabienie, w moim wieku tak aktywny
tryb życia nie jest słuszny – odparła. – A tobie jak się wiedzie? Jak zdrowie?
Zawahałam się. Tego roku działo się
wiele. Począwszy od nieplanowanej ciąży, poprzez okrucieństwo Nicka,
skończywszy na utracie dziecka.
- Doskonale – odpowiedziałam z szerokim
uśmiechem.
Wróciła matka. Oznajmiła, że wysłała ojcu
sowę, że babcia może spokojnie wypoczywać, a mnie kazała iść spać.
Cóż. Nie miałam powodu, żeby jej nie
posłuchać. Grzecznie wzięłam swoją walizkę i poszłam do pokoju. Zapowiadał się
ciekawy tydzień…
*
Sowa zastukała dziobem w szybę. Henryk
wpuścił ją, zabrał list, a ona prawie natychmiast odleciała, muskając
skrzydłami jego twarz. Rozerwał kopertę i wydobył z niej kartkę pergaminu.
Drogi Henryku
Dojechaliśmy bez problemów, nie musisz się już martwić. Mama czuje się
dobrze, jest jednak osłabiona. Zostaniemy u niej jakiś tydzień, może dłużej.
Jest prawdopodobne, że Sokaris będzie się denerwował, ale nie odeślę go do
domu, Ty również go nie odbieraj, choćby nie wiem ile listów do Ciebie wysłał.
Całuję,
Earth
Henryk wrzucił list do ognia. Nie
obchodziło go, czy jego teściowa czuje się lepiej. Dla niego byłoby nawet
bardziej na rękę, gdyby była bardziej chora. Dłużej nie byłoby jego żony i tych
upierdliwych bachorów. Irytowali go. Oni wszyscy, nawet żona, miał jej już
serdecznie dość. Nie mógł znieść tego jej ciągłego gadania, agresji syna i
nieposłuszeństwa ze strony córki. Chciał od nich wszystkich odpocząć.
Na pocieszenie długo nie musiał czekać.
Zaledwie pół godziny później ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzył je sam
właściciel domu.
W progu stała dziewczyna, która pracowała
w sierocińcu. Tylko teraz zamiast śmiesznego „afro” miała mnóstwo rudych
warkoczyków, sięgających jej aż do łopatek. No i nie miała tego okropnego,
pracowniczego fartucha. Teraz miała na sobie niezwykle krótką, zrobioną ze
sztucznej skóry spódniczkę, niebieskie rajstopy, turkusową bluzkę na
ramiączkach i białe trzewiki.
- Rozgość się, Holly – zwrócił się do
dziewczyny. Umówił się z nią zaraz po tym, jak dowiedział się, że reszta
domowników wyjeżdża do chorej Jane.
Przyniósł do salonu, w którym ulokował
Holly, butelkę wina i dwa kieliszki.
- Siadaj – polecił jej.
Dziewczyna zajęła miejsce w skórzanym,
czarnym fotelu.
- Ładny dom – odezwała się, biorąc od
pana Hortusa kieliszek wina.
Oboje wypili do dna. Wiedzieli, po co się
tu spotkali. Nie musieli prowadzić tych żałosnych, bezsensownych rozmów. Wypili
jeszcze po kieliszku wina, a Holly zdjęła bluzkę, ukazując nagie piersi. W
Henryku natychmiast wzrosła namiętność. Rozpiął rozporek, zdjął spodnie i
położył dziewczynę na dywanie. Była niewiele starsza od jego córki, ale miał to
gdzieś. Teraz myślał tylko o tym, aby zaspokoić rządzę, która go trawiła.
Różowe majtki Holly leżały splątane z
niebieskimi rajstopami niedaleko nich. Henryk czerwony na twarzy i cały zlany
potem, co jakiś czas wydawał z siebie stęknięcie. Dziewczyna odchyliła głowę do
tyłu. Nie mogła patrzeć na tego obrzydliwego mężczyznę.
W końcu namiętność w nim ostygła, a on
otworzył oczy i stoczył się z nagiej dziewczyny. Nie wyglądał jak dostojny
arystokrata. Jego zwykle doskonale ułożone, liche, siwiejące włosy nastroszone
były na wszystkie strony, na przeważnie wyniosłej twarzy wykwitł rumieniec
zmęczenia. Całe jego masywne ciało aż parowało. Holly nie chciała na niego patrzeć.
Leżała odwrócona do niego plecami, dysząc nieznacznie. Wpatrzyła się w jeden
punkt. Nic nie czuła do tego mężczyzny. Wiedziała, że musi to znieść, żeby
dotrzeć do celu. Nigdy jeszcze nie wykorzystywała swoich wdzięków w ten sposób,
ale spodobało jej się to.
Na „nagrodę” długo czekać nie musiała. Po
kilku minutach milczenia i bezczynnego leżenia na dywanie, usłyszała, jak pan
Hortus wstaje i podchodzi do kasetki, stojącej na gzymsie marmurowego kominka.
Pogrzebał w niej, po czym wyciągnął z niej sznur prawdziwych pereł. Dał ten
naszyjnik Holly, mówiąc:
- Moja żona już go nie będzie
potrzebować.
Ruda usiadła ubrała go i zapytała, gdzie
może wziąć prysznic. Henryk zaprowadził ją do najbliższej łazienki.
Holly nalała do ogromnej wanny wody.
Weszła do niej, zastanawiając się, czy tak nie mogłaby zarabiać na życie.
Leżała w ciepłej wodzie, odprężona, przez
kilkanaście minut. Słyszała, jak Henryk Hortus chodzi po domu, nucąc coś pod
nosem.
Kiedy już się upiększyła i wyszła z
łazienki, miała już iść, ale właściciel dworu zatrzymał ją.
- Już wracasz? – zapytał. – Myślałem, że
zostaniesz dłużej.
Holly-Dolly zgodziła się bez proszenia.
Pan Hortus nalał do dwóch filiżanek kawę i podał jedną z nich rudej.
- Kto to? – zapytała, wskazując na
ruchome zdjęcia Hortusów. – Ale technologia… pewnie z Ameryki. Henryk pokiwał
głową, bo co miał zrobić? Nie mógł się przyznać, że to magiczne zdjęcie.
- To moja żona, syn i córka – odparł.
Dziewczyna podeszła do kominka i
przyjrzała się fotografii. Po tej scenie, którą Henryk zrobił córce,
stwierdziła, że nie mogą być dobrą rodziną, a na tym zdjęciu tylko wyglądają na
szczęśliwych. A rodzinna atmosfera była tylko na pokaz.
Przyjrzała się bliżej młodzieńcowi,
stojącemu obok siostry. Miał ciemne włosy, nieco obrażony wyraz twarzy, jednak
doskonale maskował swe niezadowolenie sztucznym uśmiechem.
- Jak mają na imię twoje dzieci? –
zapytała.
Dobrze znała imię młodszej latorośli,
lecz wolała dowiedzieć się czegoś o synu Henryka, który niewątpliwie wpadł jej
w oko.
- Sokaris i Victoria – odparł Hortus. –
Do prawdy, nie wiem, co z nich wyrośnie. Sokaris to leń i nieuk, ale swój honor
ma. Za to co Victorii po dobrych stopniach w szkole, skoro nie potrafi się
poświęcić dla dobra rodziny? Przez tego dziwaka, Riddle’a, zerwała zaręczyny z
chłopakiem z dobrej, bogatej rodziny.
- Może im się jeszcze odmieni?
Podeszła teraz do gabloty, w której
Henryk trzymał swoje sztylety.
- Ładne – powiedziała. – Podobne
wiedziałam w muzeum.
Zachwycał ją wystrój tego pokoju,
pamiątki rodzinne, obrazy z ruchomymi postaciami, niewątpliwie przywiezione ze
Stanów, perskie dywany…
Pan Hortus siedział w fotelu, zadowolony,
że ktoś w końcu docenił jego starania.
Holly powiedziała, że musi już iść. Jeśli
nie wyjdzie teraz, będzie bała się powrotu, a do domu miała daleko.
- Odwiozę cię – zaproponował Hortus.
Ubrał płaszcz, mimo że było ciepło.
Dziewczyna zapakowała się do samochodu.
Nie minęło nawet piętnaście minut, a czarny, lśniący pojazd zatrzymał się pod
poobijaną kamienicą. Holly umówiła się z Henrykiem na kolejne spotkanie i po
prostu wyszła z auta, bez żadnego cieplejszego pożegnania.
~*~
Wierzcie, tej sceny wcale mi się dobrze
nie pisało. Jest trochę obrzydliwa, co ja mówię. Jest bardzo odrażająca, ale
stwierdziłam, że powinnam tutaj coś takiego umieścić. Nie chcę robić z tego
opowiadania typowej opery mydlanej, dlatego już nigdy zdrady tutaj nie napiszę,
chyba że za wiele, bardzo wiele rozdziałów. Szablon zmieniony, jakoś tak mnie
natchnęło, żeby zmienić na świąteczny. Dedykacja dla alice. :*
PS: Właśnie mi się przypomniało, że
zrobiłam kiedyś drzewo genealogiczne. Jest w „bohaterach” xD
kroliki505@vp.pl
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 18:31
Pierwsza xD. Liz Schmitt
22 grudnia 2009 o 22:03
UsuńBrawo xD
kroliki505@vp.pl
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 18:38
Super notka xD. Liz Schmitt
22 grudnia 2009 o 22:04
UsuńJednym słowem O.o”
~wiki-pedia
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 18:48
Druga ????
22 grudnia 2009 o 22:04
UsuńOui xD
~wiki-pedia
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 19:12
Łaaaaaał ……fajną mają babcię xD Hehehehe…..Holy-Dolly xDD Fajny szablon ;]
22 grudnia 2009 o 22:05
UsuńMoja babcia jest fajniejsza, dzisiaj wywaliłam jej kwiatek przez przypadek i strasznie się ziemia nasypała na podłogę, a ta spokojnie powiedziała, żebym przyniosła odkurzacz xD Za to moja mama by chyba dostała wścieklizny xD
~alice.
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 19:13
aaa! xD Dedykacja dla mnie? ;> Dziękuję, dziekuję! ;**Facetka z sierocińca chce bawić się w P-prostytutkę? ;dd / A fuu! fuu! ;pCiekawe jak babcia zareagowałaby, gdyby dowiedziała się, że jej wnuczka spała chłopakiem, a w dodatku była w ciąży. xD Ah, to musiałby być niesamowity widok. xDBosskie! <3
22 grudnia 2009 o 22:06
UsuńPoplułaby się i tyle xD
~alice.
Usuń22 grudnia 2009 o 22:07
a ja myślałam, że z łóżka spadłaby. xD
22 grudnia 2009 o 22:14
UsuńŻeby tylko tyle xD
~Natka
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 19:36
Cudowne… Jakoś niedobrze mi się zrobiło, gdy usłyszałam o rudej i obrzydliwym staruchu… Mam nadzieję, że jego żona się dowie i z nim skończy!
22 grudnia 2009 o 22:08
UsuńNo właśnie, miałam takie samo odczucie, kiedy to pisałam xD Ale wiesz, nie można pisać tylko o przyjemnych rzeczach xD Earth nie może z nim skończyć, gdyby mogła, już by to dawno zrobiła. Chcesz znać różnicę ich wieku? Za sekundę zalinkuję drzewo genealogiczne, to będziesz wiedzieć, kto z jakiego jest pokolenia xD Victoria i tak miała dobrze, bo kazali jej wychodzić za mąż za faceta o 1 rok starszego xD
klaudia1009@autograf.pl
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 20:13
możesz mi powiedzieć jak ja albo ty, to robisz, że muszę zawsze natrafić na ten moment, kiedy zmieniasz szablon?
22 grudnia 2009 o 22:13
UsuńNie wiem, ale i tak nie trafiłaś centralnie, bo po pierwsze mój specjalnej troski brat: a. nie dał mi dokończyć linkować szablonub. prawdopodobnie usunął mi drzewo genealogiczne, które robiłam przez półtorej godziny. Zawieszam tego bloga. Mam dość.
~Olka
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 22:07
Fajny rozdział i ładny szablon…….Ale byłaby wpadka,jakby go żona przyłapała na zdradzie.Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam.
22 grudnia 2009 o 22:13
UsuńWiększa by była, gdyby Holly i Henryk wpadli xD
~Monsmornia
OdpowiedzUsuń23 grudnia 2009 o 01:27
Ha!Jak zwykle notka wręcz wspaniała.Ta scena trochę obleśna, ale cóż.Masz talent pisarski.Czekam na kolejną notkę i życzę wesołych świąt.
23 grudnia 2009 o 09:00
UsuńObleśna? Żeby tylko… xD
~Amanda
OdpowiedzUsuń23 grudnia 2009 o 12:04
No tak, pan Hortus nie próżnuje. A tej godnej pani spodobał się najstarszy zawód świata. Tez uważam ze jest do niego wprost stworzona xDTa scena była trochę przerażająca. ;) Ale wiesz, przynajmniej nie było to szczegółowo opisane xD. Mam pytanie; czy ta pani użyła jakiejś antykoncepcji? Czy może zadecyduje się zajść w ciąże? ;PAha, a w tym drzewie genealogicznym naprawdę jest napisane ze Vicky i Tom maja córkę o imieniu Katy, czy zupełnie oślepłam?PS; śliczny szablon :)
23 grudnia 2009 o 12:19
UsuńRzadnego azbezpieczenia! Całkowity spontan xD Tak, mają córkę. Każdemu mam mówić, że ten „+” coś ma im pówić? To znaczy, że to jest to dziecko, które nie żyje. Jeszcze Victoria nie wie, że to była dziewczynka i że da jej tak na imię, ale się dowie. Za kilka rozdziałów xD Więc ci, którzy to drzewo nieszczęsne widzeli, są jakby do przodu xD
~Amanda
Usuń23 grudnia 2009 o 16:33
Niezły plan! ;) Podoba mi się. W ogóle ciąża w literaturze jakoś mi przypadła do gustu. A czy za te parę rozdziałów mogę liczyć na nową ciążę? Prooooszę? Jak dla mnie to może być nawet Dippet! (Tylko czy on ma macicę, oto jest pytanie xD)
23 grudnia 2009 o 16:41
UsuńNo bez przesady. Możesz liczyć, ale nie tutaj. Na innym opowiadaniu. Zgaduj, w którym i kto xD
~Amanda
Usuń24 grudnia 2009 o 15:15
Um… Selene Snape?? xD Prawdopodobne…
25 grudnia 2009 o 09:22
UsuńOna, czy ktoś z jej otoczenia? xD
~Amanda
Usuń25 grudnia 2009 o 16:11
Z otoczenia? Naprawdę? xD
~Amanda
Usuń25 grudnia 2009 o 16:12
… może jej tatuś…? :P
25 grudnia 2009 o 19:27
UsuńTak, tatuś zajdzie w ciążę. Strzelaj dalej xD
~Eles.
Usuń27 grudnia 2009 o 12:07
Um, Charity, czy jak tej namolnej blonfynie tam jest! Rany Boskie … Jakoś nie wyobrażam sobie Snape’a mówiącego do różowego bobaska „A gugugu! Ktio jeśt tiutaj tiaki śłodziutki?” … Nie no, brak słów xD
27 grudnia 2009 o 16:05
UsuńA ja potrafię sobie to wyobrazić, i, wierz mi, jest to bardzo zabawna wizja xD
andziaa131@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń28 grudnia 2009 o 21:02
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział {corka-ciemnego-zla} Pt.: „Mój Dracula” ~Eles.
~Ironiczna.
OdpowiedzUsuń28 grudnia 2009 o 23:47
SPAM! Nie boisz się szczerości? Chcesz zobaczyć opinię o Twoim blogu bez „ochów” i „achów” ? Od krytyki nikt jeszcze nie umarł… Wejdź i zgłoś się! http://www.oceny-may.blog.onet.pl
~Merimaat
OdpowiedzUsuń20 sierpnia 2011 o 15:56
Twoje pomysły nie należą do banalnych. Babcia, wiecznie skarżąca się na zdrowie już zyskała moją sympatię. Ojciec jest okropny, jak mógł zdradzić własną żonę? Ja chyba nigdy nie pojmę takich osób.Victoria jest strasznie zbuntowaną nastolatką, co momentami nieco wkurza, ale może w tym jej urok.Pomysł z chatką i tymi wyprawami Toma całkiem, całkiem. :)
21 sierpnia 2011 o 18:10
UsuńHmm, powiem tak – staram się wplatać w opowiadania jak najdziwniejsze rzeczy i sytuacje, bo to się staje ciekawe, może nieco kontrowersyjne, ale mimo wszystko – ciekawe.