Na początku uważałam, że brak łazienki i
podstawowych środków do życia będzie cudowną odmianą. Ale długo tak nie dałam
rady. Poza domem spędziłam łącznie pięć dni. Szóstego moje włosy rozpaczliwie
domagały się fryzjera a ubranie – prania. Tak naprawdę nadawały się już do
wyrzucenia.
Tom zapytał mnie, czy na drugi dzień
mógłby mi pokazać miejsce, w którym ukrył pierścień. Natychmiast zaprzeczyłam.
- Nie wiem jak ty, ale ja odczuwam
potrzebę skorzystania z prysznica – oświadczyłam. – Najwyżej kiedy indziej.
Teleportuj mnie z powrotem do domu.
- A twój ojciec?
- Nie zabije mnie – odparłam. –
Pocieszające.
Riddle nic nie odpowiedział. Po prostu
wziął mnie za rękę, wyprowadziła z szopy, która stała się przez te kilka dni
naszym domem i teleportował się. Poczułam mocne szarpnięcie do przodu w okolicy
pępka. Teraz byłam już na to przygotowana. Zacisnęłam powieki, żeby błędniki mi
się nie pomieszały. Zaraz po tym poczułam, jak uderzam stopami o twardy grunt.
Znów byliśmy na tym zaniedbanym podwórku.
Przez tą teleportację miałam ochotę pocałować ziemię, chociaż przyznam, że tym
razem było odrobinę lepiej.
Ludzie dziwnie mi się przyglądali. Ich
uwagę przyciągały pewnie moje włosy. Chciałam poprawić trochę ich wygląd
wczoraj rano, lecz efektem ten próby było ich podpalenie. Tak więc, zamiast do
ramion, sięgały mi z lewej strony twarzy do ucha. I z taką fryzurą musiałam
żyć, dopóki nie wrócę do domu i mama ich nie naprawi, bo Tom nawet nie chciał
próbować, żeby tego nie pogorszyć. Co prawda ja nalegałam, żeby coś z tym
jednak zrobił, bo gorzej być nie może, a tych spalonych końcówek znieść nie
mogłam. Riddle powiedział, że może co najwyżej ostrzyc mnie na łyso lub
zamienić moje włosy w stertę śmierdzącego gluta. Zrezygnowałam.
Dotarliśmy do sierocińca. Nic się
zupełnie nie zmieniło. Dzieciaku w marnych, letnich ubraniach bawiły się na
zewnątrz, nawet nie zwracając na nas uwagi. Pewnie bały się spojrzeć na Toma,
który niewątpliwie był wodzem w tej placówce.
Kiedy weszliśmy do środka budynku,
poczułam przyjemny chłód. Recepcjonistka miała teraz śmieszną fryzurę „afro”,
jak zwykle mocny makijaż i krótką, dżinsową spódniczkę, wystającą spod
roboczego kostiumu. Stała pod ścianą i piła kawę. Kiedy koło niej
przechodziliśmy, śledziła mnie podejrzliwym wzorkiem. W jej oczach dostrzegłam
błysk rozpoznania. Kobieta wybiegła z budynku, budząc swoim zachowaniem mój i
Toma drwiący śmiech.
Poszłam z nim jeszcze na chwilę do jego
pokoju, żeby porozmawiać przed moim odejściem.
- Wyślij mi sowę, kiedy będziesz chciała
znów gdzieś ze mną uciec – powiedział.
- Sądzę, że za kilka dni możemy pójść do
tego miejsca – odparłam. – Wiesz, gdzie trzymasz…
Tom uciszył mnie ruchem ręki.
- Lepiej tu o tym nie rozmawiać – rzekł.
– Dość już, że Dumbledore węszy. Nie chcę nieprzyjemnych pytań i od
właścicielki sierocińca.
- Rzeczywiście, nie wzbudzasz żadnych
podejrzeń, znikając na cały tydzień – zadrwiłam.
W sumie spokojna rozmowa zajęła nam
kilkanaście minut. Chciałam jak najbardziej odwlec chwilę powrotu do domu.
Nagle na korytarzu rozległ się jakiś
hałas. Ktoś bardzo głośno wchodził po schodach, sapiąc ze złości i coraz
bardziej zbliżając się do pokoju Toma. Owa osoba, do której należały te kroki
mamrotał coś jeszcze. Usłyszałam dość, żeby rozpoznać tego człowieka.
Drzwi otworzyły się z takim impetem, że
uderzyły w ścianę, aż tynk odpadł.
W progu stanął ojciec. Żyła gwałtownie pulsowała
mu na skroni, krzaczaste brwi drgały impulsywnie.
- Co to jest?! – zawołał. – Jak ty
wyglądasz! Natychmiast wracasz do domu! Dostaniesz taką karę, że sam jestem
przerażony!
Chwycił mnie za przedramię i wyprowadził
z pokoju. Zauważyłam mamę i tą farbowaną, rudą kobietę, czające się za nim.
Zaczęłam głośno protestować. Wyrywałam
się tak przez całą drogę do jego nowiutkiego samochodu. Wepchnął mnie do
środka, mamie kazał usiąść na miejscu obok kierowcy, a sam zamienił kilka słów
z rudowłosą dziewczyną, po czym wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem opon.
Przez całą drogę do domu marudził, jak
się na mnie zawiódł, co ja sobie wyobrażam, żeby tak znikać i robić mu wstyd.
Fantazjował też nad karą dla mnie. Najbardziej cieszył się na myśl niewysłania
mnie do Hogwartu, ale w końcu stwierdził, że przez cały rok by ze mną nie
wytrzymał, więc spędzę resztę wakacji w domu. A kiedy już pojadę do szkoły,
postara się o odizolowanie mnie od Toma, w najlepszym przypadku przeniesienie
mnie do innego domu. Tak, jasne. Może jeszcze do Hufflepuffu, albo lepiej, do
tych obleśnych Gryfonów.
Jego groźby były jednak niczym, w
porównaniu do tego, jak zachował się Sokaris, kiedy mnie zobaczył. Ryknął
śmiechem, wykrzywił się bezczelnie. Zupełnie jak jakiś gówniarz, nie radzący
sobie z emocjami.
- Co ty masz na głowie? – spytał. – To
nowa fryzura, w jakich chodzą sieroty? Będę musiał ją zaproponować Ivy, na
pewno zrobi sobie taką samą.
Ivy Taciturn była dziewczyną mojego
starszego brata, z jego roku, Ślizgonka, z którą wiązał jakieś większe plany.
Nie znosiłam jej wprost, ze wzajemnością. Nie dla tego, że była głupia, o nie.
Nie miała najlepszych ocen, ale była bardzo inteligentną osobą. Miała
ciemnoblond, lekko kręcone włosy, ciemne oczy i była ponoć spokrewniona z Malfoyami.
Nie wiem. Nie interesowało mnie jej drzewo genealogiczne.
Ojciec wtrącił mnie do pokoju niczym do
lochu. Stwierdził, że jeśli tak mi się spodobało przebywanie na łonie natury,
to nie dostanę cały dzień nic do jedzenia. Cóż, dziwna zależność.
Dobrze, że miałam łazienkę przystającą do
mojego pokoju. Pod prysznicem spędziłam chyba godzinę, jak nie więcej.
W końcu wyszłam, ubrana w czyste ciuchy,
mając cudownie lekkie, umyte włosy (co prawda nadal nierówne) i cudownie pusty żołądek. Opadłam na łóżko.
Czułam się strasznie zmęczona. Nawet nie zauważyłam, kiedy opadły mi powieki i
przyszedł sen.
*
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Zerknęłam
w okno. Było już prawie ciemno. Osobą, która robiła tyle zamieszania była moja
matka. Na tacy niosła srebrną pokrywę. Zamknęła biodrem drzwi i postawiła tacę
na brzegu łóżka.
- Przyniosłam ci coś – rzekła.
Podniosłam pokrywę i zaczęłam żarłocznie
pochłaniać wszystko, co się pod nią znajdowało. Takie zachowanie nie pasowało
do moich dworskich manier, ale byłam tak głodna, że nie dbałam o nie.
- Gdzie ojciec? – spytałam, gdy już
skończyłam. – Myślałam, że miałam nic nie jeść do jutra.
- Nie ma go w domu – oznajmiła mama. –
Poszedł z Sokarisem do ministerstwa. Wygląda na to, że załatwił mu pracę.
Zaskoczyła mnie ta informacja, bo Sokaris
nadawał się tak do roboty, jak Nick do baletu, ale komentarz pozostawiłam dla
siebie.
- Co ci się stało z włosami? – zapytała
mnie rodzicielka.
- Długa historia – stwierdziłam. –
Spaliłam je jakoś i nie wiem, jak to naprawić.
- Siedź spokojnie, to ci je odczaruję.
Wyciągnęła różdżkę i zaczęła nią
majstrować przy moich włosach.
- Gotowe – oznajmiła po chwili.
Podeszłam do toaletki, by przyjrzeć się
efektowi. Rzeczywiście, matka odnowiła moje włosy perfekcyjnie.
- Słuchaj – odezwała się nagle. – Czy wy…
no wiesz… czy ty i ten Riddle…
- Mamo – zwróciłam się do niej stanowczym
tonem. – Nie bój się nazywać rzeczy po imieniu. Czy uprawiamy seks? Tak, jeśli
już musisz wiedzieć.
Powróciłam do oględzin moich włosów, czy
aby na pewno matka odczarowała je wszystkie.
- Ale to jest niebezpieczne – zaczęła. –
Jeśli ojciec by się dowiedział, że nadal utrzymujecie ze sobą aż takie
stosunki… spaliłby dom.
- Dlaczego mu to w ogóle przeszkadza? –
zapytałam. – Co on ma do Toma?
Matka zamyśliła się przez moment.
- Pamiętasz Ruby? – odezwała się w końcu.
– Tą, co chciała pójść do zakonu?
- Siostrę matki taty?
- Tak.
Zaśmiałam się drwiąco, ale matka nie
widziała w tym nic śmiesznego.
- W naszej rodzinie już tak jest –
wyjaśniła. – Nikt nie może być księdzem czy zakonnicą, aktorem i podobnymi szumowinami.
- To śmieszne – stwierdziłam.
Mama pokiwała smutno głową.
- Wiesz, podziwiam cię tak, że tak
odważnie sprzeciwiasz się swojemu ojcu – powiedziała. – Gdyby decyzja ode mnie
zależała, mogłabyś spotykać się w tym chłopakiem.
- Więc czemu się nie sprzeciwisz? –
oburzyłam się. – Przecież możesz pójść do ministerstwa i oskarżyć go o znęcanie
się nad tobą. Nawet prawo mugolskie to potwierdza.
- Robię to dla większego dobra – odparła.
– A no właśnie, dostałam dziś list od mojej matki. Jest bardzo chora. Chce,
żebyśmy pojechali do niej, bo dziadkowi nie zależy. Sądzi, że tylko
histeryzuje.
- Nie dziwię mu się w sumie – mruknęłam.
– Babcia „umiera” od piątego roku życia.
Mama posłała mi złowrogie spojrzenie,
lecz nie mogła zaprzeczyć. Babcia zawsze była chora. Zawsze coś ją bolało,
zarzekała się, że nie dożyje zimy. Jej choroby były zwykle podkoloryzowane.
Wystarczyło, że złapała katar, już panikowała, że to zapalenie oskrzeli czy
zatok albo podobna „śmiertelna” choroba. I tak sądzono, że przeżyje nas
wszystkich.
Matka powiedziała mi, że jutro, jeśli
ojciec się zgodzi, odwiedzimy babcię. Cóż, jest kolejny pretekst, żeby nie
posłuchać tego starego gbura, że się tak wyrażę. Nie będę go słuchać. Ani mi
się śni. Jeśli będę chciała, to nawet złamię mu różdżkę i wtedy nic już nam nie
zrobi.
~*~
Zakończenie mi nie wyszło, ale jestem
trochę zmęczona, bo wróciłam właśnie z urodzin koleżanki. Już niedługo święta,
więc notki będą przez ten czas częściej xD Dedykacja dla wiki-pedii :*
~Nadine
OdpowiedzUsuń12 grudnia 2009 o 22:11
First. xD
12 grudnia 2009 o 22:15
UsuńAkurat na linkowanie nowego szablonu xD
~Nadine
Usuń12 grudnia 2009 o 23:19
Szablon świetny. A notka też niczego sobie. Nieźle wyjechała matce z tym tekstem, że uprawiają seks z Tomem. xD Tak prosto z mostu. ;D Ja bym nie umiała. :PChora od piątego roku życia? Biedna babcia. xD;**
13 grudnia 2009 o 20:18
UsuńChora na hipochądryzm raczej xD
~Olka
OdpowiedzUsuń12 grudnia 2009 o 23:15
Fajny rozdział i ładny szablon……Ale ojciec był na nią zły,po jej powrocie,dobrze że z matką mogła spokojnie porozmawiać.Czekam na next.Pozdrawiam.
13 grudnia 2009 o 20:19
UsuńA dziwisz się? xD
~wiki-pedia
OdpowiedzUsuń13 grudnia 2009 o 12:43
Hahahah trzecia xD Idę czyać ;]
13 grudnia 2009 o 20:20
UsuńAle radocha, hehe xD
~wiki-pedia
OdpowiedzUsuń13 grudnia 2009 o 12:58
A więc tak : po pierwsze super szablon, chociaż na początku wydawało mi się, że ta babka to Bella . Ale jest bardzo fajny. po drugie : dziękuję za dedyk xD Znowu xD A teraz przejdźmy do notki : FAJNIE !!!! Ze wszystkich twoich blogów ten podoba mi się chyba najbardziej. Ach Victoria szczera tak jak ja xDDDD Cóż w końcu to moja imienniczka czy jakoś tak….. Cóż Victoria mam fajnego tatusia xDDD Może w następnym odcinku przyprawisz go o zawał ???? No własnie… dawno nie było jakiegoś morderstwa czy cruciatusa na żadnym blogu….wiesz co oznacza ta sugestia, prawda ?? ;> WoW, ale się rozpisałam, a miałam tylko króciutko skomentować…. Tak to jest jak człowiek sie nudzi… A więc czekam na następną notkę xDD
13 grudnia 2009 o 20:21
UsuńNie podpuszczaj mnie, bo ulegnę xD Ale Bella Lestrange, nie ta druga z tej książki na „Z”? xD
~wiki-pedia
Usuń21 grudnia 2009 o 22:11
No właśnie chodziło mi o ta Bellę z tłajlajtu xDDDD
21 grudnia 2009 o 22:45
UsuńNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
~wiki-pedia
Usuń22 grudnia 2009 o 12:35
Cóż, zmartwię cię….. ae na początku myslałam, ze trafiłam na jakiś tłajlajtowy blog xD
22 grudnia 2009 o 14:17
UsuńNEIN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Natychmiast zmieniam szablon. I Bella z tituijujujuju nie ma czarnych włsów, tylko sraczkowate xD
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń13 grudnia 2009 o 13:02
Fajnie, fajnie, super, że mnie poinformowałaś. Szablon jest fajny, z jednym z moich ulubionych kolorów, poprzedni nie za bardzo mi się podobał xD.
13 grudnia 2009 o 20:22
UsuńJa Ci powiem, że dla mnie był zbyt „rozwlekły” xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń13 grudnia 2009 o 13:27
no nie sądziłam, ze bohaterka znajdzie takie wsparcie w matce xD
13 grudnia 2009 o 20:22
UsuńW nikim go nie ma, więc niech ma w matce xD
~Amanda
OdpowiedzUsuń13 grudnia 2009 o 18:25
No nareszcie dziewczyno. Szybka jesteś, jak błyskawica! Rozdział piękny, jak zwykle zresztą. Wolałabym jednak żeby Riddle uratował Vicky przed ojcem, ale wiesz, ja mam takie zboczenia romantyczne xD. Oglądałaś wczoraj Zakochanego Szekspira, chyba na TVN? Fajny film. Mój brat trochę mi namącił na końcu, bo się popłakałam i ten niedorozwinięty idiota uznał że jest to bynajmniej śmieszne, więc nie do końca słyszałam co Szekspir sobie gadał. W ogóle przerywa bez przerwy, skupić się nie można. W każdym razie fajny był ten film, aż sobie go nagrałam. Późno się skończył i zaryzykowałam że moja mama kochana popadnie w furię. Ale tak się nie stało, o dziwo! Ale wracając do tematu, proszę Cię o szybkie napisanie rozdziału. Będę się za Ciebie modlić, żeby Cię naszła wena xD PS; To jest ta „oryginalna”, pierwsza Amanda xD ;*
13 grudnia 2009 o 20:24
UsuńJa tam na filmach nigdy nie ryczę xDFajnie. Podczas gdy TY sobie oglądałaś Szekspira, ja ten rozdział pisałam xD
~Amanda
Usuń13 grudnia 2009 o 21:50
Wiesz, ten film był taki fajny, że nawet bym Ci pozwoliła przełożyć pisanie rozdziału na koniec filmu. Byłoby trochę późno, ale cóż, musiałabyś się poświecić dla sztuki. ;] A tak właściwie, to co, sugerujesz że się obijam, hę? xDPisz pisz! >_<
13 grudnia 2009 o 22:06
UsuńNie, skądże xD Tylko tak. Wy (czytelnicy) siedzicie sobie i kręcicie nosami, że rozdziały za krótkie, za rzadko, etc. A ja się głowię, jak tu powiązać jedno z drugim, jak tu czas znaleźć… żadnej wdzięczności, normalnie xD
~Amanda
Usuń14 grudnia 2009 o 17:42
Że nie ma wdzięczności od razu, oczywiście żem wdzięczna, i wcale nie narzekam. Czy ja narzekam? xDPoza tym wiem jak to jest, bo mam chyba pięćdziesiąt porzuconych opowiadań xD. Tak, jestem leniem, i co z tego, nadrabiam to byciem niesamowitym obiektem badań farmakologicznych względem lenistwa. (I wiem też, że mam trochę nierówno pod sufitem. Nie trzeba przypominać xD)Ale jako że Ty takim obiektem nie jesteś, ciesz się i pisz xD. A ja w między czasie zrobię to przeklęte wypracowanie z literatury. Swoją drogą, kto wymyślił wypracowania. To jedna z najmniej potrzebnych do życia rzeczy na równo z matmą.
14 grudnia 2009 o 20:31
UsuńJa bez zakończenie opowiadania nigdy bloga nie porzucę, choćbym miała zawiesić, zawsze je skończę xD
~Amanda
Usuń15 grudnia 2009 o 19:52
Czuję się teraz oskarżona xD. Trudno. Ja cały czas zmieniam zdanie co do tych wszystkich opowiadań i wiesz, czasem piszę, a czasem nie. I tu Ci dziękuję, że nie zostawiasz nas bez rozdziałów, chociaż zrozumiałabym gdybyś to zrobiła, bo sama to robię – brak czasu, nuda, itd. Mówi się trudno ;). Czy następny rozdział już się wyprodukował? Może byś w nim zamieściła matkę Snape’a co?(Nie wiem czemu tak bardzo chcę coś o Snapie na tym blogu ;L)
15 grudnia 2009 o 20:01
UsuńDzięki za kolejny pomysł xD Cóż, kolejny już prawie jest skończony xD
~Amanda
Usuń16 grudnia 2009 o 18:31
Powinnaś napisać „a wtedy przeszła obok niej dziewczyna przypominająca tłustowłosego nietoperza, która później urodziła Snape’a nękającego świat nie tylko swym wyglądem, ale też wciągającą (lecz męczącą) osobowością.” Po prostu tak to widzę xD. A kiedy się pojawi ten prawie skończony rozdział, hę?
17 grudnia 2009 o 20:11
UsuńHmmm. Jutro na pewno będzie na Selene, bo długo nie pisałam. Postaram się dać w sobotę, ale nie obiecuję. Jeśli sobota nie wypali, to we wtorek xD No i podczas przerwy świątecznej będzie częściej xD
~Mischelle
OdpowiedzUsuń14 grudnia 2009 o 17:11
Notka fajne:) trochę dziwi mnie ten ciągły podziw matki dla córki, ale ma to swoja taka nutkę dla twojego opowiadania. Szablon wspaniały choć troszkę nie odzwierciedla historii ( no chyba, że ja tego nie widzę:D) Czekam na następną notkę:D
14 grudnia 2009 o 20:57
UsuńBędzie odzwierciedlać xD
~alice.
OdpowiedzUsuń15 grudnia 2009 o 14:09
Nie wiedziałam, że dodałaś już notkę! Ugh! ; DDO fuuuj! xD Pięć dni się nie kąpała? ;> Ohh.. to musiała śmierdzieć. xD Ble, ble, ble. ^^Ehm, myślałam, że TO ona będzie chora, a tu takie coś.. No, ale dobra, przeżyję i bez choroby Victorii. xDSuper! <3
15 grudnia 2009 o 18:26
UsuńWiedziałam, że ktoś poruszy ten temat. I już mam nawet gotową odpowiedź. Kąpała się, przecież niedaleko morza byli, nie? xD
~alice.
Usuń15 grudnia 2009 o 21:39
Morze? Ehm, no niech Ci będzie. xD A więc..To ja uważam, że w tym morze było strasznie, ale to strasznie brudne, oraz śmierdzące, więc nic jej to nie dało. xD
15 grudnia 2009 o 22:19
UsuńTom mógł wyczarować wodę do tej beczki xD
~alice.
Usuń15 grudnia 2009 o 22:23
Oj, bo on nie pomyślał. xD Zajęty był . ;PP
15 grudnia 2009 o 22:33
UsuńCzym? xD
~alice.
Usuń15 grudnia 2009 o 22:39
dogadzaniem jej, w każdym sensie tego słowa. xD
16 grudnia 2009 o 15:09
UsuńA kąpiel to niby co jest? Nie dogadzanie? xD
~alice.
Usuń17 grudnia 2009 o 22:49
Musiałabym się nad tym zastanowić. xD Ale on jej dogadzał w „łóżku”, oj znaczy na sianie. xD
17 grudnia 2009 o 23:04
UsuńNo ale przecież widział jej włosy i w ogóle xD
~alice.
Usuń18 grudnia 2009 o 17:42
Ale jemu się podobały takie, nijakie.. xD
18 grudnia 2009 o 20:11
UsuńTo Snape’owi się podobają xD
~alice.
Usuń19 grudnia 2009 o 14:38
dobra. xD W takim razie Riddle coś z głową ma nie tak, więc nie zauważył. xD
19 grudnia 2009 o 18:57
UsuńNie przesadzaj xD
~alice.
Usuń21 grudnia 2009 o 23:18
No przecież staram się. xD
22 grudnia 2009 o 14:16
UsuńDobre chęci to nie wszystko xD
andziaa131@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń17 grudnia 2009 o 11:33
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział (corka-ciemnego-zla} Pt. „Walka z Nadzieją” ~Eles.
andziaa131@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń19 grudnia 2009 o 18:13
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział {maudit} ~Eles.