Następnego ranka, kiedy ktoś obudził mnie
jeszcze przed świtem, niebo było szare i ciemne. To Tom szturchał mnie w ramię.
Podparłam się na łokciu i rozejrzałam nieprzytomnie dookoła. Riddle był już
kompletnie ubrany, kufry spakowane, a Midnight siedział obrażony w wiklinowym
koszu. To najwyraźniej uwłaczało jego godności. Zauważyłam maleńką, wąską rankę
tuż pod lewym okiem Toma, co oznaczało, że musiał z nim stoczyć zażartą walkę.
- Która godzina? – spytałam, kiedy Riddle
podał mi ubranie.
- Dwadzieścia po trzeciej – mruknął. –
Będzie dziś ładna pogoda, jest straszna mgła.
Zapięłam szatę pod szyją i usiadłam przy
toaletce, żeby rozczesać włosy.
Kiedy już byłam gotowa, Tom podniósł
kufry, a ja wzięłam koszyk z rozpasieczonym Midnight’em.
- Victorio – zwrócił się do mnie cicho
Riddle. –My tu wrócimy. Nie możemy zostać w Egipcie dłużej niż tydzień.
- Co? Dlaczego?
- Później ci powiem, teraz chodź.
Zeszliśmy do holu, potem wyszliśmy na
zewnątrz. Rzeczywiście. Było bardzo mgliście. Tom zatrzymał się kilka metrów od
bramy do posiadłości mojej matki.
- Nie możemy się teleportować –
oświadczył.
- Dlaczego?
- Jesteśmy za daleko. Gdybyśmy byli w
Grecji czy Hiszpanii, to może. Ale z Anglii do Egiptu jest za daleko –
wyjaśnił. – Jest tylko jeden sposób.
Wyciągnął różdżkę, stuknął nią najpierw w
jeden, później drugi kufer. Te zmniejszyły się do rozmiarów galeona. Riddle
schował je do wewnętrznej kieszeni płaszcza, po czym to samo zrobił z koszem
Midnight’a, a co za tym idzie, i samym Midnight’em.
- Chyba mu się to nie podoba –
stwierdziłam, gdy z kieszeni płaszcza Toma dobiegło nas stłumione syczenie.
- Nic mu nie będzie – rzekł. – A teraz
chodź.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, chwycił
mnie na ręce i wystrzelił w powietrze jak korek z butelki szampana. Mój krzyk
rozdarł ciszę, ale szybko został stłumiony przez szum.
W górze było naprawdę zimno. Zaczęło
robić się jasno. Po kilku minutach lotu Tom powiedział mi:
- Lecimy nad kanałem La Manche.
Przylgnęłam do niego jeszcze silniej i
zacisnęłam powieki. Musieliśmy lecieć naprawdę szybko.
- Nie musiałeś mnie informować! –
odkrzyknęłam mu.
Przez następne pół godziny nie śmiałam
spojrzeć na coś innego jak guzik Toma. Kiedy niebo było już bladoróżowe, ten
odezwał się:
- Słuchaj, nie wiesz, gdzie może mieszkać
ta twoja siostra?
- A co, już będziemy lądować? – spytałam
z nadzieją w głosie.
- Prawie. Jesteśmy nad Kairem.
- Zniż się. Tak, żebyś widział miasto i
wioski na jego obrzeżach – poradziłam mu. – To będzie takie duże skupisko domów
z wielką, złotą świątynią, na której czubku jest posąg Horusa.
Poczułam, że się zniżamy. Robiło się
coraz cieplej. Tom zaczął mnie przekonywać, żebym spojrzała w dół, zapewniał,
że trzyma mnie bardzo mocno, ale byłam nieugięta. Dopiero, kiedy zapewnił mnie,
że jesteśmy tuż pod miastem, odważyłam się zerknąć w dół.
W mieście było mnóstwo ludzi. O tej porze
w Londynie tylko nieliczni wychodzili na ulice. A tutaj wszystko tętniło życiem
i energią. Pierwszy raz moim oczom ukazał się taki widok. Mnóstwo kamiennych
domów, wiele z nich posklecanych byle jak, wszędzie jakieś targi i namioty, a w
centrum wielka, wspaniała świątynia, rażąca w oczy swym blaskiem.
- To ten dom – wskazałam ręką na jedyny
budynek, na którego dachu był ogród.
Riddle skierował się w stronę przeze mnie
wskazaną i wylądował miękko w bujnej trawie. Natychmiast kazałam Tomowi
wyciągnąć i z powrotem powiększyć Midnight’a. Kot, normalnej już wielkości,
wyskoczył z kosza prosto w moje ramiona, najwyraźniej bardzo zniesmaczony owym
środkiem transportu.
Rozejrzałam się dookoła. Był to ogród
zupełnie zaniedbany, pełen wielkich, egzotycznych kwiatów i dziwnych roślin. A
to wszystko znajdowało się w szerokich korytarzach labiryntu z żywopłotu. Było
tu o wiele chłodniej niż na zewnątrz.
- Chodźmy, musimy się stąd wydostać –
mruknęłam.
Tom ruszył za mną jednym z korytarzy.
Szliśmy kilka minut, ale cały czas trafialiśmy do ślepego zaułka. Usłyszałam
szum wody, gdzie też się udałam.
Minęłam jakieś rozwidlenie, ale szybko
się zatrzymałam, bo coś mignęło w kącie oka. Cofnęłam się. W drugim korytarzu
naprzeciwko mnie stała dziewczyna, z takim samym wyrazem zaskoczenia na twarzy,
takimi samymi oczami, takim samym nosem i ustami jak ja. Skórę miała
ciemniejszą, we włosach kolorowe paciorki, a ubrana była w pomarańczową szatę,
ale zupełnie inną niż moja. Była bardziej zwiewna, jakby uszyta z wielu
kawałków materiału. To ona się pierwsza odezwała:
- Victoria?
- Tak.
Jakże byłam lekkomyślna, że nie spytałam
matki o jej imię.
Siostra dotknęła najpierw mojej twarzy,
zupełnie jak ociemniała, a później swojej.
- Skąd
znasz moje imię? – zapytałam.
- Znam
je od dawna. Ojciec opowiedział mi wszystko wiele lat temu – wyjaśniła.
- Za
to ja dowiedziałam się dopiero wczoraj – odpowiedziałam z goryczą. – Nie wiem nawet jak masz na imię.
Ale ona w ogóle nie wyglądała na
zasmuconą czy nawet zaskoczoną tą wiadomością. Przeciwnie, uśmiechnęła się
szeroko.
- Nic
nie szkodzi. Jestem Zivit Lock-Nah*. Ojciec mówił mi, że masz inne nazwisko
– powiedziała.
- Przez
całe moje życie myślałam, że nazywam się Victoria Hortus, jak moja matka po
ślubie – przyznałam.
Tom objął mnie ręką w talii.
- Później sobie porozmawiacie – zwrócił
się do mnie po angielsku. Zivit przyglądała mu się z wyraźnym zainteresowaniem,
jakby pierwszy raz widziała chłopaka o tak bladej cerze i w tak dziwnym
ubraniu.
- Twój
kolega nie mówi po naszemu? – spytała.
- Mówi
– odpowiedziałam szybko. – Ale to nie jest mój kolega, tylko „narzeczony”.
Tom spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale
szepnęłam, że wyjaśnię mu później.
- Chodźcie, wyprowadzę was stąd –
zaproponowała Zivit, na co z chęcią przystałam.
Siostra bardzo łatwo odnalazła drogę.
Zeszliśmy po kamiennych schodach aż na parter, gdzie znajdowała się kuchnia. Na
podłodze na kocach przy bardzo niskim stoliku siedział mężczyzna o bardzo
opalonej skórze, z bardzo białymi zębami o czarnymi oczami. Miał na sobie
arabską szatę, a w ręku trzymał różdżkę. Na nasz widok poderwał się na nogi i
chwycił mnie w objęcia.
- Ja tyle czakal – powiedział słabą
angielszczyzną. – Earth obiecala, zie ty się dowi o wszytkiemu. Ja wysyał nawet
brat Ahmed, Zieji on sprawdzi, co z mojia druga corjika.
- Nie
męcz się – powiedziałam mu. – Ja znam
staroegipski.
Puścił mnie i zaczął mi się przyglądać.
Chłonął wzrokiem moją twarz, a do mnie dopiero teraz dotarło, że moim ojcem nie
jest Henryk Hortus.
- Teraz
mam dwie córki, aby je wydać za mąż – rzekł.
Zapadła niezręczna cisza. Wymieniliśmy z
Tomem zaniepokojone spojrzenia.
- W
naszych czasach nikt już nie wydaje nikogo za mąż – wyjaśniłam mu. – Ludzie sami decydują o wszystkim. Poza tym
ja już z kimś jestem. Nie potrzebuję męża.
Ojciec spojrzał najpierw na mnie, potem
na Toma, po czym podszedł do niego. Obszedł go dookoła, utkwiwszy w nim podejrzliwy
wzrok.
- Jesteś
pewna? – zapytał. – Czy to przyzwoity
czarodziej?
- Oczywiście.
Znów zapadło milczenie. Zivit przyglądała
się temu wszystkiemu z szeroko otwartymi oczami. Ojciec kazał jej pokazać nam
pokój. Zaprowadziła nas do jednej z komnat. Nie była ona duża, ale dziwnie
urządzona. Było tam tylko jedno wielkie łóżko, zrobione z kamienia, a w kącie
stał mały ołtarzyk Anubisa.
- Twój ojciec pozwoli nam spać w jednym
łóżku? – spytał zaskoczony Riddle.
- Już ci mówiłam – odpowiedziałam i
pochyliłam się nad kufrem. – Powiedziałam mu, że jesteś moim „narzeczonym”.
Według prawa, jesteśmy już rodziną, należę do ciebie. Ale pamiętaj, że nie
jestem niczyją własnością.
Zivit przysłuchiwała się temu z wyrazem uprzejmego
zainteresowania na twarzy.
- Bardzo
śmiesznego języka używacie – zauważyła.
Grzecznie wyprosiła Toma mówiąc, że po
tylu latach chciałaby ze mną porozmawiać. Usiadłyśmy na brzegu łóżka.
- Naprawdę
nie nazywasz się „Victoria”, choć to bardzo ładne imię – mówiła. – Nasza matka musiała je trochę zmienić. Wiem,
jakiego okropnego męża miała później. Tata wszystko mi opowiedział. On na nią
nadal czeka.
- Ahmed
był w naszym domu. Myślę, że szybko tutaj wróci. To jak naprawdę brzmi moje
imię?
Zivit opowiedziała mi o tym wszystkim, co
powinna wiedzieć jej siostra. Miom prawdziwym imieniem było Dżahmes Meritamon,
nasz ojciec nazywał się Ardeth Lock-Nah. Zivit nie chodziła do szkoły. Ojciec
uczył jej wszystkiego w domu. Bardzo dziwiło ją, że z tysiącami nastolatków
uczyłam się w wielkim zamku. Zivit nigdy nie opuszczała swojej wioski. Czasami
z ojcem jechała do Kairu lub odwiedzała sąsiednie miasteczka, lecz większość
życia spędziła tutaj.
- Jeśli
chcesz, możemy cię zabrać do Londynu, kiedy będziemy wracać –
zaproponowałam jej. Siostra uśmiechnęła się smutno.
- Chciałabym,
ale nie wiem, czy zgodzi się ojciec. Podejrzewam, że raczej tego nie zrobi
– odparła.
- Jesteś
już dorosła, sama możesz o sobie decydować.
Ale Zivit tylko wzruszyła ramionami.
*
Wieczorem wrócił Ahmed. Już po jego minie
poznałam, że niesie dobre wieści.
- Earth
pozdrawia was i każe przekazać, że niedługo przyleci z wizytą – oświadczył,
dosiadając się do niskiego stolika. Właśnie spożywaliśmy kolację. – A od ciebie, Victorio, oczekuje listu.
- Skończyłam
już jeść, mogę teraz go wysłać – odpowiedziałam, wstając. – Zivit, pożycz mi sowę, dobrze?
Siostra również wstała i uśmiechnęła się
dobrodusznie.
- Sowy?
– powtórzyła. – To te dziwne ptaki,
podobno takie mądre? Nie, my tu używamy sokołów. Chodź, pożyczę ci Hapi’ego.
Zaprowadziła mnie do ogrodu. Między gęsto
rosnącymi krzakami znajdowała się wspaniała złota klatka. Drzwiczki otwarte
były na oścież; wyglądało na to, że ptak mógł wlatywać i wylatywać, kiedy
zechciał. Hapi był ślicznym sokołem. Miał białe upierzenie, na grzbiecie i
skrzydłach brązowo czarne pióra. Oczy lśniły niczym czarne paciorki. Kiedy
zobaczył Zivit, natychmiast posłusznie usiadł jej na ramieniu.
Zeszłyśmy razem do jej pokoju. Był trochę
mniejszy od naszego, ale było tu więcej osobistych akcentów. Półkę wypełniały
książki, a na szafce nocnej stało kilka magicznych zdjęć.
- Tu
masz pergamin – Zivit podała mi wszystkie przybory do pisania. Usiadłam
przy biurku i zacząłem pisać po angielsku:
Mamo
Właśnie wrócił Ahmed. Jesteśmy z Tomem u Zivit od rana. To naprawdę
miła osoba. A tata zupełnie różni się od Henryka Hortusa. Ahmed mówił, że
zamierzasz tu przyjechać. Mogłabyś przekonać ojca, żeby puścił Zivit z nami do
Londynu, kiedy będziemy już wracać?
Victoria
Zwinęłam pergamin w ciasny rulonik i
podałam go siostrze, która przywiązała go do nóżki Hapi’ego. Obie w milczeniu
przyglądałyśmy się, jak sokół znika na horyzoncie.
- Jutro
rano mama dostanie list – powiedziała mi Zivit.
- Wiesz,
mamy przyrodniego brata, nazywa się Sokaris – odezwałam się nagle. – W tamtym roku się ożenił. Z Ivy.
Zivit pokiwała głową.
- Wiem,
jest od nas starszy o rok.
Wróciłyśmy na dół. Ahmed opowiadał o
angielskiej pogodzie.
- Ładne tam mają rośliny – mówił. – Ale
bardzo wilgotno i zimno. Prawie tak jak u nas na pustyni w nocy.
Narzekał na nieprzyjaznych ludzi, mówił,
że więcej tam mugoli niż w Egipcie, ale podobały mu się wysokie, oszklone
budynki, samochody mugoli i mugolski parlament. Zachwycony był tak dużą w jego
mniemaniu ilością wody i roślinnością („każdy ma trawę w ogrodzie!”). Mówił tak
i mówił… Zrobiło się strasznie późno.
- To
już pierwsza? – zdziwił się. – Jutro
opowiem wam więcej, teraz się już
kładźmy.
Poszliśmy z Tomem do naszego pokoju.
Przebrałam się w koszulę nocną i położyłam się do łóżka. Byłam okropnie
zmęczona. Bez większego zainteresowanie przyglądałam się Tomowi, jak się
przebierał. Z ciężkim westchnieniem położył się obok mnie i na chwilę zamknął
oczy.
- Ale jestem skonany – mruknął,
przytulając mnie.
- No, ja też. To dziwne, że Egipcjanie są
tak otwarci.
- Chyba raczej arabowie.
Wzruszyłam ramionami. Dla mnie i tak będą
to Egipcjanie, skoro mieszkają na egipskiej ziemi.
- Zivit jutro pokaże mi wioskę – dodałam.
– Chcesz iść z nami?
- Czemu nie.
Jego lakoniczna odpowiedź była znakiem, by dać mu już spokój.
Pocałowałam go w czoło i zamknęłam oczy. Nie było już tak duszno i gorąco jak
za dnia, co przyjęłam z ulgą. Sen przyszedł zaskakująco szybko.
*
Ktoś bardzo wcześnie rano wyrwał mnie ze
snu. Otworzyłam zaspane oczy i rozejrzałam się. Zivit, już kompletnie ubrana i
rozbudzona, uśmiechała się szeroko.
- O
co chodzi? – mruknęłam.
- Idziemy
na targ! – oznajmiła.
- Która
jest godzina?
- Piąta
trzydzieści pięć – wyrecytowała.
Opadłam z powrotem na poduszki. Byłam tak
zaspana, że ledwo mogłam sklecić zdanie.
- Za
wcześnie na zwiedzanie – mruknęłam. – Możesz
przyjść o dziewiątej?
Zivit wydała się przerażona tak późną
porą, ale zgodziła się i kulturalnie wyszła. Tom nawet nie drgnął. Dość głośny
głos mojej siostry go nie obudził, co oznaczało, że musiał być naprawdę
zmęczony.
O dziewiątej Zivit już nie musiała mnie
budzić. Usiadłam na łóżku. Słońce jak zwykle przygrzewało. Pochyliłam się, żeby
pocałować Toma w szyję. Poruszył się nieznacznie o otworzył jedno oko.
- Jak ci się tu spało? – spytałam.
- Mógłbym się przyzwyczaić – mruknął.
Opadł się o wezgłowie łóżka i objął mnie
ramieniem.
- Długo zamierzamy tu zostać? – zapytał.
- A co, nie podoba ci się?
- Nie, ale mam pomysł na pracę – odparł.
– Potem ci wszystko powiem.
Wstał i zaczął się ubierać.
Po śniadaniu Zivit wzięła nas na spacer
po wiosce. Było to miłe miejsce, bardzo zatłoczone, ale ludzie byli uprzejmi i
otwarci. Najciekawszym miejscem była oczywiście świątynia. To dziwne, że tak
wielu ludzi wierzy w starożytnych, egipskich bogów, uznaje tamtą religię za coś
prawdziwego. Myślałam, że to tylko jakieś jednostki. W każdym gatunku przecież
trafiają się dziwaki. Ale żeby aż tylu?
Siostra poznała mnie też ze swoimi
przyjaciółmi. Zauważyłam, że wszyscy się tutaj dobrze znają, ale nie kłócą się
i nie plotkują, tak jak to się działo w moim mieście.
Kiedy wieczorem wróciliśmy do domu,
czekała na nas tam miła niespodzianka.
- Tak
wcześnie przyjechałaś? – spytałam na powitanie, kiedy matka chwyciła mnie w
objęcia. – Jak?
Earth puściła mnie i wskazała na duży,
czerwony dywan, zwinięty i oparty o ścianę. Byłby to zwykły widok, gdyby nie
dygoczące, żółte i pomarańczowe frędzle.
- Na
dywanie – odparła i teraz chwyciła w objęcia moją siostrę. – Zivit. Ostatni raz, kiedy tu byłam, ty byłaś
jeszcze malutkim dzieckiem, teraz jesteś już dorosłą kobietą.
Popłakała się. Zivit zachowała zimną
krew, ale bez trudu można było zauważyć, że jest równie wzruszona. Dopiero
teraz dowiedzieliśmy się, że matka i ojciec wcale nie byli tacy
niedoinformowani, jak się wszystkim zdawało. Nieustannie ze sobą
korespondowali. Ojciec był na bieżąco z tym, co przytrafiało nam się z
Henrykiem Hortusem, wiedział, jak radziłam sobie w szkole. Zaś matka wiedziała
wszystko o Zivit. To niebywałe, że nasza rodzina musiała to wszystko znieść
przez jedną osobę.
- Gdzie
jest Ardeth? – zapytała Ahmeda Earth.
- Poleciał
do Kairu, ma tam jakieś interesy w Ministerstwie Magii – wyjaśnił.
Byłam zaskoczona, kiedy usłyszałam o
Ministerstwie Magii w Egipcie, ale to przecież nic niezwykłego. Egipscy
czarodzieje też przecież muszą mieć rząd, jak wszyscy.
Ale ojciec wrócił zaledwie pół godziny
później. Kiedy zobaczył Earth, był w prawdziwym szoku. Gdy ochłonął, chwycił ją
w objęcia. Teraz oboje się popłakali. Tom dał znak mnie i Zivit, abyśmy ich
zostawili.
- Po
tylu latach potrzebują pobyć sami – wyjaśnił, kiedy wspinaliśmy się po
schodach na górę.
Zivit poszła do swojego pokoju, my zaś do
swojego. To było bardzo dziwne uczucie. Zupełnie jak sen. Bałam się, że ktoś
mnie za chwilę obudzi, a ja znów będę córką obleśnego Henryka Hortusa.
Wytarłam twarz ręcznikiem i usiadłam na
szerokim parapecie w oknie. Midnight wskoczył mi na kolana. Mechanicznie
podrapałam go za uszami, myślami będąc gdzie indziej. Gdzieś tam na pustyni, w
gorących piaskach ukryty był nasz dom. Ciekawa byłam jak wyglądał. No i gdzie
dokładnie stał.
Tom zdjął już szatę i położył się do
łóżka. Włosy miał jeszcze mokre po myciu.
- Kładź się już, nie będziemy jutro spać
do późna – powiedział mi.
Z ciężkim westchnieniem zeszłam z
parapetu i położyłam się do łóżka. Tom objął mnie ramieniem.
- Jak ci się tu podoba? – spytałam. –
Dasz radę tu wytrzymać przez kilka lat?
- Jest fajnie, ale chyba wolę Wielką
Brytanię – odpowiedział.
- Jeśli chcesz, możemy wrócić. Ale ja
chciałabym tu zostać na stałe – mruknęłam i delikatnie odgarnęłam mu włosy ze
skroni. – Nie musimy tu żyć cały czas. Do Anglii też możemy jeździć.
Pocałowałam go w policzek, patrząc na
niego oczekująco.
- Zobaczymy – powiedział krótko, położył
głowę na moich piersiach i zamknął oczy.
~*~
Długi rozdział. Ale czuję, że mi wyszedł.
Zmieniłam szablon, bo tamten był jakiś taki nieudany. Za to ten razi w oczy,
prawda? Chciałabym od razu powiedzieć, że po wakacjach rozdziały będą o wiele
rzadziej. Zaczynam wszak liceum i nie będę miała dużo czasu na pisanie. Postaram
się jednak nadrobić podczas wakacji. Dedykacja dla indecesive :*
~H.
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 14:37
MMM Pierwsza? lece czytać ;)
3 lipca 2010 o 15:28
UsuńOui, pierwsza. Ale niestety, załapałaś się jeszcze na stary szablon xD
~H. czyli House
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 14:52
Zaiste ciekawe, ale myślałam że Victoria będzie bardziej zaskoczona pierwszym spotkaniem z siostrą. Na razie w rodzinie sielanka :* Oby nie tak dalej… ;))
3 lipca 2010 o 15:32
UsuńWiesz, w końcu to jej siostra bliźniaczka, wygląda jak ona, więc nie był to zbyt duży szok dla niej. No, może podobieństwo ją zaskoczyło xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 15:47
E… obrazek jest super, ale tło takie… oczojebne? (przepraszam za wyrażenie, ale nie mam innego określenia). Co do rozdziału, to nie jest zły. Osobiście wolałam, jak świat opowiadania, ograniczył się do Angli.
3 lipca 2010 o 15:58
UsuńHahaha, no, wiem, że takie jest xD Ale łądnie się komponuje z nagłówkiem xD Przynajmniej ja tak sądzę xD
~indecesive
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 16:42
dzięki za dedyk ;* rozdział ciekawy jak zawsze ^^ w sumie polubiłam trochę Zivit, ale jak dla mnie jest za bardzo uległa względem ojca, lecz to już kwestia kultury i wychowania. Ja bym się na miejscu Toma nie zgodziła na mieszkanie w Egipcie, jako, iż przeraża mnie brak elektryczności, no ale oni mają magię ;) ciekawa jestem, czy teraz, gdy w końcu pseudo ojciec Victorii zszedł na dalszy plan, to Earth i Ardeth będą razem ;] niezłe było, jak chciał jej męża szukać xD czekam na nexta ;]
3 lipca 2010 o 16:48
UsuńTak, teraz rodzice Victorii i Zivit będą już razem xD No, co do bliźniaczki Dżahmes, to jest właśnie chyba mniej uległa, bo wątpię, by kobietą w kulturze egipskiej (teraz arabskiej) pozwalano się odzywać przy stole. No, żony może mają jakieś przywileje, ale córki, to wątpię. Ale z drugiej strony, oni żyją, jak egipscy władcy, a u nich panowała chyba większa równość xD
~indecesive
Usuń3 lipca 2010 o 20:20
ja sie nie udzielam, bo niewiele czytałam na ten temat xD
4 lipca 2010 o 10:19
UsuńJa też nie, ale oglądałam filmy dokumentalne, etc
~indecesive
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 16:43
ps. a szablon oczojebny, ale wg mnie ładny i pasuje do tematyki rozdziału, a raczej miejsca akcji ;]
3 lipca 2010 o 16:49
UsuńNo, tak je*nie w oczy tylko za pierwszym spojrzeniem, ale później można się już przyzwyczaić xD
~Allelek
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 16:57
ten pomarańcz mógłbybyć kapeczke ciemniejszy. Po przeczytaniu zaczeły mi oczy łzawić XDD Rozdział dovry :) , teraz niech tylko kupują dywan i bedą sobie mogli podróżować wte i wewte :DD
3 lipca 2010 o 16:58
UsuńAle one są zakazane xD W 4 części Pottera było xD Bez obaw, szablon zmienię przy następnym rozdziale xD
~ThisLove
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 16:59
W końcu są w Egipcie ;D Nie mogłam się doczekać. Zivit trochę dziwna ale może być xD Ja, jak zawsze z resztą, czekam na następny „odcinek” i pozdrawiam ;*;D
3 lipca 2010 o 17:00
UsuńWychowana w innej kulturze, więc z punktu widzenia Victorii zdaje się dziwna. Ale gdybym pisała z punktu widzenia Zivit, to bym opisała Victorię jako dziwnie milczącą i leniwą xD
~Olka
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 19:04
Fajny rozdział i ładny szablon………..I spotkała się z siostrą i pogadały.Tylko czemu wyjechała z Tomem do Egiptu tak wcześnie rano? ……..Pozdrawiam.
4 lipca 2010 o 10:20
UsuńBo w południe mogły być korki xD Nieno, żartuję. Dlatego, żeby więcej czasu spędzić w Egipcie xD
~Lady Malfoyka ; *
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 19:30
Rozdział świetny. Polubiłam tą … Zivit? Chyba tak miała na imię jej siostra. Kiedy można liczyć na NN? ; ) Jestem ciekawa jak bd się zwracał ojciec do Victori czy jej prawdziwym imieniem czy tym, ktore używała przez wiele lat. Szablon mi się podba, tylko trochę ten pomarańcz razi w oczy xd Pozdrawiam i weny życzę
4 lipca 2010 o 10:31
UsuńAno nie wiem, może we wtorek, bo jutro na Siostrzenicę muszę napisać xD Tak, jej siostra ma na imię Zivit. Wiesz, Tom z pewnością będzie jej mówił tak, jak sama będzie chciała, czyli Dżahmes Meritamon, oczywiście będzie skracał do „Dżahmes” xD
~House
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 20:25
Nie gderajcie, kolor świetny (bo mój ulubiony) ale Frozuś jakbyś mogła to zmień kolor literek. Po prostu się zlewa. Ale jak ktoś chce przeczytać to dla chcącego nic trudnego ;) A szablon ‚admirable’ :**
4 lipca 2010 o 10:34
UsuńNo pewnie. Jak się człowiek zaweźmie, to wszystko się da xD
~Shizza
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 22:09
Rozdział nawet, nawet. Jak dla mnie to długi, ale treściwy. Biedna Victoria – zostać obudzonym za piętnaście szósta rano nie jest zbyt miło. Mi bardziej się podobał poprzedni szablon. Ten też nie jest zły. Nagłówek ładny, tylko to tło trochę oczoje*ne. Widzę, że tobie też pokazuje się ten mały kawałek tła i nagłówka z prawej strony, chyba wszystkim to się ustawiło, strasznie się męczyłam, żeby to u siebie wyłączyć, ale w końcu się poddałam.
4 lipca 2010 o 10:36
UsuńNic mi się nie włancza po prawej stronie. To znaczy, w przeglądarce Opera. Bo widzisz informację pod nagłówkiem. Szablon tu i na bohaterach przystosowany do przeglądarki Opera. Przynajmniej do tej, co ja mam, u mnie wszystko idealnie dopasowane. W Explorerze oczywiście zawsze wszystko wystaje, bo ta przeglądarka jest dziwna. Mozilla to samo, nie przepadam za nią xD Opera mi najbardziej odpowiada xD
~Dulcina
OdpowiedzUsuń6 lipca 2010 o 10:06
hej, blog swietny, a naglowek przesliczny…fajnie ze Victoria odnalazla siostre i ze jest ona mila ;)ja wczoraj stworzylam bloga o hp. taka moja wlasna historia, cos takiego jak twoja(jedziemy na jednym wozku ;] ) jesli znalazlabys czas to wpadnij http://www.malefica-hp.bloog.plnie obrazisz sie jesli dodam ciebie do ulubionych??
6 lipca 2010 o 10:15
UsuńNie obrażę się, a propos, ładny masz nagłówek xD Tylko dopracuj sobie w nim zdjęcie. Brushe są fajne xD
~Papierówka
OdpowiedzUsuń10 lipca 2010 o 11:06
genialna opowieść, nie sądziłam, że z niego mozna zrobić dość przyzwoitego człowieka xD zapraszam: http://you-cant-always-get-what-you-want.blog.onet.pl/
10 lipca 2010 o 11:44
UsuńHah, z niego, czyli z kogo? Riddle’a? xD
~gość
OdpowiedzUsuń10 lipca 2010 o 20:08
Błagam Cię o zmianę nagłówka, bo przy tym nie można czytać. Za bardzo razi.
10 lipca 2010 o 20:14
UsuńNagłówka? A co ma nagłówek do tekstu? Chyba tła xD Nie martw się, w poniedziałek dodaję rozdział, więc i szablon się zmieni xD
~Satia
OdpowiedzUsuń12 lipca 2010 o 16:16
Treść jest świetna. Z początku miałam nieco mieszane uczucia względem tej całej akcji z Egiptem. Ale zaczynam się już do tego przekonywać. Zwłaszcza, że ojciec Viktorii z miejsca wzbudził moją sympatię :) Naprawdę podziwiam Toma, że przy tylu różnicach poglądowych i kulturowych udało mu się nie palnąć żadnej głupoty. Oczywiście cały czas towarzyszy mu Viki, ale przecież też nie mogłaby interweniować za każdym razem.Ciekawa jestem, jak długo wszyscy zostaną w Egipcie.Szablon jest do natychmiastowej zmiany:/ Przez ten pomarańczowy kolor aż mnie oczy rozbolały przy czytaniu. Także, gdybyś mogła, to zmień go jak najszybciej.
12 lipca 2010 o 20:09
UsuńHahaha, straszne tło, prawda? Zmienię, zmienię, bez paniki xD
nacia1010@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń15 lipca 2010 o 16:19
Rzeczywiście – ten szablon trochę razi w oczy xDCo Ci napisać o rozdziale? No, ok… zacznę od tego co zwykle, a więc rozdział jest świetny i strasznie mi się podoba :PFajnie, że wprowadziłaś nowe postacie, Egipt i wgl.Ciekawi mnie (jak zwykle xP), co będzie dalej i czy Victoria z Tomem zostaną w Egipcie (na ile?) i ogólnie, co wymyślisz.Czekam na kolejny.[nowa-wsrod-niesmiertelnych]
15 lipca 2010 o 21:29
UsuńTeraz nie zostaną. Wrócą po kilku latach. Pamiętasz? Zakochana w Tomie potomkini Hufflepuff, sklep Borgina i Burkesa, itp… xD
~Arancio
Usuń16 lipca 2010 o 22:00
Nigdy mnie nie pytaj, czy pamiętam, bo nigdy nie pamiętam xP
16 lipca 2010 o 22:08
UsuńNo, to mogę powiedzieć, że jak o tym napiszę, to Ci się przypomni xD
~Arancio
Usuń18 lipca 2010 o 13:01
Ach, to dobrze. W takim razie pisz szybko :]
8 lipca 2010 o 21:42
UsuńPiszę piszę, dziś film oglądnełąm, więc mnie natchnął xD
Voyante_
OdpowiedzUsuń19 lipca 2010 o 11:09
Witaj!Blog http://www.zrecenzuj.blog.onet.pl oferuje recenzje opowiadań. Jeśli zależy Ci na recenzji Twojego opowiadania i chcesz znać szczegóły to zapraszam.Pozdrawiam.[przepraszam za spam]
~Violae
OdpowiedzUsuń22 lipca 2010 o 13:00
Na whispered-words.blog.onet.pl pojawił się piąty rozdział przygód Dorcas Meadowes. Zapraszam ! ;